Jarek Ważny
W sobotę w Warszawie obradowała Rada Krajowa Platformy Obywatelskiej. W sobotę w Warszawie odbyła się manifestacja poparcia dla polityki rządu w kwestii reformowania wymiaru sprawiedliwości. Na jedną i drugą uroczystość zjechali się do Warszawy ludzie z całego kraju, dzięki czemu PKB Warszawy podskoczyło o parę oczek wzwyż. Wzwyż podskoczył w tym czasie w Toruniu także skoczek Armand Duplantis i zrobił to najwyżej na świecie, czemu dał wyraz wybuchem ogromnej radości, co dziwić nie powinno. Samozadowolenie Platformy i rządu już tak.
W składzie zarządu PO znaleźli się nowi. Ale żadni oni nowi, bo nazwiska owe (Nitras, Grodzki, Pawełek, Kierwiński) są z Platformą i w Platformie od lat. Rada Krajowa zatwierdziła również plan sztabu oraz sam sztab kandydatki na prezydenta z jej ramienia. Konwencja wyborcza odbędzie się 29 lutego. Sztabem pokierują ludzie z partyjnej nominacji, żeby złośliwie nie napisać-łapanki, politycy, którzy specjalnego wyrobienia kampanijnego nie posiadają, co i nie wróży sukcesu. Bo kim dla niewtajemniczonych jest p. Michał Gramatyka, oprócz tego, że dziś jest posłem, a kiedyś startował w przyspieszonych wyborach na senatora za Elżbietę „taki mamy klimat” Bieńkowską. I przegrał z Czesławem Ryszką z PiS-u. Jako rzekł ongiś książę Lampedusy: „Tyle się musiało zmienić, żeby się nic nie zmieniło”.
Naród przyjechał też do Warszawy na zaproszenie rządu, żeby pod Trybunałem Konstytucyjnym wyrażać dla działań rządu poparcie, w rytm hasła „kasta-basta”. Były zagrzewające do boju przemówienia i podtrzymujące na duchu apele. Głównie ludzi starych do jeszcze starszych. Trzon manifestacji stanowiła bowiem młodzież w wieku 60 plus, oraz armia zaciężna rekrutująca się z przyjaciół i członków klubów „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza, którego sama postura musi budzić respekt u wroga. Ciekawostką wartą odnotowania w kronikach, był brak tego dnia na manifestacji Krzysztofa Bosaka, kandydata narodowców na prezydenta, który akuratnie żenił się parę ulic dalej i ze zrozumiałych względów miał co innego w głowie, choć kto go tam wie.
Kiedy Warszawa bawiła się w najlepsze na wiecach, radach i weselach, w Olsztynie tymczasem, poziom wód w miejscowej palestrze się wyrównał i pozycji lidera pozazdrościł Pawłowi Juszczyszynowi jego pryncypał urzędowy, Maciej Nawacki. Kiedy koledzy Juszczyszyna przynieśli do prezesa Nawackiego uchwałę wzywającą do wsparcia zawieszonego sędziego Pawła i chcieli ją oficjalnie poddać pod głosowanie, prezes do tego nie dopuścił, a tekst uchwały podarł na ich oczach. Niczym Nancy Pelosi, która darła tekst przemówienia Trumpa w Kongresie. Wzór miał więc nie byle jaki.
Parę dni wcześniej przeczytałem w internetach, że poseł Nitras planuje uruchomienie zbiórki pieniężnej w ramach rekompensaty za uszczuplenie sędziemu Juszczyszynowi zarobków, żeby chłop nie przymierał głodem. Innymi słowy: wzywa do powołania frakcji. Frakcji dla kasty, jakby chcieli ci z sobotniego wiecu pod TK. Kiedyś, u mnie w kapeli, też funkcjonowała frakcja. Było bowiem tak, że gdy w zespole występował problem alkoholowy, muzycy sami z siebie poddawali się badaniu alkomatem. Ten, który przekroczył 0,0 promila grał tego dnia za darmo. Jego gaża była dzielona między pozostałych wykonawców w częściach równych. Grupka kolegów, najbardziej zainteresowanych i zagrożonych karami, zawiązała wtedy frakcję. Zadaniem frakcji było rachowanie, jaki procent został dodany do wypłaty, a tym samym, odjęty poszkodowanemu, a następnie działkowanie się z poszkodowanym jego dolą poza oficjalnym obiegiem. Niestety, frakcja nie wytrzymała próby czasu. Po pierwsze, nie wszyscy chcieli się do frakcji przyłączyć, bo uważali, że to fałszywie pojętą solidarność i podtrzymywanie zgubnego nałogu. Po drugie zaś i ostatnie: od jakiegoś czasu ostatni z pijących przestał pić i nie ma się na kogo składać.