kuznica.org.pl
Miało być po krakowsku. Podobnie, jak w kwietniu 2019 roku, gdy świętowaliśmy uroczyście w salach Muzeum Krakowa 70. lecie aktywności publicznej i publicystycznej Andrzeja Kurza. A nawet godniej i bardziej podniośle; rodzina, przyjaciele, współpracownicy i znajomi Andrzeja Kurza, a także ważni goście z Warszawy, wszyscy mieliśmy spotkać się w połowie grudnia, by uczcić Jego nadchodzące (28 grudnia) dziewięćdziesiąte urodziny.
Pandemia i towarzyszące jej obostrzenia nakazały przełożyć to spotkanie na wiosnę. Skoro osobiste laudacje i życzenia wybrzmią z wymuszonym opóźnieniem, to teraz, tu, na łamach czytanej przez Jubilata Trybuny, wypada podziękować Mu za Jego wieloletnią aktywną pracę i społeczną działalność na rzecz ukochanego Krakowa. Ale to część zaledwie dorobku i osiągnięć Andrzeja Kurza. Przez całe życie związany z lewicą, zawsze odwoływał się do jej socjalistycznych korzeni, szczególnie tych galicyjskich i krakowskich, do dorobku krakowskich socjalistów i demokratów, od myśli Edwarda Dembowskiego poczynając. To wyznaczało Jego wybory i decyzje życiowe, tak podczas kierowania (dwukrotnie!) Wydawnictwem Literackim, jak i prezesowania Polskiemu Towarzystwu Wydawców Książek w latach przełomu (1988-1991). To również wyraźnie odznaczało się w Jego aktywności społecznej i politycznej na rzecz Krakowa, w pracach w Społecznym Komitecie Odnowy Zabytków Krakowa, czy w aktywności w Stowarzyszeniu Kuźnica, które współzakładał i którym przez wiele lat kierował. Cztery lata temu Kuźniczanie przyznali Andrzejowi Kurzowi zaszczytny tytuł Prezesa Seniora. Nie zapominamy także o Jego pracy pedagogicznej; przez wiele lat był wykładowcą, w tym prorektorem, krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.
Wiele razy Kraków opuszczał, by w Warszawie zajmować się sprawami wagi państwowej, sprawami całego kraju. Był doradcą Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, kierował telewizją jako pierwszy wiceprezes Radiokomitetu, a jeszcze wcześniej, jako współpracownik Romana Zambrowskiego, związał się z nurtem reformatorskim i liberalnym partii. Przymierzany był do wielu odpowiedzialnych funkcji i zadań, w tym do fotela ministra kultury i sztuki. Zawsze był i pozostał ważnym, opiniotwórczym głosem (wygłaszanym i publikowanym), z którym liczą się mądrzy decydenci i politycy,a także uważni obserwatorzy i analitycy sceny politycznej.
Gdy, w drugiej połowie lat 80. XX wieku, zaczynała się nasza znajomość Andrzej Kurz był już w środowisku kultury postacią owianą dobrą legendą, nie tylko z racji sukcesów wydawniczych. Dość szybko zaakceptował mnie, o dwie dekady młodszego, adepta „pracy na niwie kultury”. Zaczęły łączyć nas rozmowy, problemy i poglądy… Imponowała mi znajomość z tym wybitnym edytorem, znawcą literatury, obracającym się bez skrępowania w środowisku tak artystów jak i polityków; zazdrościłem Mu także tego, iż może o sobie mówić „krakowski socjalista”…
Współpraca nasza zacieśniała się coraz bardziej, z jednej strony był to efekt wspólnoty myśli, z drugiej, a uświadomiłem sobie teraz, stąpałem przecież niemal dokładnie Jego śladami, stając się nie tylko poważnym wydawcą, ale też tak jak On prezesem PTWK, a wcześniej wiceprezesem Polskiego Radia, by w końcu za Jego rekomendacją zostać członkiem i wiceprezesem Kuźnicy. Wielkim dla mnie wzruszeniem był moment gdy wręczałem Andrzejowi Kurzowi akt powierzenia Mu godności Honorowego Prezesa PTWK. Osiem lat, które upłynęły od tego czasu, dowodzi słuszności naszej decyzji. Andrzej Kurz funkcję swą traktuje nie zdawkowo, nie tytularnie, a całkiem serio, niejednokrotnie pełniąc w imieniu naszego Towarzystwa różnego rodzaju ważne misje specjalne.
Jubilat, co było już powiedziane, kierował Wydawnictwem Literackim dwukrotnie, łącznie prawie 20 lat; to jeden z lepszych okresów tej oficyny, a Andrzej Kurz to jeden z najlepszych szefów wydawnictw tamtego czasu. Dzięki Niemu Wydawnictwo Literackie było wówczas bezdyskusyjnie w najściślejszej krajowej czołówce, a to nie zawsze było w smak stołecznym edytorom i decydentom. Wykazywał się Jubilat w tamtych czasach mądrością, odwagą i dalekowzrocznością. Zarówno gdy podejmował decyzje o edycji literatury ibero amerykańskiej, o publikowaniu Gombrowicza, Mrożka, czy wierszy Miłosza w ramach różnych antologii. Jak i wtedy, gdy w roku 1989, ale jeszcze przed przed obradami okrągłego stołu, przed wyborami czerwcowymi, jako prezes PTWK, zapraszał i organizował, po raz pierwszy na Targach Książki w Warszawie, w Polsce, stoiska dla wydawców zwanych wówczas niezależnymi, oraz dla oficyn emigracyjnych. To było wydarzenie. Dlaczego tak postąpił? Bo wyznawał zasadę: nie ograniczać, a udostępniać, bo mimo panujących jeszcze ówczesnych rygorów, sam czuł się wydawcą wolnym i niezależnym. I takim był.
Tę końcową frazę dedykuję tym, którzy wolność pojmują obecnie jako swoje prawo do decydowania o tym, którą stację telewizyjną Polak powinien oglądać, co może czytać, a czego nie, którzy przed kilku laty dokonali haniebnego spalenia książek, oraz tym, którzy na to nie zareagowali, a z racji pełnionych urzędów i funkcji – powinni.
Szacowny i Drogi Jubilacie, żyj długo i działaj, mów i pisz do nas i dla nas. Dziel się z nami swoją mądrością, przemyśleniami i poglądami… Byłeś nam zawsze potrzebny, a tym bardziej jesteś nam potrzebny teraz, w czasie tak trudnym i skomplikowanym. W nieprostych próbach naprawiania teraźniejszości i budowania przyszłości Twoje doświadczenie, Twoja rozwaga, Twoje przemyślenia i wskazówki są nam niezbędne. Ucz nas i wspieraj!