…czyli o sensowności pewnych działań.
Środowiska liberalno-lewicowe
Ulubioną obelgą (bądź też stwierdzeniem faktu) jest epitet czy jak kto woli pojęcie: „liberalno-lewicowy”, szeroko stosowane przez prawicowe media, Tak jest określana duża grupa ludzi, ale również mediów i dziennikarzy, których w jakiś sposób można identyfikować z sympatykami SLD, UP, PO i Nowoczesnej, ale też wiele osób, które nie identyfikują się z tymi partiami, ale mają pewien zbliżony system wartości. Choć czasem bardzo różny, ale który wyraźnie odbiega od wartości drugiej strony sceny politycznej. Generalnie wyróżnikiem tego bloku jest jego wręcz atawistyczna antyPiSowość. Jak czasem czytam i słucham ludzi tej formacji myślowej to zastanawiam się skąd to im się bierze? W najbardziej agresywnej postaci to jest oczywiście KOD i Obywatele RP – brak dyskusji merytorycznej, tylko krzyk „zniszczyć PiS!” Do tego bardzo silnie jest deklarowane przywiązanie do klasycznych zasad demokracji – trójpodziału władz, parlamentaryzmu, decentralizacji państwa i samorządności lokalnej, autonomii sądownictwa i prokuratury.Wyraźnie w całej tej formacji intelektualnej, oprócz wspomnianej nienawiści do PiS, na pewno jest inne, bardziej zdystansowane podejście do religii i Kościoła – począwszy od radykalnych postaw ateistycznych, na spokojnych katolikach deklarujących dążenie do państwa neutralnego światopoglądowego. Z tym związany jest znacznie większy „luz” w sprawach obyczajowych, poparcie dla środowisk kobiecych i feministycznych, środowisk LGTB.
W tej formacji również podejście do gospodarki i polityki społecznej jest liberalne (w znaczeniu ekonomicznym), choć ma różne odcienie. Własność prywatna, reprywatyzacja i minimalny udział państwa w gospodarce to dominujący pogląd. Zróżnicowany jest stosunek do związków zawodowych – od werbalnego poparcia ze strony SLD, po bardziej czy mniej wrogi ze strony PO i Nowoczesnej. Zdaniem tej formacji ingerencja państwa w politykę społeczną nie powinna być zbyt duża. Nie interwencje w życie społeczne, ale raczej tylko ograniczona pomoc społeczna dla szczególnie poszkodowanych w obecnym systemie. Ta formacja jest ideową, intelektualną i w dużym stopniu kadrową kontynuacją obu stron okrągłego stołu, stąd w polityce historycznej jest pochwała reform i dorobku Polski po 1989 roku. Występuje niechęć do zbytniego odwoływania się i celebrowania tradycji narodowych i jednocześnie obawa i niechęć do ruchów nacjonalistycznych.
Socjalna prawica
Po drugiej stronie sceny politycznej – Zjednoczonej Prawicy, czyli praktycznie PiS, na dobrą sprawę, wszystko jest na odwrót.
Czyli bardzo silne przywiązanie do Kościoła, wprowadzanie Kościoła do wszelkich przejawów życia publicznego – partyjnego, państwowego czy samorządowego. W ślad za tym idzie propagowanie wartości rodzinnych, krytyka organizacji kobiecych i feministycznych oraz całkowity brak tolerancji dla postaw LGBT.
Eksponowanie w życiu społeczno-politycznym w Polsce bardzo silnie tradycji narodowej – celebracja różnego typu rocznic historycznych, codzienna pielęgnacja „mitu założycielskiego” PiS czyli tragedii smoleńskiej, przygotowywane zmiany w programach edukacyjnych i szkolnictwie. Konsekwentne niszczenie i wymazywanie ze świadomości społecznej tradycji i działalności komunistycznej w Polsce. W skrajnych przypadkach przybiera to postać walki z wszelkimi przejawami lewicowości, lewicy niepodległościowej czy nawet piłsudczyków. To celebrowanie tradycji narodowych przekłada się chyba również na politykę dozbrojenia Polski, zwiększenia ilościowego i jakościowego armii. Zdecydowana jest w tym środowisku negacja porozumienia przy okrągłym stole, jako utrzymującego w uprzywilejowanej pozycji ludzi zarządzających w PRL i dających im szansę na uwłaszczenie się na majątku państwowym. W ślad za tym szły m.in. ograniczenie praw emerytalnych dla byłych funkcjonariuszy MO i SB. Prawica ma znacznie większe przywiązanie do etatyzmu w gospodarce, ingerencji państwa w gospodarkę czego przykładem mogą być plany rozwoju energetyki, przemysłu stoczniowego czy infrastrukturę kolejowej i drogowej. Prywatyzacja nie jest mile widziana, wielokrotnie przedstawiana jest jako szkodliwa wyprzedaż majątku narodowego. Mówi się wręcz o konieczności odwrócenia niektórych procesów prywatyzacyjnych czy reprywatyzacyjnych – co widać choćby na przykładzie walki Patryka Jakiego z dziką reprywatyzacj paaą w Warszawie (co w gruncie rzeczy jest rekomunalizacją), czy wykupienia w lipcu tego roku akcji Stoczni Gdańskiej od ukraińskiego inwestora przez Agencję Rozwoju Przemysłu.
Prawica jest raczej zwolennikiem scentralizowanej, silnej władzy państwowej, choć nie zawsze rozumie, że to nie jest równoznaczne ze sprawnością.
Stosunek do związków zawodowych jest zróżnicowany, ale prawica ma swojego sojusznika politycznego – NSZZ „Solidarność” i traktuje go niewątpliwie lepiej niż w okresie swoich rządów SLD traktowało OPZZ.
A w sprawach polityki społecznej to już zupełne przeciwieństwo „lewicowo-liberalnych”. Choć zapewne można by tu mówić nie tyle o polityce społecznej co o polityce pronatalistycznej. Prawica uważa, że Polsce grozi kryzys demograficzny, co oprócz religijnego stanowi kolejny powód do prowadzenia aktywnej polityki prorodzinnej. Stąd programy 500+, 300+, Mieszkanie+ itp. Jednak te programy pomocowe kierowane są do wszystkich uprawnionych niezależnie od poziomu dochodów dlatego właśnie trzeba mówić o polityce pronatalistycznej. Z drugiej zaś strony, obiektywnie rzecz biorąc, te działania prawicy są jednak formą redystrybucji dochodu narodowego i to na rzecz słabszych ekonomicznie grup społecznych, a nie najbogatszych, jak to miało miejsce w okresie rządów koalicji PO-PSL. Niewątpliwie te programy, niezależnie od skutków demograficznych, prowadzą do wyrównywania nierówności społecznych w Polsce, do bardziej sprawiedliwej struktury społecznej. Dlatego można mówić o „socjalnej prawicy” czy też „konserwatystach społecznych”.
Tragedia lewicy, klęska SLD
Tak więc socjalna prawica w zakresie polityki gospodarczej i polityki społecznej realizuje cele, które znajdują się w programach wielu ugrupowań lewicy. To powoduje, że ugrupowania lewicowe są w jakimś stopniu bezbronne wobec PiS, bo trudno krytykować coś, o co się wiele lat walczyło. W zasadzie nie mają recepty, nie mają programowej odpowiedzi na działania PiS. Na dodatek w wypadku ugrupowań lewicowych, które uczestniczyły w sprawowaniu władzy po 1989 roku, czyli SLD i UP, można wręcz mówić o grzechu zaniechania czyli de facto kontynuowaniu liberalnej polityki w sferze gospodarczej i społecznej, a nawet nie wypracowaniu przynajmniej propozycji takich rozwiązań, jakie dziś proponuje PiS. To chyba powoduje, że znakomita większość lewicy bezkrytycznie znalazła się wśród radykałów antypisowskiego bloku liberalno-lewicowego.
Czyli logika myślenia jest taka: jak już nie możemy ich krytykować za gospodarkę i sprawy społeczne, to przynajmniej krzyczmy o obronie demokracji, Sądu Najwyższego, neutralności światopoglądowej państwa, praw kobiet.
Czyli to jest tak, jakby lewica z całej bogatej oferty programowej połowę oddała bez walki prawicy. A zatem w wieloletnim sporze o to – czy lewica ma być socjalna czy obyczajowa, zdecydowanie wygrała lewica obyczajowa.
Ale wepchnięcie lewicy do bloku liberalno-lewicowego może się skończyć tak, że lewica zostanie tylko przybudówką do liberałów, albo w ogóle przestanie istnieć, co zresztą od pewnego czasu prorokuje kilku publicystów.
Jest co prawda kilku polityków lewicy, którzy mówią żeby się nie obrażać na PiS i widzieć w równym stopniu wady i zalety zarówno PiS, jak i PO. Ale takie postawy chyba nie mają poparcia na lewicy, a tacy politycy nie są mile widziani.
* * *
Tak więc lewica, jeśli jeszcze chce istnieć i odgrywać jakąś rolę w Polsce, powinna przemyśleć swoje miejsce na scenie politycznej i przygotować własny program atrakcyjny dla ludzi.