6 listopada 2024

loader

Naprawić samorządność

„Oprócz życzeń dla samorządowców mam prognozę: albo z samorządów wyjdzie zwycięski marsz ku odbudowie polskiej demokracji, albo historia zatoczy koło. Wrócą rady narodowe (nie trzeba zmieniać nazw, wystarczy dalej ograniczać finansowanie i kompetencje samorządów). A jedyna słuszna partia zyska absolutny monopol na władzę: od wydawania sądowych wyroków po decydowanie o remontach chodników w miastach i miasteczkach” – pisze autor laurki ku czci polskich samorządów opublikowanej w „Gazecie Wyborczej”. Już ten jeden akapit wyraźnie wskazuje, że do tego zadania oddelegowano propagandzistę, który w ogóle nie ma pojęcia o samorządach, samorządności i ich najbardziej palących problemach dziś.

Samorządność to idea ważna i bliska lewicy, podejdźmy więc do niej poważnie. Uznajmy smutną prawdę: samorząd terytorialny w polskim wykonaniu to kompletna klapa. Jest zepsutym, korupcjogennym, biurokratycznym mechanizmem, który służy każdej kolejnej ekipie do rozdawania synekur. To w ogóle nie jest samorząd, gdyż ten polega na autonomii regionalnych i lokalnych wspólnot, które powinny dysponować instrumentami do zarządzania konkretnym obszarem i jego zasobami w sposób uznany przez siebie za najbardziej stosowny. W Polsce nic takiego się nie dzieje.

Samorządowe iluzje

Samorządy stworzono w Polsce z myślą o tym, aby władze centralne mogły wycofać się z różnych obszarów aktywności i ostatecznie zupełnie abdykować z jakichkolwiek innych funkcji poza represyjnymi. Oczywiście, wszystko okraszono dykteryjkami o tym, jak to I Sekretarz decydował o tym, jakich płytek chodnikowych potrzebują mieszkańcy Pcimia na rynku, a przecież ludzie sami wiedzą lepiej. Być może, ale z powodu biedy i dewastacji rynku pracy zastanawiają się głównie nad tym, jak przetrwać.
Polskie samorządy fałszywie upodmiotowiono, nadając im tytuł do zbierania podatków i obciążając je obowiązkiem prowadzenia szkół i placówek służby zdrowia. Nie mogą one jednak dysponować zgromadzonymi przez lokalnego fiskusa środkami na realizację swoich zadań, gdyż ten wysyła je do Warszawy. Wobec tego samorządowcy zgłaszają się do władz centralnych po pieniądze, które sami wcześniej zebrali i z tych pieniędzy uzyskują specjalne subwencje, co jest po prostu do cna groteskowe i naturalnie nieefektywne. To jest przerzucanie pieniędzy tam i z powrotem, z gruntu zła konstrukcja.

Zadania dla państwa

Samorządom nie można powierzać zadań, które są kluczowe dla funkcjonowania i rozwoju państwa. Jest bardziej niż oczywiste, że obszary takiej jak oświata, służba zdrowia, transport kolejowy i lotniczy, czy bezpieczeństwo muszą być zarządzane centralnie. Zabawa w udawanie, że odpowiadają za to samorządy, ale koordynują ministerstwa, a pomiędzy nimi odbywa się bezsensowny obrót pieniędzmi trudno ocenić inaczej niż jako marnotrawczy kretynizm. To, które zagadnienia pozostawić w ręku państwa, a które powinny być domeną samorządów trzeba uzgodnić w sensownie zorganizowanej debacie publicznej. Unikniemy wtedy na przyszłość także gier propagandowych, jakimi para się PiS, przekonując wyborców, że to, co dobre (transfery bezpośrednie), gwarantuje rząd, a to, co nieudane (słabe usługi publiczne) to efekt zaniedbań samorządów, jeśli oczywiście na danym terenie samorządowcy wywodzą się z innego stronnictwa.

Co robić?

Lewica powinna zabiegać o pilną reformę w tej dziedzinie. Niech chociaż zawnioskuje o odwrócenie reformy Buzka-Krzaklewskiego i powrót do systemu 49 województw. Wówczas pozbylibyśmy się przynajmniej istnej gangreny w postaci powiatów, oszczędzając gigantyczne sumy i porządkując kompetencje wojewody, który jest delegatem rządu i zasadniczo powinien stanowić pas transmisyjny z regionów do Warszawy, a nie odwrotnie, i samorządowców.

Docelowo zaś lewica powinna dążyć do wzmocnienia gmin i dzielnic w miastach i pozwalać im na możliwie swobodny rozwój i dysponowanie własnymi zasobami. Tylko to pozwoli realnie wzmocnić wspólnoty – muszą mieć czym zarządzać. Rząd centralny zaś powinien uzgadniać co roku wysokość składki, którą gminy mają odprowadzić na utrzymanie infrastruktury, która jest pod jego kontrolą i stosownych rezerw finansowych i sam generować nadwyżki z działalności spółek i konsorcjów, których jest właścicielem. To jednak znów wciąga na tapetę zagadnienie ustroju, bo przyznanie autonomii finansowej samorządom nie może obyć się bez stworzenia planu gospodarczego.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Górnicy na śmietnik

Następny

Wymowna lekcja historycznego kłamstwa

Zostaw komentarz