Mogło być lepiej, ale mogło też być gorzej. Sześć procent poparcia zyskanego przez SLD – Lewica Razem to dobra zaliczka na następne, przyszłoroczne wybory.
Dlatego dziwi mnie fala mazgajstwa wylewająca się z Internetu. Gorzkie żale zawiedzionych wynikiem uzyskanym przez SLD – Lewica Razem rozgorączkowanych lewicowców, a nawet wyrażana radość z niskiego wyniku Sojuszu przez jego byłych członków. Na zasadzie „Po nas powinien nadejść potop”.
Tymczasem twarde wyniki ogólnokrajowych wyborów, a nie dotychczasowe, szczątkowe sondaże, dowiodły, że sojusz wyborczy SLD – Lewica Razem ma realną szansę powrócić do grona partii parlamentarnych. Dokonać czegoś, czego jeszcze nie udało się w III Rzeczpospolitej innym partiom politycznym.
Szanse wyborcze wzrosną jeśli dotychczasowy Sojusz zasili Partia Zielonych, aktywiści ruchów miejskich. Wszyscy lewicowcy, którzy chcieli się w czasie tych wyborów startować oddzielnie aby realnie policzyć swe społeczne poparcie.
I policzyli.
Może nawet Partia Razem pójdzie w przyszłym roku razem?
Lewica powinna wywalczyć w przyszłym Sejmie RP swą reprezentację. Nawet mały klub parlamentarny. Nie po to aby przyszli posłowie wzbogacili się. Akurat uposażenia poselskie zostały w tej kadencji radykalnie obniżone i pewnie nie poszybują w następnej.
W Polsce, w panującym tu modelu demokracji parlamentarnej, wzmocnionej patologiczną „mediokracją”, partie pozaparlamentarne spychane są do roli klubów dyskusyjnych, ośrodków pracy ideowo – politycznej. Nie dają szansy prowadzenia realnej polityki.
Za to nawet mały klub parlamentarny ma szansę być „lewicowym Piemontem”. Tak jak w XIX wieku z małego, ale aktywnego politycznie Piemontu wyszła inicjatywa zjednoczenia Włoch, tak przyszły klub parlamentarny SLD – Lewica Razem + kolejni sojusznicy, może stać się ośrodkiem tworzącym zjednoczoną, nowoczesną polską lewicę.
Zatem dość łkania nad urnami wyborczymi. Dość mazgajstwa politycznego. Zacznijmy już kampanie do parlamentów. Europejskiego i polskiego.
Stwórzmy nasz lewicowy Piemont.