Bodaj dwa lata temu prezydent Duda, na Śląsku, zachwalał węgiel. To nasze bogactwo i dobro narodowe. Tego dobra starczy nam na 200 lat. Naprawdę tak powiedział. Ostatnio na konferencji klimatycznej oświadczył, że do 2049 roku staniemy się producentem czystej energii. Czyli węgiel pozostanie pod ziemią.
Presja świata wymusiła na prezydencie zmianę myślenia i przeskok o kilkaset lat. Podejrzewam, że mentalnie pan prezydent jednak nadal tkwi w epoce węgla kamiennego i nie tylko w kwestiach energetycznych.
Minister Tchórzewski, kiedyś właśnie od energetyki powiedział tak około cztery lata temu: …energetykę opieramy na węglu, bo takie mamy ustalenia polityczne?!…. Czyli obowiązywał wtedy prymat polityki nad zdrowym rozsądkiem.
Dlatego zablokowano budowę wiatraków. Ten prymat węgla urodził potworka w postaci zaczętej, a teraz rozbieranej elektrowni w Ostrołęce. Straty szacowane są na grubo ponad miliard złotych. Poczęty w ekonomicznym i ekologicznym grzechu projekt elektrowni jest teraz poddawany aborcji. Tamten minister Tchórzewski jest teraz doradcą premiera, ale nie wiadomo od czego. Lepiej jednak niech go premier trzyma daleko od siebie, bo znowu eksminister dopuści się nierządu i czeka nas kolejna gospodarcza aborcja. Tak więc jest jakiś PiS-woski progres w ocenie naszej rzeczywistości. Tyle, że jest to proces wymuszony, nie wynikający z założeń ideologicznych PiS.
Polska nadal jest przez cywilizowany świat zmuszana do klęczenia. I w tej kwestii niech rząd nadal klęczy i będzie przymuszany do nowoczesnych rozwiązań. Nie wyobrażam sobie, by za 200 lat, jak to sugerował prezydent, w piecach na wsi i w elektrowniach palono węglem wzmacnianym wszelkiego rodzaju śmieciem. PiS chciał nam zgotować na pokolenia taki los.