Trudno sobie wyobrazić, że ustawa dezubekizacyjna, akt wyjątkowo podły, łamiący szereg podstawowych norm cywilizacyjnych oraz drastycznie szykanujący i upokarzający dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi, może mieć jakieś pozytywne aspekty, a jednak ….
Jednym z jej niespodziewanych efektów, z pewnością nie zamierzonych przez autorów, okazało się jaskrawe obnażenie niewiarygodnego poziomu cynizmu i kłamliwość czarnej propagandy o służbach PRL. Propagandzie tej, namiętnie uprawianej przez wszystkie prawicowe rządy III RP, uległa znaczna większość społeczeństwa, zwłaszcza urodzona i wychowana po 1989 r., więc PiS był pewien, że swym haniebnym posunięciem zdobędzie kolejne głosy ludowego poparcia. Mogłoby to być skuteczne, gdyby nie decyzja Sądu Najwyższego z września 2020 stwierdzająca, że aby karać, należy wcześniej wykazać jakich to konkretnie przestępczych, czy też pozaprawnych czynów dopuścili się wskazani funkcjonariusze. Orzeczenie to, przypominające jedynie podstawową regułę sądownictwa, radykalnie podcięło korzenie całej dezubekizacji, ale ponadto stało się potężnym ciosem w antypeerelowskie manipulacje. Oto w setkach rozpoczętych procesów okazało się, że IPN ani MSWiA, nie mają praktycznie żadnych materiałów obciążających represjonowane osoby, nie ma rzekomych ofiar czy osób poszkodowanych ich działalnością, nie ma świadków ani oskarżycieli pomocniczych, którzy by potwierdzili łamanie praw, sumień, godności. Ta prawda historyczna nigdy nie zdołałaby się wydobyć spod zwałów kłamstw, przeinaczeń i zmyśleń, bowiem nawet ludzie tworzący peerelowskie kadry, świadomi niedostatków tamtego systemu, nie czuli potrzeby stawania w jego obronie. Z tej też przyczyny prawicowi propagandziści mogli na ówczesnych służbach hulać właściwie dowolnie, ale na szczęście PiS w grudniu 2016 r. wprowadził dezubekizację …
Innym jej interesującym efektem okazało się to, że dzięki dezubekizacji można wyraźnie zobaczyć na jakim poziomie moralnym są ludzie zajmujący się tą problematyką. Dotyczy to polityków, publicystów, dziennikarzy, a także prawników, ze szczególnym uwzględnieniem sędziów. Rządzący dzisiaj PiS-owcy doskonale zdają sobie sprawę ze skali podłości jaką wyrządzili, więc coraz rzadziej zabierają głos na ten temat i ograniczają się z reguły do stwierdzenia, że kto czuje się skrzywdzony, może szukać sprawiedliwości w sądzie. Represjonowani rzeczywiście złożyli ponad 25 tys. skarg na haniebną ustawę, z nadzieją, że tak jawna krzywda będzie dostrzeżona i właściwie oceniona. Zadanie to stanęło przed sędziami, którzy jednak muszą pracować w warunkach stałej presji autorytarnej władzy. Wszyscy przecież wiedzą, że minister Ziobro i spółka nie wahają się używać gróźb i szykan, a z drugiej strony nagród i awansów, aby wymuszać korzystne dla siebie rozstrzygnięcia. W tej sytuacji procesy represjonowanych stały się swoistym papierkiem lakmusowym profesjonalizmu, przyzwoitości, niezależności i poczucia godności polskich sędziów. Znaczna większość z nich, wykazująca najwyższe standardy zawodowe, doskonale zdaje ten trudny egzamin i może być stawiana na równi z sędziami państw od wieków mających utrwalone systemy demokratyczne i prawne. Zdarzają się jednak także tacy, którzy nie spełniają kryteriów i ze strachu, lub przekupieni gratyfikacjami, zbyt łatwo ulegają politykom Polskiej Zjednoczonej Prawicy. Środowisko represjonowanych skrupulatnie sporządza listę takich sędziów, aby pamięć o nich nie zaginęła. W nieodległej przyszłości, gdy skończy się totalny autorytaryzm PiS-u, wiedza o tym, jaką postawę prezentowali poszczególni przedstawiciele sądownictwa okaże się cenną wskazówką, komu nie można powierzać jakichkolwiek odpowiedzialnych i godnych zaufania stanowisk. Wcześniej, w niezbyt wymagających warunkach społeczno-politycznych, mogli oni się kamuflować, udawać przyzwoitych i uczciwych – egzamin z dezubekizacji dokładnie ich obnażył. I to z pewnością będzie korzystne dla jakości przyszłego polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Jedną z utrwalonych w polskim społeczeństwie legend o powstaniu III RP jest powszechne przekonanie o szlachetności, ideowości, uczciwości i bohaterstwie całej licznej grupy demokratycznych opozycjonistów, którzy niegdyś walczyli z amoralnym i kłamliwym systemem komunistycznym. I oto dzięki dezubekizacji, aczkolwiek nie tylko jej, bo także z uwagi na szereg innych działań dzisiejszej władzy, można lepiej dostrzec prawdę także o tamtym okresie. Cała skala kłamstw, cynizmu, łamanie Konstytucji, antydemokratyczne zapędy, pazerność, żerowanie na instytucjach państwa, brutalna propaganda – ten haniebny zestaw jest w naszych czasach wręcz codziennością serwowaną społeczeństwu przez polityków Zjednoczonej Prawicy. A przecież oni jednocześnie wciąż nawiązują do tradycji pierwszej Solidarności oraz powołują się na swe dawne zasługi jako uczestników antypeerelowskiej opozycji. I teraz warto się zastanowić, czy oni rzeczywiście niegdyś byli szlachetnymi, uczciwymi, ideowymi ludźmi i tylko później się zdeprawowali? Niewątpliwie w tym gronie rzeczywiście zdarzali się także działacze prawi i godni podziwu, ale oni już dawno zostali zepchnięci w polityczny niebyt przez swych bardziej bezwzględnych i nie mających żadnych zahamowań ani skrupułów kolegów. Prawda historyczna z trudem i powoli, ale jednak wciąż przebija się do góry.
Innym wartym zauważenia skutkiem dezubekizacji jest to, że ten brutalny i całkowicie niesprawiedliwy cios, który spowodował wiele dramatów i tragedii w środowisku represjonowanych, miał inny efekt. Z drugiej bowiem strony pobudził on całe rzesze starszych, zniedołężniałych już emerytów i rencistów do działania, wlał nowe siły, wręcz zmusił do aktywności. Przypomnieliśmy sobie o dawnych koleżankach i kolegach, wróciło poczucie wspólnoty, pojawiło się zaangażowanie polityczne i społeczne. Może tej energii nie starczy nam na długo, ale lepsze to niż nic.
Ostatnią zaletą dezubekizacji jest jej, o dziwo, wymiar ekonomiczny. Dzisiejsza sytuacja gospodarcza charakteryzuje się bardzo wysoką, acz usilnie skrywaną przez władzę inflacją. Gdybyśmy pieniądze, które od października 2017 r. oni nam kradną, trzymali w domu, albo nawet na kontach w bankach, traciłyby one wartość w zastraszającym tempie. Dzięki zagrabieniu ich przez państwo, będzie ono musiało je zwracać powiększone o stosowne procenty. Co prawda o tym aspekcie rozpraw sądowych represjonowani powinni sami pamiętać i zgłaszać niezbędne wnioski, ale pozytywne przykłady już mamy. Sami autorzy dezubekizacji z pewnością nie spodziewali się, że mogą w ten sposób nam pomóc, ale cóż – czasami czyni się dobro nawet wbrew sobie.