Według Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nowelizacja ustawy o KRS, która umożliwiała sędziom odwoływanie się od decyzji Rady co do wyboru członków Sądu Najwyższego może naruszać prawo UE. Także kolejne nowelizacje ustawy o Krajowej Radzie Sądowniczej, które doprowadziły do zniesienia skutecznej kontroli sądowej rozstrzygnięć Rady o przedstawieniu prezydentowi RP wniosków o powołaniu kandydatów na sędziów SN, też mogą naruszać prawo unijne.
PIS ustami ministra sprawiedliwości i jego urzędników (nota bene autorów „reformy” wymiaru sprawiedliwości) twierdzi, że TSUE wyszedł tym orzeczeniem poza ramy traktatowe, zatem respektowane ono nie będzie. Również pani prezes Przyłębska oznajmiła, że wyrok TSUE narusza polski ład konstytucyjny. To oznacza, że w Polsce nadal będziemy mieli do czynienia z patem prawnym…
Wyjaśnię więc po raz kolejny: zasadniczy problem polega na tym, że to Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, a nie odwrotnie! To Polska ratyfikowała i przyjęła akty wspólnotowe i jako członek UE jest zobowiązana do przestrzegania prawa stanowionego przez Unię. Dodam, że od roku 2004 roku, od chwili wstąpienia do Unii, my to prawo współtworzymy! Również traktat o funkcjonowaniu UE był współtworzony przez Polskę wraz z innymi państwami członkowskimi. Zatem to my mamy przestrzegać orzeczeń, prawa i wyroków trybunałów europejskich, a nie trybunały europejskie mają akceptować orzeczenie polskich instancji sądowniczych i uwzględniać zmiany w prawodawstwie wprowadzane w wyniku potrzeb politycznych przez ministra sprawiedliwości. To polskie prawodawstwo musi być w zgodzie z orzeczeniami TSUE.
Tak, pamiętam – zwolennicy „dobrej zmiany” w tym miejscu zwykle przywołują przykład Niemiec, gdzie Sąd Konstytucyjny nie przyjął orzeczenia w sprawie sporu pieniężnego, uznając rozstrzygnięcie TSUE za niezgodne z niemiecką konstytucją. Mówi się: proszę, Niemcom wolno, Polsce nie wolno!
Otóż jest tu zasadnicza różnica. Przedmiotem sporu w polskim przypadku nie jest, jak w Niemczech, metoda jednostkowego rozliczenia finansowego w konkretnej sprawie, ale niezależność systemu polskiego sądownictwa od władzy politycznej. Jeśli ta niezależność jest kwestionowana – a jest (!), to jest powód do poważnego zastanowienia się i odpowiedniej reakcji, a nie do bezdyskusyjnego odrzucenia wyroku niezgodnego z oczekiwaniami polityków. Poza tym takie wybieranie sobie poszczególnych przypadków: ten nam się podoba, to go akceptujemy, a ten się nie podoba, więc nie będziemy na niego zwracać uwagi, do niczego nie prowadzi. Stoimy bowiem wobec problemu zasadniczego, wobec zmiany ustrojowej – kwestionowania fundamentu każdego demokratycznego państwa, jakim jest rozdział władzy sądowniczej od ustawodawczej i wykonawczej. W polskim przypadku mamy zatem do czynienia ze sporem ustrojowym!
Sposób powołania KRS i Izby Dyscyplinarnej oznaczał bowiem złamanie i odrzucenie niezależności polskiego wymiaru sprawiedliwości. I o tym rozmawiamy.
To rzecz jasna będzie powodować nie tylko chaos prawny (już zresztą powoduje), ale może też być niebezpieczne dla naszych fundamentalnych interesów w UE. Mówimy o pozycji Polski we wspólnocie, a także – co dzieje się właśnie na naszych oczach – o dostępie do unijnych pieniędzy niezbędnych jak powietrze do odbudowy kraju po pandemii. Właśnie decydują się losy Funduszu Odbudowy! Rząd przedstawił plany w zakresie zagospodarowania tych pieniędzy, przeznaczył konkretne sumy na konkretne cele, ale jeśli się okaże, że Polska nie będzie uznana przez europejską rodzinę za kraj praworządny, to możemy liczyć się z tym, że środki przeznaczone dla Polski będą zagrożone. Mogą być przyznane, a mimo to niewypłacone, właśnie ze względu na nieprzestrzeganie zasady praworządności.
Chcę to powiedzieć jasno: jest ze strony rządu wola walki z Unią Europejską i upieranie się przy swoim zamiast znajdowania rozwiązań. Możemy się znaleźć na pozycji przegranej. Ostrzegam.