Dlaczego wieczorem 7 sierpnia policja tak brutalnie potraktowała demonstrantów protestujących przeciwko aresztowaniu aktywistki LGBT? Czemu służyły zatrzymania przypadkowych osób, w tym obcokrajowca, który niewiele rozumiał z całej sytuacji? Pytała posłanka Lewicy, a MSWiA…
W nocy z 7 a 8 sierpnia zachowanie policji w centrum Warszawy wpisało się w smutną serię. Po „nieeskalowaniu wydarzeń” podczas marszów niepodległości i agresywnym rozpędzaniu protestów pod hasłem Strajk Przedsiębiorców z przemocą mundurowych zetknęli się demonstracji spod tęczowej flagi, niezadowoleni z decyzji sądu o aresztowaniu na trzy miesiące aktywistki LGBT+. Margot – według urzędowych dokumentów Michał Sz. – będzie odpowiadać za zniszczenie furgonetki Fundacji Pro, na której eksponowano hasła homofobiczne, udział w zbiegowisku i zaatakowanie kierowcy pojazdu.
Gdy w internecie pojawiła się wiadomość o tym, że Margot miałaby oczekiwać na sprawę w areszcie, do siedziby Kampanii Przeciw Homofobii zaczęli ściągać jej sojusznicy. Przybyli też parlamentarzyści Lewicy. Tłum początkowo skandował, że nie odda Margot, ostatecznie jednak sama działaczka podeszła do policji, deklarując, że oddaje się w ręce funkcjonariuszy. Ci jednak jej nie aresztowali. Pozwolili tęczowemu tłumowi przejść na Krakowskie Przedmieście Gdy aktywistka jednak znalazła się w radiowozie, demonstranci usiłowali nie dopuścić do jego odjazdu. Interwencja mundurowych była bardziej niż stanowcza. Protestujący byli bici, szarpani, przyduszani i wywożeni na komisariaty. Mundurowi zatrzymywali nie tyle szczególnie zdeterminowanych protestujących, co przeprowadzali łapanki przypadkowych ludzi. Pretekstem mogła być np. tęczowa torba, a taki element ubioru w ostatnim czasie stał się popularny wśród warszawiaków niezgadzających się z rządową propagandą. Zatrzymano nawet Włocha, który nie zna języka polskiego i niewiele rozumiał z całej sytuacji. Na komisariatach zatrzymanych poniżano, nie stosowano się do procedur, odmawiano przysługujących praw.
Posłanka Magdalena Biejat obserwowała tamtejsze zajścia. – Widziałam przede wszystkim przemoc policji w stosunku do demonstrujących pokojowo ludzi, widziałam nieprofesjonalne zachowanie policji – komentowała zaraz po wydarzeniach.
Na rażące naruszenia zwracał też uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich oraz organizacje broniące praw człowieka. Notę protestacyjną wystosowała komisarz ds. praw człowieka Rady Europy Dunja Mijatović.
2 września Biejat, na wczorajszym posiedzeniu Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, zasypała serią niewygodnych pytań sekretarza stanu w MSWiA Macieja Wąsika.
– Dlaczego policja przekraczała uprawnienia w czasie demonstracji? Dlaczego zatrzymywano osoby demonstrujące, zamiast je wylegitymować? Dlaczego nie podawano podstaw prawnych? Dlaczego dokonano pokazowego aresztowania Margot na samym środku demonstracji, choć można się było spodziewać, że to doprowadzi do eskalacji sytuacji? Dlaczego po zatrzymaniach informowano osoby o ich prawach dopiero w momencie spisywania protokołów i ile godzin mijało od momentu zatrzymania? – pytała parlamentarzystka.
Zastępca Mariusza Kamińskiego nie odpowiedział na żadne z postawionych pytań. Zapewniał, jak można było się spodziewać, że policja działała właściwie, bo to jej ludzie zostali zaatakowani.
– Wbrew temu, do czego próbuje przekonać opinię publiczną Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Komendant Główny, to nie jest nasz sposób na walkę z PiSem. Naszym obowiązkiem jest upominanie się o przestrzeganie podstawowych praw obywatelek i obywateli, niezależnie od ich przekonań, od tego, czy są kibicami, czy przedstawicielami mniejszości – powiedziała Biejat.