„Polski model państwa dobrobytu” zaproponowany w expose pana premiera Mateusza Morawieckiego kierowany był jedynie do „normalnych” Polaków. I dlatego program, który w normalnym expose powinien obywateli łączyć, albo niwelować istniejące różnice, jedynie zaostrzył istniejące już podziały w polskim społeczeństwie.
Bo oferta premiera została skierowana jedynie do „normalnych” polskich rodzin, czyli tych preferujących narodowo – katolicki wzorzec. Kolejna szansa na wygaszenie wojny polsko-polskiej została zmarnowana.
Okazało się bowiem, że przyszły dobrobyt obiecywany przez premiera pana prezesa Kaczyńskiego, nie dotyczy wielu milionów obywateli państwa polskiego. Nie dotyczy wszystkich niekatolików.
Gdybyśmy dzisiaj przeprowadzili w naszym kraju uczciwy spis, albo rzetelny sondaż okazałoby się, że grupa osób nie identyfikujących się z religiami przekracza już dziesięć procent polskiego społeczeństwa.
Nieprawdziwy zatem jest też upowszechniany przez prawicowe media mit, że ponad 90 procent społeczeństwa polskiego to rzymscy katolicy. Zapewne mamy ponad 80 procent obywateli naszego kraju kiedyś ochrzczonych w tym obrządku. Ale to nie oznacza, że wszyscy oni przynależą się obecnie do polskiego kościoła katolickiego.
Dość rzetelne niedawne kościelne statystyki wskazują, że na msze święte regularnie uczęszcza jedynie czterdzieści procent deklarujących się jako „katolicy”. Jeszcze mniejsza grupa regularnie przystępuje do komunii świętej.
Symbolicznym było ślubowanie nowo wybranych parlamentarzystów. Prawie jedna czwarta nowego składu Sejmu RP nie skorzystała z możliwości dodania do roty ślubowania religijnej końcówki. I pewnie byłoby ich więcej, gdyby ateiści z klubu parlamentarnego PiS mieli więcej odwagi i nie ulegli panującemu tam „terrorowi poprawności politycznej”. Ale pan prezes Kaczyński zapowiedział walkę z „poprawnością polityczną”. Może następnym razem i oni się odważą?
Ile Ukrainy w Polsce?
„Polski model państwa dobrobytu” nie był też kierowany do innych niż „normalni Polacy” obywateli i mieszkańców naszego kraju. Nie dotyczył chrześcijan obrządku prawosławnego. Polaków, Białorusinów, Ukraińców, Mołdawian, Rosjan.
Tych, którzy zamieszkują Polskę od wieków, od lat posiadają polskie obywatelstwa. Szacowanych na przynajmniej ponad pół miliona, a może i milion obywateli.
I tych cudzoziemców, którzy przybyli do nas w ciągu ostatnich kilku lat. Migrantów zarobkowych i studentów. Z Ukrainy, Białorusi, Mołdawii. Ich może być już w naszym kraju prawie dwa miliony.
Oślepione narodowo – katolickim nacjonalizmem elity PiS nie chcą ich zauważyć. Samookłamują się, że mamy do czynienia jedynie z okresowym pobytem „pracowników – gości”. Ot, biedni ludzie z dzikiego Wschodu skorzystają sobie z danej im okazji, zarobią sobie, i wrócą tam gdzie ich miejsce.
Elity PiS nie chcą się pogodzić z prawdą i ekonomiczną rzeczywistością. Przecież bez pracy obecnych i kolejnych setek tysięcy ekonomicznych emigrantów z Ukrainy, Białorusi, Mołdawii i innych krajów nie ma szans na „Polski model państwa dobrobytu”.
Pan premier Morawiecki w swym eksposeł opowiadał bajki o setkach tysięcy Polaków pakujących już swe emigracyjne walizki. Aby z wiosną, z bocianami, po wrócić na Ojczyzny łono, zwabieni wizją „państwa dobrobytu”.
Ale takiej reemigracji nie będzie. Elity PiS zakłamują rzeczywistość i oszukują swych wyborców. Nie wspominają im o milionach Ukraińców i Białorusinów stale pracujących w Polsce. A tych, którym udało się dostać „Kartę Polaka”, teraz już coraz łatwiej wydawaną, mianują „odzyskanymi Polakami”.
Za to miliony Ukraińców codziennie budujących nasz „polski dobrobyt” są dla elit, mediów i biurokracji PiS niewidzialnymi.
Nie ma długofalowej polityki państwa polskiego wobec tej nowej emigracji. Bo elity PiS dalej udają, że problemu nie ma. Łudzą się, że ukraińscy emigrancki wtopią się w polskie społeczeństwo niczym wspólnota wietnamska. Nie będą zawracać państwu polskiemu głowy. Schowają się w niszach rynkowych i kulturalnych.
Elity PiS zapominają, że emigracja ukraińska jest nie tylko wielokrotnie większą od wietnamskiej. Zatrudniona jest już we wszystkich sektorach polskiej gospodarki. Zapominają, że ta emigracja ma po drugiej stronie granicy własne państwo. Nadal nie ustabilizowane, skonfliktowane.
Skutki braku polityki
W efekcie takiego sąsiedztwa do Polski przenosi się nie tylko ukraińska siła robocza, ale też spory i podziały polityczne stale obecne w ukraińskim społeczeństwie.
Niedawno został w Polsce aresztowany Ihor Mazur, weteran walk w Donbasie, aktywista nacjonalistycznych bojówek. Bo był poszukiwanym przez Interpol na wniosek Rosji. Po ukraińskich protestach wypuszczono go z aresztu i wykreślono z rejestru poszukiwanych. Ale problem rosnącego znaczenia faszyzujących, czy wręcz odwołujących się do nazizmu, ukraińskich ugrupowań pozostał. Czego w Polsce nie dostrzega się. Nie ma w Polsce instytucji, które by monitorowały takie zachowania wśród nowych emigrantów. Nie mówiąc już o edukowaniu ich w celu eliminowania złych wzorców. Zakazanych w Unii Europejskiej.
Żyjące w bańce „normalności nagrodo-katolickiej” elity i media PiS nie dostrzegają innych, chrześcijańskich religii. Albo traktują je z góry, protekcjonalnie.
I pewnie dlatego znowu nikt nie reaguje kiedy ukraińskie konflikty między prawosławnymi cerkwiami przenoszą się na teren Polski. Niedawno znany we wspólnocie prawosławnej monaster Świętych Cyryla i Metodego w Ujkowicach stał się miejscem walk między dotychczasowym patriarchatem moskiewskim a nowym kijowskim.
Cóż, można rzec, że takie spory i problemy nie są warte uwagi elit budujących „polski model państwa dobrobytu”, bo ci emigranci – Ukraińcy nie są przecież „normalnymi Polakami”.
Ale oni żyją w Polsce są, budują tutejszy „dobrobyt”. Wielu z nich zostanie u nas na stałe. I mają wszelkie prawa by państwo polskie otaczało ich swą opieką. Pomagało im w integracji ze społeczeństwem polskim. Zapewniało im dostęp do kultury narodowej i polskiej. Tworzyło warunki do wyznawania ich religii. Zapobiegało krzewieniu nienawiści narodowej, religijnej, politycznej.
Bez ich ciężkiej pracy i wysiłku program pogoni gospodarczej za Niemcami, tak pięknie wyartykułowany przez pana prezesa Kaczyńskiego, nie spełni nam się.