Założyciela i przewodniczącego łódzkiego Klubu Przyjaciół Prasy Lewicowej. To dzięki jego staraniom wielu dziennikarzy „Trybuny” i innych lewicowych mediów, a także ekspertów i działaczy społecznych, miało szanse spotykać i dyskutować z łódzkimi lewicowcami.
I nie tylko z nimi. Na spotkania Klubu, odbywające się na łódzkiej Piotrkowskiej, przychodzili ludzie o rożnych poglądach i wychodzili bez gniewu, złości, urazów. Bo Bogdan Płusa był szanowany przez różne środowiska polityczne. Wiem, bo na inauguracyjnym spotkaniu łódzkiego Klubu byłem.
Pożegnaliśmy Bogdana społecznika. Związanego z lewicą od czasów młodości w ZMS, działacza społecznego PZPR, potem SdRP i SLD.
Chłopaka z pokolenia awansu społecznego w Polsce Ludowej. Jej budowniczego, przepojonego pokoleniową „odpowiedzialnością za Rzeszowskie i Kieleckie”. Solidarnego i wspierającego awans młodych ludzi pochodzących z biednych środowisk. Zapamiętamy go kpiącego energią, pomysłami, gotowością do działania. Wiecznie w ruchu. Pewnie dlatego, że w młodości był sportowcem, potem działaczem sportowym. Kierował klubem sportowy METALOWIEC.
Swoje życiowe doświadczenia wykorzystywał w publikacjach na łamach „Trybuny”. Krytykował działalność polskiej prawicy. Celnie, czasem boleśnie dla niej, ale zawsze fair play.
Wydawało nam się, że będzie z nami zawsze.