GadzinowskiTrbuna
Always look on the bright side of life.
Prezydent Putin ma kiepską prasę w Polsce, i nie tylko. Jest adresatem licznych, plugawych określeń. Bidenowski „rzeźnik” to jedno z najdelikatniejszych z nich.
I jednocześnie ten plugawiony prezydent staje się demiurgiem wydarzeń, które jeszcze niedawno wydawały się nam niemożliwymi do zaistnienia. Chociażby przyjaźń ukraińsko – polska.
Jeszcze rok temu relacje polsko- ukraińskie przypominały tradycyjną „szorstką przyjaźń”.
Podczas oficjalnych spotkań przywódcy obu państw rytualnie ściskali swoje dłonie, zmuszając się do medialnych uśmiechów.
Za ich plecami trwał wieloletni konflikt polskiego IPN-u z jego ukraińskim odpowiednikiem. Wiosną każdego roku ożywiali się kresowiacy aby przypomnieć swych martwych. Ofiary wołyńskich rzezi. Jeszcze niedawno pan prezes Kaczyński zapewniał, że „Ukraina z Banderą do Unii Europejskiej nie wejdzie”, a pan poseł Kukiz, że nigdy im Wołynia nie zapomni. Ale wystarczyła tylko jedna „operacja wojskowa” ogłoszona przez „rzeźnika” i oba narody wręcz zakochały się w sobie! Od góry do dołu!
Pan prezydent Duda kumpluje się teraz publicznie z ich prezydentem, co wcześniej byłoby uznane za obciach. Pan prezes Kaczyński ruszył do Kijowa „jak Czarnecki do Poznania”, a pan poseł Kukiz sławę gierojom pieje niczym kiedyś te kury Ciechowskiego. Na dole przeliczne polskie rodziny,niezależnie czy Maryja czy Nie, na wyścigi przyjęły do swych domów miliony Ukraińców. Bez żadnych warunków wstępnych!
Dawne uprzedzenia, tradycyjny strach przez „czarnymi podniebieniami” naraz zniknął. Jak putinowską ręką odjął.
Nawet „Gazeta Wyborcza” zaprzestała nazywać batalion Azow, walczący bohatersko w obronie Mariupola, mianem „neonazistowskiego”. Ochrzciła go „skrajnie prawicowym”, co obecnie w Polsce jest rutynową publicystyczną pieszczotą.
Licznie przybyli do nas Ukraińcy zdziwili się wielce,że Polska stała się tak gościnna dla nich. Do tego okazała się dobrze zorganizowana,antyrosyjska,zadbana i czysta. Nic tylko się zakochać się.
Ale czy bez impulsu rosyjskiej swatki ta obecna miłość miała by inną szansę? Zauważmy, że moskiewski „rzeźnik” szybko zbliżył nie tylko ukraińskie i polskie narody. Iluż to amerykańskich prezydentów ileż to razy próbowało doprowadzić do ścisłego politycznego sojuszu administracji USA z politycznym kierownictwem Unii Europejskiej? Pod przewodem USA rzecz jasna.
Wspomnijmy jakich to przeróżnych sposobów Amerykanie się chwytali. Nawet Ojczyznę naszą w swojego konia trojańskiego przerobić chcieli.
Ale dopiero ostatnia putinowska „operacja” szybko i skutecznie zszyła politycznie USA z Unią Europejską i z resztą NATO i jeszcze z innymi światowymi sojusznikami. Żaden z poprzednich szczytów NATO nie zjednoczył Sojuszu Północnoatlantyckiego tak silnie jak teraz rosyjski prezydent. Dzięki niemu ożyły też,cierpiące od lat „na chorobę mózgową”, NATO i martwa intelektualnie Unia Europejska.
Rosyjska agresja z dnia na dzień rozwaliła postulowaną przez faszyzującą europejską prawicę koncepcję „Europy Ojczyzn”. Zamrożenie integracji Unii Europejskiej na poziomie luźnej federacji. Traktowanie Unii jak bankomat. Albo „brukselską stajnię skąd można konie kraść”, czym podniecali się podczas krynickiej debaty premier Orban i pan prezes Kaczyński.
Ostatnie przegrane wyborcze podobnych im politycznych koniokradów we Francji i Słowenii wskazują, że Unia Europejska będzie jednak zacieśniać swe federalne więzi. Reformować się. Martwa jeszcze niedawno idea wspólnej armii UE zyskuje teraz kolejnych zwolenników. Zwłaszcza plany stworzenia jednolitej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.
Dodatkowo wolę wstąpienia do NATO zgłosiły teraz Finlandia i Szwecja. Przez wiele lat państwa neutralne, pozostające poza blokami militarnymi.
To oczywiście ich suwerenna, strategiczna decyzja, ale inspiracyjnego wkładu prezydenta Putina w nią nie wolno nam pomijać.
Przez wiele lat debatowano w Unii Europejskiej o jej suwerennościach gospodarczych. O uzyskaniu niepodległości energetycznej, która miała być fundamentem suwerenności przyszłej innowacyjnej europejskiej gospodarki.
Debatowano bez większych efektów, bo najsilniejsze gospodarczo państwa Unii, takie jak Niemcy, Francja i niedawno Wielka Brytania, wolały prowadzić własną bilateralną politykę gospodarczą. Korzystną przede wszystkim dla grona najbogatszych państw w Unii.
Przez wiele lat gremia polityczne i intelektualne Unii Europejskiej debatowały i przyjmowały obietnice wieloletnich programów rozwojowych. Kolejne „strategie lizbońskie”, które w pełni nigdy nie zrealizowano.
Dlatego w świecie Unia Europejska coraz częściej była postrzegana jak zasobny, dostatni, miło zorganizowany „Dom Spokojnej Starości”. Unia małej stabilizacji. Już nie wzorzec szybkiej modernizacji,czym zachwycały ostatnio Chiny i państwa ASEAN.
Symbolicznym przejawem takiej rozjeżdżającej się, „wspólnej” polityki Unii jest rosyjsko- niemiecki gazociąg Nord Stream 2.
Miał być dla bogatych europejskich gospodarek stałym źródłem korzystnie kupowanych rosyjskich surowców. Budził sprzeciw w biedniejszej, antyrosyjskiej Polsce i państwach Europy Środkowo- Wschodniej. Także w USA zainteresowanych importem swego gazu skroplonego do Europy.
Przez wiele lat polscy politycy,wspierani przez swych okresowych sojuszników, próbowali zablokować ten gazociąg. Nie udawało im się to osiągnąć.
Aż przyszła jedna decyzja prezydenta Putina i kontrowersyjny rurociąg został zatopiony. Politycznie przynajmniej. Można?
Wiosną 2022 roku prezydent Putin zatopił nie tylko ów wspólny gazociąg. Otworzył też europejski rynek dla amerykańskiego, skroplonego gazu. Jak świetny komiwojażer.
A także swą agresją na Ukrainę zakończył naszą, kolejną La Belle Epogue. Czas pokoju, dostatku,zabawy, wzrostu gospodarczego w naszej Europie.
Przerwał czas niekończących się debat o niezbędnej konieczności odejścia od nieodnawialnych surowców energetycznych, konieczności tworzenia „zielonej ekonomii”, innowacyjnej i produkcyjnej gospodarki.
O niezbędnym oszczędzania energii, czyli w praktyce oszczędzania wszystkiego. Od żywności po elektroniczne gadżety. O konieczności zmiany stylów naszego, przeładowanego konsumpcją, życia.
Napadając na Ukrainę, eskalując konflikt z państwami Zachodu,czyli Polską też, odcinając demonstracyjnie dostawy swych surowców, prezydent Putin zmusi nasz europejski Dom Spokojnej Starości do realizacji obiecywanych od lat reform. Przekonał już europejską opinię publiczną, że z jego Rosją żartów nie ma. Dlatego też nie ma odwrotu od zapowiadanych w Europie reform.
Będą one będą wymagać od nas ogromnych wyrzeczeń, wzrostu cen wszystkiego. Ale im szybciej i głębiej zostaną przeprowadzone, tym szanse na dożycie poprawy będą większe.
Parafrazując znane, Rosjanom powiedzenie,teraz nam „Cofać się nie ma gdzie – za nami Moskwa”.
PS. Wszystkim młodym i reformatorskim polecam lekturę artykułu profesora Tadeusza Klementewicza na stronie sąsiedniej, czyli trzeciej.