2 maja 2024

loader

Recepty mentzenowskie

fot. Sławomir Mentzen / Facebook

W zeszłym tygodniu zapoznałem się z tekstem kolegi Kulaska na temat sposobów traktowania Konfederacji. Generalnie towarzyszowi sekretarzowi generalnemu szło o to, żeby czynić z Konfederacją to samo co z PiS-em za pomocą ośmiu gwiazdek, i co do zasady jest zgoda. Ale od zasad bywają wyjątki. 

Z tego co mi wiadomo, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, oberlejtnant Mentzen nie wycofał się do dziś ze swojej piątki dla wyborców, w której zawarł m.in. postulat wypędzenia Żydów z Rzplitej. No bo wychodziło mu tak z badań, że tego właśnie domaga się ich elektorat. Badania to w końcu nauka. Nauka to wiedza. Wiedza to pieniądz i wolny rynek. A jak rynek wysyła jasny sygnał, a na rynku Mentzen się wszak zna, należy wyjść jego potrzebom naprzeciw. Chcecie Polski bez Żydów? Proszę bardzo. Gdyby, dajmy na to, wyborca Konfederacji zażądał lądowania Marsjan i wprowadzenia kary chłosty za cudzołóstwo (to drugie jest całkiem możliwe do wyobrażenia), a wewnętrzne badania partii by to potwierdziły, Mentzen i spółka obiecają co trzeba. Bo z nauką i jej wynikami się nie dyskutuje. 

Sposób ów prowadzenia dyskursu publicznego z ludem oraz robienia polityki na podstawie badań focusowych wydaje się być cokolwiek średni. Jeśli bowiem człowiek nie ma nic do powiedzenia i musi szukać pomysłu na siebie pośród gawiedzi, to jest to wówczas wtórna polityka, tzn. polityka mentzenowska. Właściwe podejście jest odwrotne. To ja mam coś do powiedzenia ludziom i jeśli kupują moje pomysły, idę do partii albo zakładam własną. Nie o tym jednak dziś chciałem, ale o tym, czy, podług recepcji sekretarza Kulaska, Konfederację należy uznać za „trędowatą” i otoczyć kordonem sanitarnym, czy może…spróbować zagadać. 

Dyskusja na temat traktowania Konfederacji

Widzę to tak; dopóki Mentzen otwarcie nie wypowie się publicznie na temat swoich antysemickich wykwitów, nie przeprosi za nie i nie wycofa się z nich, nie można z nim ubić nic więcej niż muchy w ustępie; tak jak nie można zadawać się z zadżumionym, żeby się nie zarazić. Załóżmy jednak, że pod wpływem silnych emocji, alkoholu albo badań na zlecenie, Mentzenowi wyszłoby, że z tymi Żydami to jednak przeginka. Co wtedy? Dać szansę, czy nadal traktować per noga. Ja mówię: dać. 

Po tych słowach wielu z was zapewne opluło kawą monitor a papierową gazetę cisnęło w kąt. Bo jakże to tak-paktować z faszystami? Cóż…Zrzućcie z siebie trykoty na sekundę i zobaczcie na metce, gdzie zostały wyprodukowane. Politycy, rozpłaszczcie się i zerknijcie w skład materiałowy swoich drogich garniturów, a potem zzujcie trzewiki i sprawdzicie, jaki kraj i czyje, małe rączki je obstalowały. Jak świat światem, rozmawia się z bandytami, złodziejami, oszustami i dilerami, którzy działają w majestacie prawa, bo taka jest polityka w której się nurzamy; ta wielka i ta mniejsza. Dlatego właśnie do Mentzena trzeba przyjść i posłuchać, co ma do powiedzenia. Choćby na temat systemu podatkowego. A potem skrosować jego pomysły z jego elektoratem; ludzi młodych, wykształconych; prowadzących działalność albo zżymających się na ZUS, który zabiera im co miesiąc jedną trzecią pensji. Dzisiaj to już żaden prekariat, ale najnormalniejszy proletariat XXI wieku. To także nasz elektorat. I zaręczam Wam, są pośród niego i tacy, którzy nie mają nic przeciwko mniejszościom albo Żydom, ale mają już sporo naprzeciw wobec grabieżczej polityki państwa i rozdawnictwa dla darmozjadów. Nie kwestionują tego, że trzeba płacić podatki. Ale nie chcą być w biały dzień okradani. Bo, podobnie jak ja, nie wierzą że Państwo wie lepiej, co jest dla nich dobre. Wbrew pozorom, te równania nie są rozłączne, Da się to pożenić. Jeśli jest oczywiście dobra wola. Polityczna i czysto ludzka. 

Jeśli lewica w Polsce chce coś znaczyć i spróbować wrócić do stanu posiadania sprzed komisji Rywina, musi być formacją szeroką. Tak jak w cywilizowanej Europie, gdzie największe partie lewicowe czy socjaldemokratyczne, mają w swoich szeregach wiele nurtów i mówią bardzo często wielogłosem. Nikt się tam nie zżyma na słowo liberał, zwłaszcza gospodarczy, bo i tacy są pośród europejskiej, lewicowej socjety. U nas, mam wrażenie, próbuje się, rękoma polityków i polityczek, wcisnąć lewicę w ramy ortodoksji i to tej najbardziej skrajnej; gdzie wolny rynek jest uświadomioną koniecznością, podatki muszą być wysokie a pensje i trzynastki waloryzowane co pół roku; socjal winien być dla każdego, a mieszkań pobudujemy sto tysięcy w rok albo dwa. A kiedy ktoś powie: sprawdzam, wnet staje się klasowym wrogiem i piewcą luksemburgizmu. Z tym że to sprawdzam jest bardzo często zasadne. Jakie sto tysięcy mieszkań? Z czego? Przecież nie mamy tylu cegieł i murarzy, żeby przeprowadzić tak gigantyczną operację. Może najpierw choć 10 tysięcy, ale z głową. 

Nie wiem czy recepty mentzenowskie na podatki są lepsze od naszych. Podobnie jak nie wiem, czy mama jest lepsza od taty. To zależy. Czasami najlepsza jest daleka kuzynka, a czasami sąsiad z klatki obok. O ile się go zna i wie, jak z nim rozmawiać. 

Jarek Ważny

Poprzedni

Klauzula na śmietnik

Następny

Rewolucja to żeńskie imię