10 grudnia 2024

loader

Religia jako spoiwo polskiej sceny politycznej

W apelu Kongresu Świeckości z początku 2017 roku skierowanym do wszystkich współobywateli, środowisk opiniotwórczych, organizacji społecznych i politycznych o zdecydowany sprzeciw wobec postępującej klerykalizacji kraju zawarte zostało następujące sformułowanie:

„Uważamy, że państwo nie powinno angażować się w zaspokajanie roszczeń Kościoła do wyłączności w kształtowaniu wyobraźni, moralności i edukacji społeczeństwa. Konfesyjnie zdefiniowany system wartości nie może być narzucany zróżnicowanemu światopoglądowo społeczeństwu, ponieważ oceny moralne dokonywane z tak jednowymiarowej perspektywy są krzywdzące dla wszystkich, którzy podstawy etyczne swojego życia opierają na równie mocnych, choć innych niż wyznaniowe podstawach.”

Odnosząc się wprost do rządzącego podówczas jak i obecnie układu politycznego wyraziliśmy oburzenie działaniami hierarchów Kościoła katolickiego przyjmującego „…rolę politycznego gracza – sojusznika i faktycznego, choć nieformalnego koalicjanta rządzącej formacji politycznej, za wspieranie której uzyskuje ogromne korzyści materialne pochodzące ze środków publicznych oraz uregulowania prawne pozwalające na dalsze nieskrępowane poszerzanie wpływu” zmierzającego do podporządkowania wszystkich sfer działalności państwa i aktywności jego obywateli regułom i rytuałom wyznania katolickiego.

Patrząc z perspektywy już ponad trzyletniego okresu systematycznego umacniania narodowo-katolickiej władzy i propagowanego przez nią wzorca tożsamościowego jaki powinien obowiązywać członka narodowej wspólnoty nie sposób nie zauważyć, że sytuacja polityczna w Polsce jak i stosunku społeczne uległy dalszemu dramatycznemu pogorszeniu. Dewastujący wpływ upolitycznionego religijnego fundamentalizmu na państwo i stosunki społeczne, utożsamianie polskości z wyznaniem katolickim i towarzysząca temu niechęć, a nawet jawna wrogość wobec osób LGBTQ+, ateistów czy innowierców spowodował wykluczenie tych grup społecznych z uczestnictwa w życiu publicznym. Wzrastają antagonizmy już nie tylko pomiędzy zwolennikami głównych sił politycznych, ale i pomiędzy różnymi środowiskami w ramach zróżnicowanych sił społecznych i politycznych. W sposób oczywisty tworzy to zagrożenie dla spójności państwa. Coraz częściej na ulicach miast manifestowany jest sprzeciw wobec różnych form nienawiści skierowanych obecnie głównie wobec środowisk LGBTQ+ przebiegający w konfrontacji z organami porządku publicznego, których działania cechuje narastająca skala agresji i przemocy. Wzniecanej przez obóz rządzący wobec przeciwników politycznych wrogości towarzyszy bogoojczyźniana narracja wywiedziona z doktryny religijnej w jej archaicznym, dosłownym przekazie wspieranym licznymi wystąpieniami hierarchii Kościoła katolickiego. Wszystko to razem prowadzi do smutnego wniosku, że kraj położony w środku Europy, niedawno aspirujący do uczestnictwa w rozwiniętej cywilizacji i kulturze zachodnioeuropejskiej stał się poligonem cywilizacyjnej „cofki” zafundowanej przez ultrakonserwatystów i katolickich nacjonalistów.

Jak to było możliwe i dlaczego Kościół katolicki postanowił zablokować rozwój cywilizacyjny kraju?

Religia była i jest w dalszym ciągu w Polsce podstawową forma świadomości społecznej czyli całokształtu charakterystycznych dla społeczeństwa treści i form życia duchowego, a religijna wizja świata pomimo systematycznej utraty atrakcyjności dla części społeczeństwa w dalszym ciągu jest uporczywie propagowana zarówno w systemie edukacji publicznej jak i funkcjonowaniu instytucji publicznych jak chociażby szpitale nie skrępowane konstytucyjnym obowiązkiem przestrzegania bezstronności w sprawach religijnych. Wprowadzenie religii do sfery publicznej w 1989 roku było konsekwencją życzenia Kościoła katolickiego odejścia od laickiego modelu państwa. Kościół w pełni świadomy swojej silnej pozycji w społeczeństwie i państwie, wspomagany przez autorytet papieża, dyskontujący często przesadnie wyolbrzymiane zasługi walki z komunizmem zdawał sobie sprawę, że wcześniej czy później będzie musiał zderzyć się ze skutkami społecznymi demokratycznego systemu rządzenia i nieuchronnym procesem laicyzacji. Samo panowanie w sferze światopoglądowej w zderzeniu ze współczesnością mogło nie wytrzymać próby czasu. W tej sytuacji przeciwdziałanie procesom osłabiającym jego pozycję i wpływy mogło wynikać jedynie z prawnego ich zagwarantowania i siły ekonomicznej jaką dawało pozyskanie majątku nieruchomego oraz stałych przysporzeń finansowych. Jak słusznie ktoś zauważył wprowadzenie religii do sfery publicznej miało nadać jej przymiot obiektywnej samo-oczywistości i konieczności funkcjonowania z nią w społeczeństwie i państwie przez wszystkich obywateli w tym niewierzących nawet w czasie wolnym i bez względu na osobisty wybór przekonań religijnych, światopoglądowych czy filozoficznych. W ten sposób każdy obywatel jest zmuszony odnosić się do religii w każdym aspekcie swojej aktywności, nawet jeżeli nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek wyznaniem. Praktycznie, żyjąc w Polsce, zmuszony jest konfrontować się z religią i jej reprezentantami zarówno w szkole własnych dzieci, w urzędzie i w szpitalu nie tylko z symboliką religijna ale i funkcjonariuszem Kościoła, a często też we własnym miejscu pracy unikając natarczywego towarzystwa katechety na wyższych uczelniach i w wielu innych sytuacjach .W sposób oczywisty narusza to podstawowe prawa do wolności człowieka, a mianowicie wolności od religii jak i nieujawniania swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.

Uzasadnieniem wprowadzania religii do sfery publicznej, a przede wszystkim szkolnictwa była rzekomo dążenie państwa do realizacji zasady pluralizmu światopoglądowego, poszerzania przestrzeni wolności m.in. poprzez równouprawnienie wyznań religijnych i umacnianie postaw tolerancji, otwartości i poszanowania różnorodności. Takie właśnie cele miała realizować m.in. szkoła publiczna, do której wprowadzona została katecheza. W efekcie wprowadzenia lekcji religii do planu zajęć szkolnych, jako przedmiotu nieobowiązkowego, osiągnięty został rezultat zupełnie odmienny od założonego. W pokoleniu wykształconym w systemie edukacji publicznej w ostatnich trzydziestu latach, poza ogólnym spadkiem poziomu nauczania wynikającym także z różnych innych niż katecheza czynników, nastąpił radykalny wzrost postaw ksenofobicznych, rasistowskich, przejawów nietolerancji i religijnego fanatyzmu. Uzewnętrzniane ich następuje w manifestacjach politycznych, imprezach partyjnych, ceremoniach religijnych towarzyszących wydarzeniom organizowanym przez partie i ruchy polityczne odwołujące się wprost do tradycji nacjonalistycznej i religijnej. Okazuje się, że w XXI wieku skutecznie przywoływane są i wyciągane z lamusa historii wzorce organizacji patriarchalnego społeczeństwa, autorytarnych rządów, religijnego porządku społecznego, symboliki rycerskiej czy zakonnej i są one atrakcyjne dla młodszej i starszej klienteli ugrupowań politycznych zbijających na nich swój kapitał polityczny. Oznacza to, że skuteczne wdrukowanie symboliki religijnej, terminologii, celebry, a w końcu całej religijnej wizji świata w proces wychowania i edukacji przynosi wymierne rezultaty polityczne. Operowanie terminologią wywiedzioną z przekazu religijnego do opisu świata i zachodzących w nim zjawisk, odwoływanie się do mitów i stereotypowych przekonań, wykorzystywanie wartościujących ocen i odniesień do różnych środowisk ludzkich i podane ich w możliwie radykalnej formie zawiera wystarczający ładunek energetyczny by przyciągnąć rzesze zwolenników.

Zarówno klerykalizm jak i autorytaryzm są skierowane przeciwko demokracji, niszczą jej instytucje i osłabiają pozycje organizacji politycznych i obywatelskich. Godzą w klasę polityczną odbierając jej pozycję i apanaże, a więc cieszą się sympatią dużej części rozczarowanych demokracja obywateli. Łatwość z jaką klerykalizm i autorytaryzm zdobyły akceptacje przeważającej części społeczeństwa ujawnił całą słabość demokracji parlamentarnej, ale i uzależnienie mentalne polityków od podporządkowania panującej świadomości społecznej i zależności od Kościoła jako najsilniejszej instytucji w Polsce. Dlatego właśnie klerykalizm polityczny stał się najbardziej popularną, dominująca formą politycznej ekspresji. Jako narzędzie proste w użyciu, nie wymagające intelektualnych wygibasów i przechodzenia twórczej męki tworzenia nowych koncepcji z nadzieją na zdobycie poparcia, a skutek daje pewny bo mieszczący się w siatce pojęciowej większości ludności w kraju, jest bezpieczne bo akceptowane w głównym nurcie obecnie obowiązujących politycznych standardów, a co więcej daje możliwość bezpiecznej konkurencji w ramach tego nurtu i nawet ewentualnego zdobycia przychylności Kościoła katolickiego jako głównego zwornika, stabilizatora i gwaranta rządów narodowo-katolickiej prawicy. Nawet pozycja w ramach rządzącej koalicji, jak się można przypuszczać, uzależniona jest od akceptacji Kościoła, gdyż trudno byłoby inaczej wytłumaczyć arcykatolickie harce na środowiska LGBTQ+ wyczyniane z inspiracji kierownictwa partii, która koalicję tą współtworzy .

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Najnowszy numer dwumiesięcznika „Res Humana”

Następny

Mamy was wszystkich za nic!

Zostaw komentarz