1 grudnia 2024

loader

Śmieciówkowy horror

Pandemia wirusa SARS-CoV-2 obnażyła słabość współczesnych państw. Czeka nas kryzys i głęboka recesja. Im gorszą pozycję w hierarchii społecznej zajmujesz, tym mocniejsze konsekwencje zaistniałej sytuacji poniesiesz.

Model produkcji towarów i dystrybucji usług oparty o dywersyfikację ryzyka, bez dywersyfikacji zysków, wysadzi naszą gospodarkę w powietrze, a po wszystkim może nie być czego zbierać.

Bez pracy i pieniędzy

Odkąd rząd podjął decyzję o zamknięciu galerii handlowych, pracownicy drobnych usług pozostają odcięci od możliwości zarobkowania. Cierpią zatrudnieni w gastronomii, handlu, przedstawiciele branży MICE (turystyka biznesowa), przewodnicy wycieczek, organizatorzy targów i imprez masowych. Po głowie dostał transport osobowy. Czy rząd im pomoże? Przedsiębiorcom pewnie tak. Pracownicy, którzy – w większości przypadków z naruszeniem Kodeksu Pracy – faktycznie przymuszeni zostali do podpisania umowy zlecenia lub umowy o dzieło, zostali zostawieni na pastwę losu. Dochody większości zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych urwą się 14 marca 2020 r.

Rząd wiedział

Rząd PiS doskonale wie o problemie. Sam obiecywał ukrócić patologie śmieciowego rynku pracy, był adresatem licznych apeli lewicy i związków zawodowych. Przez chwilę nawet wydawało się, że ma zamiar coś z problemem zrobić, bo wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej także dla osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych było ruchem dobrym. Ostatecznie jednak rządy PiS ugięły się pod naporem lobby wielkiego kapitału, a ten do perfekcji opanował indywidualizację zysków i uspołecznianie strat. Przypomnijmy, że w ogromnej większości przypadków polscy zatrudnieni na umowach zlecenie powinni mieć umowy o pracę. Gdy zleceniobiorca musiał wykonywać zlecenie w ściśle określonym miejscu i czasie i pozostawał w zależności od zleceniodawcy, gdy zlecenie nie mogło być wykonane przez osobę trzecią, gdy umowa koniecznie jest odpłatna, gdy zleceniodawca sprawuje nadzór nad zleceniobiorcą – należy się etat. Tak wynika z Kodeksu Pracy.

Kryzys uderzył w najsłabszych

Wśród zatrudnionych w oparciu o umowy cywilnoprawne, większość to osoby wykonujące proste prace, wymagające niskich kwalifikacji, próżno od nich oczekiwać doskonałej znajomości prawa pracy i własnych praw. Od kilku dni kilka milionów ludzi, z dnia na dzień, bez możliwości przygotowania się, znajduje się na przymusowym bezrobociu. Bez prawa do zasiłku, bez możliwości ubiegania się o wypłatę za czas przestoju. Gdy osoba pracuje na umowie o pracę i z niezawinionych przez nią powodów wykonanie pracy nie jest możliwe, odpowiedzialność za zaistniałą sytuację ponosi pracodawca, a prawo pracowników do wynagrodzenia podlega ochronie (Art. 81 §2 Kodeksu Pracy). Gdy nie ze swojej winy nie pracuje zatrudniony na umowie zlecenie, pracodawca tylko śmieje mu się w twarz.
Nietrudno się domyślić, że nagła utrata wynagrodzenia w sytuacji, w której osoby na śmieciówkach – czyli takie jak ja – przeznaczają średnio 50 proc. wynagrodzenia na wynajęcie mieszkania/pokoju, spowoduje, że osoby te albo nie będą miały co jeść, albo nie będą miały gdzie mieszkać. Przychylni lokatorom landlordzi zapewne zgodzą się na czasową redukcję kosztów wynajmu. Nieprzychylni – lokatorów wyrzucą.

Obok społecznego jest też aspekt czysto epidemiologiczny: niewolniczy model zatrudnienia, oparty o śmieciówki, będzie gwoździem do naszej trumny. W okresie poprzedzającym stan zagrożenia epidemicznego, osoby zatrudnione na umowy zlecenia, mimo złego samopoczucia, przychodziły do pracy. Nic to, że osoba osłabiona jest dużo bardziej podatna na infekcję koronawirusem, i – choć często przecież młoda – na rozsiewanie tego wirusa dalej. Ile osób w Polsce przychodziło do pracy i potencjalnie dalej rozsiewało koronawirusa? Gdyby osoby te objęte były ubezpieczeniem chorobowym, w przypadku wystąpienia pierwszych symptomów mogłyby poddać się domowej kwarantannie.

Prywatyzacja zysków, uspołecznienie strat

Pozostaje też sprawa zwykłej uczciwości. Pracownicy ponoszą negatywne konsekwencje spadku (braku) obrotów, natomiast w czasie, gdy te obroty rosły, nie mieli z tego tytułu żadnych korzyści. Jeżeli firma funkcjonuje przez 13h dziennie, płacąc 17 zł/h, to koszty stałe zatrudnienia wynoszą 221 zł/dzień. Dlaczego zatem, skoro pracownicy nie dostają wynagrodzenia w czasie, gdy firma nie działa, nie jest tak, że dostają pewien procent od przychodu powyżej 221 zł? System oparty o śmieciówki stworzył dla tzw. “przedsiębiorców” idealny model dywersyfikacji ryzyka bez dzielenia się potencjalnymi zyskami.

Czy czegoś nas to nauczy?

Żyjemy w państwie z kartonu i obecny kryzys powinien dać wszystkim do zrozumienia, że to się powinno zmienić. Ale czy się zmieni – wątpię. Prędzej spodziewam się narastania nastrojów ksenofobicznych, antyeuropejskich, antyglobalizacyjnych, wsobnych, zarządzania strachem. Globalizacja rozmontowała państwa z ich aparatem reagowania, zniszczyła wspólnotowość, doprowadziła do skrajnej atomizacji, w której – przez radykalnym indywidualizm – nie da się przeciwstawić poważnym zagrożeniom. Obawiam się, że odpowiedzią na ten brak wspólnotowości będzie wspólnotowość ekskluzywna, taki faszyzm 2.0.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Co myślą sobie Polacy

Następny

Nie wiem

Zostaw komentarz