Prezydencki samolot nigdy nie uderzył w brzozę. Rosyjscy kontrolerzy niejako współdziałali ze sprawcami wybuchu. Załoga nie popełniła błędów. Mgła nad Smoleńskiem była, ale nie o to chodzi. Śmierć Lecha Kaczyńskiego i towarzyszy spowodował wybuch termobaryczny.
Raport liczy razem z załącznikami ponad 10 tys. stron i spełnia dwie ważne role: daje rzekomo naukowe uzasadnienie tezy o zamachu na prezydencki samolot i usprawiedliwia wieloletnie istnienie samej komisji.
Wystąpienie Antoniego Macierewicza w Sejmie było ilustrowane slajdami, symulacjami i zdjęciami. Wśród nich na honorowym miejscu było zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina z 10 kwietnia 2010 roku.
Już dla laika, do którego dotarły podstawowe fakty o katastrofie (a opisywano ją w szczegółach tysice razy) widoczna była pewna manipulacja, pewne płynne przechodzenie do porządku dziennego nad argumentami, które byłyby niewygodne dla autorów raportu.
I tak konsekwentnie pomijano wskazania instrumentów z kokpitu, alarmujące o niebezpiecznej utracie wysokości nakazujące odejście od ziemi w trybie natychmiastowym.
Pomijano też fakt, że nagrania rozmów w kokpicie nie dotyczą rzekomej eksplozji, która miałaby mieć miejsce jeszcze przed uderzeniem w brzozę.
Dziennikarzom, próbującym zadać to pytanie, Antoni Macierewicz odpowiadał, mało finezyjnie wekslując odpowiedź na inne tory.
Teza raportu była znana już od wczoraj: „akt bezprawnej ingerencji”. Jej efektem miały być dwie eksplozje, oczywiście, bomb (bomby) barycznej.
A zatem : śmierć pasażerów nastąpiła w wyniku wybuchu, a nie uderzenia samolotu o ziemię. Warto przeczytać jeszcze raz i dobrze to zapamiętać, bo najwyraźniej taka będzie teraz oficjalna wykładnia zdarzeń. Wybuch termobaryczny.
Antoni Macierewicz po raz kolejny uroczyście unieważnił poprzedni, oficjalnie przyjęty raport komisji Jerzego Millera z 2011 roku, przy jednoczesnym twierdzeniu, że raport komisji samego Macierewicza przynosi niepodważalne dowody na eksplozje.
Raport podkomisji Macierewicza sugeruje też, że dowody były fałszowane lub niszczone przez stronę rosyjską.
Macierewicz mówił też podczas prezentacji, że polska strona miała zablokowany dostęp do badań dokumentacji wraku.
Prezydencki samolot nigdy nie uderzył w brzozę. Rosyjscy kontrolerzy niejako współdziałali ze sprawcami wybuchu.
A ewindentne błędy załogi? Ależ sprawa jest prosta, zostały „zmanipulowane”.
Stwierdzono obecność materiałów wybuchowych, ale zostało to przez polską prokuraturę wojskową „ukryte”.
Rosjanie cięli szczątki samolotu, by ukryć prawdę o wybuchu. To tylko niektóre z tez przedstawionych przez raport podkomisji Macierewicza.
Można się spodziewać, że najbliższe dni w polskiej przestrzeni publicznej zostaną zdominowane przez kolejna falę dyskusji, kłótni, insynuacji i wzajemnych oskarżeń o najcięższe przestępstwa związane z przedstawionym rzez Macierewicza raportem. Pozwoli to odwrócić uwagę od spraw ważniejszych.
Gdyby ktoś przypadkiem przegapił raport Macierewicza, ewentualnie nie był aż tak zainteresowany technicznymi szczegółami, o zbrodni i zamachu w Smoleńsku mówi też Jarosław Kaczyński .
9 kwietnia zwrócił uwagę, że uroczystości rocznicowe odbywają się w szczególnym momencie. „Miejmy nadzieję, (…), że nie tylko pozwoli na ujawnienie pełnej wiedzy na temat wszelkich okoliczności związanych z tragedią 10 kwietnia 2010 r., ale także, że ta prawda zostanie powszechnie przyjęta w wolnym świecie (…) Pełnoskalowa napaść Rosji na Ukrainę, bestialstwo barbarzyńskiego najeźdźcy dobitnie świadczy o tym, że reżim Putina jest zdolny do wszystkiego, że nie cofnie się przed niczym” czytamy w liście prezesa PiS do do uczestników smoleńskich uroczystości na Jasnej Górze.