8 listopada 2024

loader

Socjaldemokracja – nadzieja w predystrybucji?

Niedawno ukazał się w prasie wywiad z Marianą Mazzucato, włoską profesorką, uważaną za jedną z czołowych ekonomistek świata. Uczona odnosi się do spraw odnowy gospodarek po pandemii, i do działań (a raczej ich braku) wychodzących naprzeciw wyzwaniom klimatycznym, społecznym, oraz do sposobów wykorzystania w tym zakresie Funduszu Odbudowy UE.

Jest to odniesienie generalnie krytyczne wobec rządów i polityków, w tym wobec zaangażowania oraz roli lewicy w tej kwestii:
„Lewica stała się leniwa intelektualnie. To dotyczy zarówno Ameryki Łacińskiej, jak i Europy… Cały dyskurs skupia się na redystrybucji. Nie ma prawdziwej, sugestywnej, powszechnej narracji, która by wyjaśniła skąd bierze się bogactwo. Ja coraz bardziej wierzę w potrzebę dyskusji o predystrybucji. Jak moglibyśmy stworzyć lepszą, większą wartość w inny sposób, zamiast zbierać resztki ze stołu kapitalizmu…? Oczywiście potrzebujemy progresywnej polityki fiskalnej, aby dokonywać sensownej redystrybucji, ale postępowa agenda musi się skupić również na tworzeniu bogactwa. Jeśli skupimy się tylko na redystrybucji, to wkrótce nie będzie czego redystrybuować.”

Powyższa ocena zdaje się potwierdzać, iż zagadnienie redystrybucji/ predystrybucji powinno się dziś stawać jednym z istotnych tematów socjaldemokracji, a przyjęcie dobrych w tej sprawie rozwiązań – lekiem na słabą pozycję lewicy na politycznej scenie Europy, Polski, której najbardziej dramatycznym następstwem jest wzrost prawicy, w tym skrajnej, i wielorakie polityczno-społeczne tego implikacje.

Winę za ów dramatyczny dla społeczeństwa/człowieka/przyrody stan ponosi między innymi: ideowo-programowy zastój lewicy, bierność w poszukiwaniu i formułowaniu nowych idei oraz niezdolność do wyjścia naprzeciw coraz to nowym wyzwaniom ze strony kapitału. Jeśli socjaldemokracja będzie dalej uparcie trwać tylko przy swoich, tradycyjnych kanonach i postulatach, nie może liczyć na odrodzenie i wzrost poparcia. Formacja musi się zdobyć w zakresie ideowo-programowym, w sferze ekonomiczno- społecznej, na przekroczenie ram klasycznej myśli socjaldemokratycznej. Doszła, bowiem do punktu, w którym musi odpowiedzieć sobie na pytania, czy z obecnym kapitalizmem powinno być jej dalej po drodze? Lub/i, czy za pomocą swoich tradycyjnych zasad i narzędzi, będzie w stanie zwalczyć bardzo negatywne, społeczne skutki aktualnej formuły tego systemu?

Konieczność takiej refleksji wynika z obecnego stanu kondycji socjaldemokracji. Gdy za jej kryterium przyjąć znaczenie formacji na scenach politycznych Europy (skalę uczestnictwa w rządzeniu), można tę kondycję określić, jako wyraźnie słabnącą. Ocena ta staje się jednak jeszcze bardziej surowa, gdy za wskaźnik posłuży kwestia nie tyle formalna (stopień partycypacji we władzy), ile problem stanowiący sens istnienia formacji: jak w ostatnich dekadach udawało się jej strukturalne cywilizowanie systemu, zapobieganie przepaściom społeczno- ekonomicznymi, walka z dewastacją środowiska naturalnego?

Nie był to dobry czas socjaldemokracji. Ustępstwa wobec kapitału (korporacji), odchodzenie od idei i praktyki państwa dobrobytu, na rzecz trzeciej drogi itp., wpływały/ wpływają na bardzo niekorzystne dla lewicy decyzje wyborcze obywateli, na przenoszenie ich poparcia na prawicę, nierzadko skrajną.

W wyniku splotu tych i innych jeszcze czynników, i osłabieniu pozycji, przed formacją staje zadanie, określenia „jakby na nowo” swojej roli i miejsca w obecnej sytuacji społeczno-politycznej, określenia stosunku do obecnego etapu kapitalizmu, i przede wszystkim do aspiracji i dążeń mas ludowych.

Biorąc pod uwagę te uwarunkowania oraz wynikające z nich imperatywy, warto by było, aby polska lewica w okresie tworzenia nowej jakości organizacyjnej, a wkrótce i programowej, uwzględniła także – jako swoisty wkład ideowy do nowej formacji lewicy – sugerowane niżej, choć zapewne nietypowe z punktu widzenia klasycznej socjaldemokracji, rozważenie problemu redystrybucji/ predystrybucji.

Mianowicie, jeśli główna, choć w uproszczony sposób tu nakreślana myśl socjaldemokracji (w sferze społeczno-ekonomicznej) sprowadza się do trzech punktów: tak – dla gospodarki rynkowej; tak – dla własności prywatnej; nie – dla biedy oraz nadmiernych różnic egzystencjalnych pomiędzy ludźmi (dot. ich bytu materialnego, kulturowego), poniższe propozycje – nie naruszając tych kanonów, i również zawierając się w pewnej triadzie – idą dalej. Zatem: tak – dla rynku; tak – dla własności prywatnej; ale, nie – dla własnościowego rozwarstwienia (w zakresie własności środków produkcji: wytwórczych, usługowych, finansowych, intelektualnych, technologicznych/SI) pomiędzy członkami społeczeństwa.
Za punkt wyjścia do wyartykułowania, i uzasadnienia tezy wiodącej tych refleksji (nie, dla rażących różnic własnościowych; tak, dla sprawiedliwych, wyrównanych stosunków oraz struktury własności), przyjmijmy podstawowy kanon myśli socjaldemokratycznej, zasadę powiększonej redystrybucji dóbr (obecnie: produktu krajowego brutto – PKB, w przyszłości będą to prawdopodobnie inne parametry).

Powiększona redystrybucja PKB/ dóbr, jest wyróżnikiem, swego rodzaju znakiem socjaldemokracji, odróżniającym ją od innych kierunków polityczno-ideowych. Wszakże, pod społecznym ciśnieniem, także opcje centrowe, centro-prawicowe zaczynają coraz częściej sięgać po jej instrumenty.

W tym kontekście redystrybucja to nic innego, jak – w pewnym uproszczeniu – przeniesienie (przez państwo) części wytworzonych dóbr, środków (PKB) od ludzi, grup, klas, posiadających ich dużo lub więcej, do ludzi, grup, klas uboższych. Taka redystrybucja spełnia pewną rolę socjalno-ekonomiczną – zapewnia minimum egzystencjalne ludziom biednym; i moralną – zapewnia jakieś minimum godności.

Panowały i panują opinie wygłaszane w szczególności przez neoliberalnych, prawicowych adwersarzy socjaldemokracji, że zwiększona redystrybucja powoduje obniżanie tempa rozwoju, wydajności pracy i efektywności gospodarowania. Iż socjaldemokracja, przesuwając powiększoną część wytworzonego produktu na spożycie, psuje gospodarkę, którą później oni (prawica, neoliberałowie) muszą naprawiać. Wprawdzie obecna sytuacja wybija chwilowo z rąk wymienionych sił powyższe argumenty, to jednak nie usuwa rzeczywiście ważnej dla socjaldemokratycznej lewicy kwestii, w wymiarze długofalowym. Mianowicie, czy jest możliwa realizacja powiększonej redystrybucji tak, by nie obniżała skali postępu (rozwoju), przeciwnie, aby go stymulowała? A jeżeli jest możliwa, to, na czym by mogła polegać?

Konieczność reinterpretacji przez socjaldemokratyczną lewicę, sposobu rozwiązywania tego dylematu wynika z przebiegu i skutków procesów polityczno- społecznych zachodzących w ostatnich dekadach XX i pierwszych dekadach XXI wieku, pogarszających najogólniejsze warunki funkcjonowania takich kierunków ideowo-politycznych, jak socjaldemokracja. Spośród tych założeń, idzie między innymi, o jej stosunki z kapitałem, który klasyczne jej postulaty, o sprawiedliwszy podział dóbr, kwituje tezami: o potrzebie oszczędzania; groźbami przeniesienia produkcji w rejony świata, gdzie koszty są mniejsze.

Ale, są też oczywiście i okoliczności obiektywne. Idzie o to, iż burzliwy rozwój nauki i technologii/SI powoduje, w procesach pracy, coraz powszechniejsze zastępowanie ludzi maszynami, a tym samym wzrost bezrobocia strukturalnego, które to z kolei przyczynia się do narastającego marginalizowania klasy pracowników najemnych, stanowiącej tradycyjny elektorat socjaldemokracji.

Wymienione wyżej, lecz i inne jeszcze uwarunkowania sprawiają, iż socjaldemokracja, jeśli zamierza realizować swoje wartości i cele, powinna – w odpowiedzi na owe uwarunkowania, oraz na wyzwania wynikające z aktualnych (kryzys pandemiczny, postpandemiczny), oraz fundamentalnych procesów i zjawisk polityczno-ekonomicznych obecnej doby (z jednej strony – z dominacji obecnej formy ustroju, ale z drugiej, ze strukturalnego kryzysu tej formy) – inaczej niż dotychczas potraktować swe klasyczne kanony, instrumenty, mechanizmy, działania. Do nich należy również dziedzina redystrybucji PKB.

Uwzględniając to wyzwanie, i poszukiwanie sposobów działań wychodzących mu naprzeciw, można dokonać pewnego podziału (klasyfikacji) zagadnienia redystrybucji. Można podzielić ją (w umowny sposób) na aktywną i pasywną. Ściślej zaś, idzie oczywiście o podział dóbr (środków) podlegających redystrybucji, których charakter można by określić, jako właśnie pasywny lub aktywny.

Redystrybucja pasywna to ta jej część, która w swoim głównym wymiarze nie wpływa bezpośrednio na pobudzanie rozwoju gospodarczego (są to, m.in. nakłady na usługi społeczne, edukację, ochronę zdrowia, kulturę, na świadczenia zapewniające klasom i warstwom uboższym podstawy egzystencji).

Redystrybucja aktywna to ta z kolei jej część, albo, te rodzaje przesuwanych środków, które będą pobudzać postęp, rozwój społeczno-ekonomiczny. Zaliczamy tutaj nakłady na naukę, inwestowanie w innowacje, w ekologię, ale również i w edukację.

Ale, na sprawę redystrybucji można spojrzeć jeszcze inaczej (niż według klucza aktywna – pasywna). Można ją rozumieć tak jak dziś, jako bardziej zrównoważony i sprawiedliwszy podział wytworzonych dóbr, lecz można także zacząć rozumieć zagadnienie redystrybucji po nowemu, za czym optuję, jako bardziej zrównoważony i sprawiedliwszy podział, również czynników i możliwości tworzenia dóbr. Nie trzeba dodawać, że zrównoważony (sprawiedliwszy) podział czynników tworzenia dóbr powinien pociągać za sobą niejako automatycznie, zrównoważony, sprawiedliwszy podział dóbr wytworzonych.

Jest sprawą oczywistą, iż – gdy redystrybucję potraktujemy, jako czynnik mający pobudzać też postęp ekologiczny, ekonomiczny – taką, stymulującą funkcję bardziej wypełni redystrybucja aktywna, oraz redystrybucja czynników tworzenia, niż redystrybucja dóbr konsumpcyjnych i pasywna. Jeżeli, zatem założyć jak wyżej (że redystrybucja ma również stymulować rozwój, oraz, że tę rolę wypełni raczej redystrybucja czynników tworzenia dóbr, a nie podział samych dóbr), to muszą się również nasunąć pytania: o redystrybucji jakich to czynników tu myślimy, lub, redystrybucję, jakich to czynników, dla zdobycia celu należy powiększać? A zatem, jakie w ogóle mamy czynniki rozwoju, postępu, wzrostu?

Dwa podstawowe to praca i kapitał. Dziś dochodzi trzeci czynnik: informacja, wiedza, technologia/SI (sztuczna inteligencja), nauka. One zawsze były czynnikami rozwoju, ale teraz ich znaczenie staje się szczególne w związku z wyższym etapem ich rozwoju. Lecz, czy nauka, wiedza itd., są samoistnymi i autonomicznymi czynnikami rozwoju? Wydaje się, iż są raczej „nową formą kapitału”, i „nową formą pracy”, nie zaś bytem samoistnym. Ale to jest temat do poruszenia przy innych okazjach.

Jeśli, więc mówimy o stymulującej rozwój i postęp roli redystrybucji, i widzimy możliwość realizacji tego zadania poprzez bardziej zrównoważony i sprawiedliwszy podział czynników tworzenia, to siłą rzeczy musimy mieć na myśli powiększoną redystrybucję również pracy, która jest jednym z owych podstawowych czynników rozwoju. Na przykład: dzielenie się pracą, poprzez skracanie czasu (dnia, tygodnia) pracy. Lecz sprawa nie jest prosta. Bo w wyniku dynamicznego postępu nauki, technologii (komputeryzacji, robotyzacji, informatyzacji), pracy nie będzie przybywać, lecz przeciwnie – ubywać. Są w tej kwestii znane opracowania: o społeczeństwie1/5; 20 plus 80 i inne. Czy to oznacza, iż należy rezygnować, w bieżącej i średniookresowej działalności z poszukiwań możliwości sprawiedliwszego dzielenia czynnika/czasu pracy, na przykład poprzez skracanie dnia, tygodnia pracy? Oczywiście nie!

Jeśli jednak patrzeć perspektywicznie i respektować założenie, iż redystrybucja winna pobudzać, a nie hamować rozwój/postęp ekonomiczny, społeczny, ekologiczny, kulturowy, konieczne jest rozważenie problemu, zwiększonej redystrybucji innych niż praca czynników twórczych. Innych, zatem czynnika kapitału, a dokładniej – własności. Własności wytwórczej, usługowej, naukowej, finansowej, wiedzy i technologii, intelektualnej, SI, jak i również redystrybucji zasobów edukacji, kultury, zdrowia itp.

Sposobem na to są działania przebudowujące stosunki i strukturę społeczną, a w tym własnościową, w kierunku uspołeczniania własności, łączenia (syntezy) pracy i własności środków produkcji – między innymi poprzez – rozwijanie własności pracowniczej, spółdzielczej. Bardziej konkretne propozycje, dotyczące już praktycznej realizacji tych zagadnień – przebudowy stosunków i struktury społecznej/ własności zawiera opracowanie będące podstawą do napisania niniejszego tekstu.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Wspomnienie o gen. Zdzisławie Rozbickim

Następny

Sadurski na dzień dobry

Zostaw komentarz