Rząd PiS szumnie zapowiadał wzniesienie – na 100 rocznicę Bitwy Warszawskiej 1920 roku – upamiętniającego ją obelisku na warszawskim placu Na Rozdrożu. Nie wyszło. Nie udała się im też realizacja planu muzeum Bitwy w podwarszawskim Ossowie. Ta indolencja czy brak woli sprawiają, że za namiastkę upamiętnienia tamtych wydarzeń nadal służyć musi muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. My natomiast korzystamy z okazji tej rocznicy, by przypomnieć jednego z wybitnych bohaterów tamtych dni, wielką, a znienawidzoną przez prawicę, historyczną postać polskiej lewicy.
100 lat temu, latem 1920 roku, powstał Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski z Julianem Marchlewskim na czele
Nie ma formacji bardziej podłej, mściwej i nierozumnej niż klerykalno-nacjonalistyczna reakcja polska. Jest zdolna do podłości wszelkich, choć uważa się za „sól ziemi polskiej”, za emanację „duszy polskiej”. Nie jest to niestety formacja już tylko historyczna. Ciągle żyje, bo ma niebywały dar przetrwania, odradzania się, a od kilku lat niepodzielnie rządzi Polską. Jedną z jej specjalności jest niszczenie pamięci o wybitnych ludziach i zastępowanie jej hołdami dla postaci co najmniej wątpliwej konduity. Z szeregów watażków „wyklęto-niezłomnych” gęsto najeżonych zbrodniarzami wojennymi zrobiła pierwszy szereg bohaterów narodowych. Z Juliana Marchlewskiego, rewolucjonisty, działacza ruchu robotniczego wywodzącego się ze szlachty polskiej, intelektualisty, wydawcy doktora ekonomii Uniwersytetu w Zurichu, człowieka, jak potwierdzają liczne świadectwa, szlachetnego, zrobiła zbrodniarza.
Biograficzny telegraf – od Włocławka do Nervi
Biografia i życiowy dorobek Marchlewskiego są tak bogate, że w krótkim, okolicznościowym (rocznica sierpnia 1920 roku) artykule prasowym można tylko zasygnalizować okruchy niektórych wątków – w intencji przypomnienia i oddania hołdu tej wspaniałej postaci.
Julian Marchlewski, urodził się 17 maja 1866 we Włocławku w rodzinie polsko-niemieckiej. Ojciec był Polakiem pochodzenia szlacheckiego parającego się handlem, matka – rodowitą Niemką z Westfalii, która przybyła do Włocławka, ABY zatrudnić się jako guwernantka. Stąd dzieci Marchlewskich, w tym Julian, uformowały się z dwóch językach: polskim i niemieckim. Julian Marchlewski był działaczem polskiego i międzynarodowego rewolucyjnego ruchu robotniczego i komunistycznego, współzałożycielem Związku Robotników Polskich i Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, działacz lewego skrzydła SPD, jednym z przywódców Związku Spartakusa, współtwórcą Kominternu (Międzynarodówki Komunistycznej), przewodniczącym Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, redaktorem prasy socjalistycznej (m.in. „Trybuny”, organu SDKPiL), publicystą i wydawcą, intelektualistą, człowiekiem głębokiej kultury i wiedzy. W latach 1884–1885 młody Julian należał do tajnego gimnazjalnego kółka marksistowskiego powiązanego z partią „Proletariat”. W 1887 rozpoczął w Warszawie pracę zawodową początkowo jako praktykant, następnie jako wykwalifikowany farbiarz.
Przez pewien czas wędrował po Saksonii i Szwajcarii jako robotnik. W 1889 był współzałożycielem Związku Robotników Polskich. Od listopada 1891 do listopada 1892 więziony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, uwolniony za kaucją, wyjechał do Szwajcarii, gdzie wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu w Zurychu. W 1896 uzyskał stopień naukowy doktora na podstawie dysertacji „Fizjokratyzm w Polsce”. W czerwcu 1902 wraz z przyjacielem Aleksandrem Helphandem (Parvusem), założył w Monachium przedsiębiorstwo wydawnicze „Dr J. Marchlewski und Co. Verlag Slavischer und Nordischer Literatur i stał się pierwszym wydawcą prozy Stefana Żeromskiego (m.in. „Popiołów”)”. Był członkiem Zarządu Głównego Socjaldemokracji Królestwa Polskiego, później przywódcą i głównym – obok Róży Luksemburg – ideologiem SDKPiL. Redagował m.in. czasopisma „Czerwony Sztandar”, „Przegląd Socjalistyczny” oraz „Sprawę Robotniczą”. Uczestnik rewolucji 1905–1907. Był szereg razy więziony, m.in. w Niemczech (Berlin). Po rewolucji przebywał w Cesarstwie Niemieckim, gdzie przyłączył się do lewego skrzydła SPD. Dla Marchlewskiego optymalnym rozwiązaniem kwestii narodowej na ziemiach zamieszkiwanych przez ludność polską była własna państwowość utrzymywana jeszcze długo po ustanowieniu ustroju socjalistycznego.
Pogląd ten odbiegał od typowych poglądów ówczesnych działaczy komunistycznych, w szczególności Róży Luxemburg. W 1919 roku był współtwórcą Kominternu (Międzynarodówki Komunistycznej). W tym samym roku prowadził rokowania z delegacją Józefa Piłsudskiego w Mikaszewiczach. W 1920 roku, postawiony został przez Lenina na czele Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski w Białymstoku. „Przywódcy TKRP (Polrewkomu, którego główną siedzibą był pałac Branickich w Białymstoku) mieli nadzieję, że w Warszawie wybuchnie powstanie rewolucyjne wywołane przez polskich robotników. Spodziewane ostateczne pokonanie kontrrewolucyjnej armii Piłsudskiego na przedpolach stolicy siłami Armii Czerwonej, miało tylko wzmocnić ducha bojowego proletariatu Warszawy. W nadziejach tych podtrzymał liderów Polrewkomu Michaił Tuchaczewski, obiecując, że stolica zostanie zdobyta najpóźniej 15 sierpnia. W tej decydującej chwili, kiedy ważyły się losy zarówno polskiej, jak i światowej rewolucji, Marchlewski wraz z Konem i Dzierżyńskim chcieli być bliżej centrum wydarzeń. Z tymi złudzeniami opuścili Białystok (…)” – cytuje D. Jakubowski za Tadeuszem Żenczykowskim. Od 1922 był pierwszym rektorem Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachodu w Moskwie, przewodniczący Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR). Przygotował program RKP(b) w zakresie dotyczącym rolnictwa. Od drugiej połowy 1923 roku nasilająca się choroba nerek coraz częściej wyłączała go z czynnego życia. W 1924 leczył się na Krymie. W grudniu wyjechał do Włoch, gdzie po czterech miesiącach pobytu wczasowego zmarł ( 22 marca 1925 w Bogliasco koło Nervi). W 1950 urna z jego prochami przywiezionymi z Berlina została złożona do grobowca na Powązkach Wojskowych w Warszawie (kwatera A6-0-B).
Człowiek, intelektualista, działacz
Zanim powstały obszerne biografie Juliana Marchlewskiego, trzy w PRL (Feliksa Tycha we współpracy z Horstem Schumacherem (1966), Bożeny Krzywobłockiej (1975) oraz krótki zarys biograficzny sporządzony przez Norberta Michtę (1979) i jedna po PRL, Dawida Jakobowskiego („Julian Marchlewski. Bohater czy zdrajca?” (2007), jego postać utrwalił w literaturze Stefan Żeromski, w swoim na gorąco niemal napisanym, słynnym reportażu „Na probostwie w Wyszkowie”. Żeromski opatrzył swoją relację z pobytu na tytułowym probostwie, po opuszczeniu go w noc z 15 na 16 sierpnia 1920 roku przez Marchlewskiego, Feliksa Dzierżyńskiego i Feliksa Kona, swoją namiętną, gniewną tyradą przeciw tym, którzy „na ziemię swoją sprowadzili najeźdźców”. Proboszcz parafii, na której przebywała wspomniana trójka działaczy, Wiktor Mieczkowski, odnotował (a także zeznał przed sądem wojskowym), że jego nocna rozmowa zwłaszcza z Marchlewskim, była rozmową z „wybitnym przedstawicielem warstwy inteligentnej”, a rozmówcę określił jako „typowego szlachcica polskiego, niskiego, o spokojnych rysach”. Ta opinia koreluje ze zdaniem Wacława Solskiego, który odnotował, że podczas rozmowy z Marchlewskim, „uderzył go jego wyjątkowo czysty, choć trochę staromodny, barwny i bogaty język”. Feliks Kon: „Był to natchniony wódz: jego mowa przenikała duszę masy. Mówił on o mękach i cierpieniach klasy robotniczej, wielkiej misji historycznej proletariatu, o nowym ustroju…”. Będąc natchnionym człowiekiem rewolucyjnej lewicy żywił jednocześnie Marchlewski wyraźny sentyment, a nawet fascynację polską kulturą, polskim imaginarium, nawet jej aspektem patologicznym: „dusza mi się rwie do polszczyzny. Ile dziwnego piękna jest w przeszłości Polski, nawet w okresie straszliwego upadku! Owi „Zebrzydowscy i Zborowscy w czerwonych deliach” – co za kanalie, ale jakie wspaniałe, bestie, w tym swoim rozpasaniu. Toć by tylko żywcem brać i do wściekłych jakich dramatów pakować!”. Cytował też frazę z „Wesela” Wyspiańskiego, że „Polska to wielka rzecz”. Ową polskość jednak „dywersyfikował”. Nie lubił polskości „legunów” , „ligawek” czy warszawskiego kołtuństwa. Bliski mu był polski nurt tradycji oświeceniowej, której poświęcił wiele miejsca w pracy dyplomowej napisanej na finał studiów w Zurichu w 1896 roku. Zarysował tam sylwetki i poglądów ludzi tej idei, Stanisława Leszczyńskiego, Stanisława Staszica, a w szczególności Hugo Kołłątaja, którą to postać najwyżej cenił i planował napisanie poświęconej mu monografii. Nazywał ich „najlepszymi mężami Polski”. Myślał też o napisaniu historii Polski, a w 1922 roku napisał wydane już po jego śmierci „Legendy o królach Polski”. Nie lubił natomiast Polski klerykalnego katolicyzmu, bo jeszcze jako uczeń gimnazjum we Włocławku doświadczył forsownych oddziaływań klerykalnych ze strony tamtejszego księdza-katechety. Jednak przede wszystkim był Marchlewski wielkim człowiekiem rewolucyjnej lewicy. „Marchlewski miał nadzieję, iż komunizm w Polsce przybierze łagodniejszą postać niż w Rosji. W referacie na VIII Zjeździe RKP (b) wysoko ceniący go Lenin następująco ustosunkował się do jego opinii: Jeden z najlepszych polskich towarzyszy komunistów, kiedy mu powiedziałem: „wy zrobicie to inaczej”, odrzekł: „Nie, zrobimy to samo, ale zrobimy to lepiej niż wy”. Na taki argument nie mogłem absolutnie nic odpowiedzieć” – czytamy w jednym z biogramów poświęconych Marchlewskiemu.
Julian Marchlewski był niewątpliwie jedną z kilku najwybitniejszych postaci polskiej, radykalnej lewicy rewolucyjnej, marksistą, internacjonalistą, człowiekiem szerokich horyzontów, komunistą (po jego śmierci nazywano go „najstarszym polskim komunistą”). Drogę życiową i ideową Marchlewskiego można określić jako integralną. Był jednocześnie komunistą niemieckim i radzieckim. Jako Polak był raczej socjalistą, a swoją działalność rozpoczynał u samych narodzin polskiego socjalizmu, przy partii „Proletaryat”. Jako człowiek lewicy był też człowiekiem kultury, a dla lewicy, zarówno socjalistycznej jak i komunistycznej kultura zawsze była jednym z najistotniejszych czynników postępu. Jednocześnie był postacią tak dalece nieszablonową, że budził dystans także w kręgach bliskich mu ideowo, a propaganda PRL miewała kłopoty z „wyprofilowaniem” jego wizerunku. Bardzo trafnie puentuje istotny dla nas dziś sens biografii Marchlewskiego jego ostatni biograf Dawid Jakubowski: „ mechanizm całości praktycznej realizacji komunizmu okazał się okazał się o wiele gorszy niż mogli to sobie wyobrazić ludzie, którzy rozpoczynali jego tworzenie. Ci pierwsi idealiści przewyższali zresztą moralnie i intelektualnie swoich epigonów i pseudonaśladowców. Późniejsza degradacja idei była konsekwencją rozwoju wypadków, których ze względu na wielość czynników istotnych nie można było przewidzieć. Marchlewski, podobnie jak wielu zaprzyjaźnionych z nim ideowych rewolucjonistów, po prostu uległ urokowi idei, które w praktycznej realizacji okazały się ich zaprzeczeniem. Nie przynosi to jednak ujmy owym pionierom, którzy mieli na względzie dobro ludzkości, niezachwianie wierząc w sprawiedliwość społeczną i rozwój duchowy zbiorowości ludzkiej”.