9 grudnia 2024

loader

Turcy IV Rzeczpospolitej

W maju 1958 roku prasa niemiecka informowała o niezwykle miłej uroczystości. Oto na dworcu w Berlinie radośnie przywitano stutysięcznego gastarbeitera przybyłego z Portugalii. I wręczono mu okolicznościowy prezent. Elegancki motocykl.
Jednak pomimo tak atrakcyjnych zachęt strumień importowanych portugalskich robotników szybko wysechł. Wtedy rządy ówczesnej Republiki Federalnej Niemiec zaczęły zapraszać gastarbeiterów z Grecji, Włoch, Hiszpanii i Jugosławii. Ci też nie wystarczali dla dynamicznie rozwijającej się niemieckiej gospodarki. Dlatego w 1961 roku niemiecki rząd zwrócił uwagę na Turków, których dwa tysiące już pracowało na dobrobyt Republiki Federalnej. W tamtym roku odpisano niemiecko – turecką umowę regulującą prawnie pobyt tureckich pracowników w Niemieckiej Republice Federalnej. Wszyscy oni mieli być jedynie czasowymi pracownikami – gośćmi niemieckiego państwa. Dwanaście lat później było ich tam już 700 tysięcy, choć żaden z nich motocykla za przyjazd do Niemiec nie dostał. Pomimo tego wielu z nich osiedliło się tam na stałe, jeszcze sprowadziło swych bliskich z Turcji.
Obecnie mieszka w Niemczech ponad 3 miliony Turków i tureckich Kurdów. Tylko cześć z nich uważa się za w pełni zasymilowanych obywateli RFN.

W Polsce przebywa obecnie ponad milion Ukraińców przybyłych w ostatnich latach z sąsiedniej Ukrainy. Są stałymi już „sezonowymi pracownikami”, licznymi studentami, a także rodzinami zatrudnionych w Polsce ukraińskich specjalistów. Wielu z nich ma wsparcie mieszkających tutaj „od zawsze” Ukraińców i Polaków świadomych swych ukraińskich korzeni. Nie wiemy ilu dokładnie mieszka obecnie w Polsce Ukraińców. Spisy ludności z lat 2002 i 2011 były tak przeprowadzane, aby maksymalnie zniechęcać wszystkich obywateli III Rzeczpospolitej do ujawniania swych niepolskich korzeni. Do ukrywania innej, niż katolicka, religii.
Dodatkowo, pomimo trzydziestoletniego istnienia III Rzeczpospolitej żaden z jej rządów nie opracował jeszcze kompleksowej, spójnej polityki migracyjnej. Nawet rządy uważane za lewicowe.

Elity związane z „Prawem i Sprawiedliwością” wpisały na swe polityczne sztandary specyficzną wrogość do niepolskich rządów i narodów oraz konieczność minimalizowania przyjmowanych migrantów ekonomicznych.
Hasła obrony Polski przed zalewem obcych znakomicie podbijały popularność PiS w czasie kampanii wyborczych.

Ale prognozy demograficzne i gospodarcze są dla rządzących nieubłagane i jednoznaczne. Populacja polskiej ludności będzie się zmniejszać, a społeczeństwo polskie statystycznie starzeć.
Nie pomogą programy 500+. Nie pomogą patriotyczne wezwania władz do Polaków – emigrantów, aby powrócili oni na Ojczyzny łono.
Polska gospodarka nie wyjdzie z „pułapki średniego rozwoju” bez pozyskania kilku milionów zagranicznych pracowników.

Elity gospodarcze PiS doskonale o tym wiedzą. Aby oszukać swój przysłowiowy „ciemny lud” wyborczy kreują mity o repatriacjach Polaków ze Wschodu, czyli z byłych republik byłego ZSRR. Stworzono „Kartę Polaka” – dokument ułatwiający przyjazd do Polski obywatelom Ukrainy, Białorusi, Rosji, Kazachstanu, posiadającym polskie korzenie. Dzisiaj taka Karta jest już często tylko przykrywką dla ukrytego drenażu mózgów i muskułów z tamtych państw dla polskiej gospodarki. Każdy bowiem obywatel mieszkający na terenach byłego ZSRR może mieć „polskie korzenie”. Przez tysiące lat byliśmy przecież sąsiadami, a czasem też bywaliśmy tu i tam „u siebie”.

Nie trzeba być prorokiem, aby przyjąć, że liczba ludności ukraińskiej, a także białoruskiej, rosyjskiej i innej „cudzoziemskiej”, będzie w Polsce rosnąć. Tego domaga się stale głodna siły roboczej rosnąca polska gospodarka.
Tego wymaga też polityka. Warto przypomnieć, że im więcej ma państwo polskie obywateli, tym bardziej jego ranga i znaczenie w Unii Europejskiej rośnie. Więcej obywateli PR to więcej dla Polski pieniędzy z wszelkich funduszy przeznaczonych na integrację naszej Unii. Więcej obywateli RP to także większa reprezentacja naszego państwa w Parlamencie Europejskim i innych unijnych instytucjach. Im więcej obywateli będzie miało państwo polskie, tym mniejsze będzie też zagrożenie wyludniania się części terenów Polski. Pustynnienia ich. Zagrożenie realne, już opisane, ale nadal ignorowane przez polskie elity polityczne i media.

Ten ponad milion Ukraińców w Polsce, taki Milion + społeczności ukraińskiej, to obecnie, realnie już ponad 3 procent mieszkańców naszego kraju. To procentowo tyle samo ilu Turków mieszka obecnie w RFN.

Pomimo tego polskie państwo, podobnie jak niemieckie w latach sześćdziesiątych w stosunku do przyrastającej populacji Turków, udaje, że nie się nie dzieje. Problemu nie ma. Że jedynie przyjechali do nas sezonowi pracownicy i sezonowi studenci. Nie trzeba wiele myśleć i robić, bo przecież studenci kiedyś wyjadą, a sezonowi pracownicy też na starość wrócą do siebie. Albo pojadą do Niemiec, gdzie już ich zapraszają. I problem sam się rozwiąże.

Rzetelne sondaże przeprowadzane wśród społeczności ukraińskiej mieszkającej w Polsce wskazują na odwrotne trendy. Wielu studentów ukraińskich chce pozostać w Polsce, podobnie jak wielu „pracowników sezonowych”. Niemcy, choć oferują im lepsze zarobki, przegrywają ze względów kulturowych. No i nie leżą w tak bliskim sąsiedztwie Ukrainy jak Polska.
Dlatego, zgodnie z doświadczeniami innych emigracji, powinniśmy oczekiwać procesów odwrotnych od oczekiwanych i głoszonych przez elity PiS.

Społeczność ukraińska będzie się w Polsce wzmacniać i samoorganizować. Emancypować kulturowo najpierw. Potem politycznie.
Jednym z pierwszych przejawów tego jest społeczna, kulturowa akcja Kateryny Kruk, ukraińskiej artystki mieszkającej w Polsce, postulującej aby polskie media przestały używać zwrotu „na Ukrainie”. Bo to sugeruje ukraińską poległość wobec dominującego społeczeństwa polskiego.
Nieuchronne jest powstawanie stowarzyszeń i partii politycznych reprezentujących przybyłą do Polski społeczność ukraińską. Nie zapominajmy, że Ukraińcom z „polskimi korzeniami” łatwo jest uzyskać polskie obywatelstwo. W Polsce można mieć też podwójne obywatelstwo, co też ułatwia decyzję o jego przyjmowaniu. Emancypacja społeczności ukraińskiej w Polsce będzie też miała religijny charakter. Zwłaszcza, że polski kościół katolicki jest w głębokim kryzysie moralnym i intelektualnym.
Pozostaje pytanie: czy ten Milion + społeczności ukraińskiej wzmocni teraz kościół prawosławny w Polsce? Czy przeniesie do Polski toczoną na Ukrainie wojnę religijną między stara cerkwią moskiewską, z która sympatyzuje nadal polska cerkiew, i nowo powstałą cerkwią ukraińską?

W czasie ostatnich wyborów prezydenckich w Ukrainie mieszkający w Polsce Ukraińcy stali w wielogodzinnych kolejkach by zagłosować na swego kandydata. To dowodzi ich aspiracji politycznych. Ale też budzi obawy, czy taka polityczna aktywność nie spowoduje przenoszenia z Ukrainy tamtejszych konfliktów kulturalnych, religijnych, politycznych, zwłaszcza z obszaru polityki historycznej, na teren państwa polskiego? Jak obecność tego ukraińskiego Miliona + będzie wpływać na relacje Polska – Rosja?
W przyszłości rzecz jasna, bo obecnie relacje są wyjątkowo złe, bez szczególnego udziału społeczności ukraińskiej.

Pomimo zaklęć i totumfackich deklaracji PiS nasz kraj będzie w XXI wieku wielonarodowy i wielokulturowy. Czas przestać okłamywać się. Udawać, że nie ma problemu, że wszystko jakoś „samo się”. Czas zacząć poważną dyskusję o programach adaptacyjnych, asymilacyjnych dla narastających społeczności emigrantów.
Przecież do hasła „Ukraińcy na Madagaskar” już nie wrócimy.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Wyróżnili Lewego i Fabiańskiego

Następny

Budujmy mosty, a nie mury

Zostaw komentarz