„Urban versus Jezus” – pod takim tytułem prowadziliśmy z red. Tadeuszem Jasińskim nasz cykl relacji z procesów naczelnego „Nie” o obrazę uczuć religijnych. W środę 10 października zapadł w tej sprawie wyrok. To precedensowe orzeczenie. Jego skutki mogą być niewyobrażalne.
Sędzia Rafał Stępak otworzył wczoraj puszkę Pandory, bo wychodzi na to, że pod obrazę uczuć religijnych podciągnąć można absolutnie wszystko – i zawsze znajdą się ludzie mający tyle zasobów czasowych i finansowych, żeby wojować z odmiennym oglądem rzeczywistości, jeśli tylko dostrzegają taką furtkę w przepisach prawa. Jerzy Urban musi zapłacić 120 tysięcy złotych – to największa grzywna w historii Polski w orzecznictwie dotyczącym obrazy uczuć religijnych. To anachroniczne pojęcie nadal znajduje się z naszym Kodeksie karnym. I wszystko wskazuje na to, że po tym wyroku warszawskiego sądu spokojny nie będzie mógł czuć się nikt, kto pragnie świeckiego państwa. Bo w ramach walki o świeckość mieści się również prawo do krytyki wyznania, czy praktyk religijnych. Krytyczna może być sztuka, satyra, analiza. Tymczasem polski wymiar sprawiedliwości właśnie pokazał, że zamierza z pełną premedytacją, surowo kneblować usta wszystkim, których śmieszy legenda o mężczyźnie chodzącym rzekomo po wodzie i kobiecie zapłodnionej przez nadprzyrodzone siły. Wyrok w sprawie redakcji „Nie” jest przełomowy również w tym wymiarze, że sędzia wyrwał się do przodu niczym najwierniejszy bulterier kościelnej czci: zasądził bowiem wyrok trzy razy surowszy, niż chciał tego prokurator. Ten bowiem wnioskował o 40 tysięcy złotych. Kontekst feralnego obrazka był humorystyczny, nie obraźliwy. Postać Jezusa wpisana w drogowy znak zakazu, ze zdziwioną miną, miała ilustrować tekst Agnieszki Wołk-Łaniewskiej o tym, że lawinowo wzrasta liczba apostazji w kościele. Postać nie została oszpecona, ani zanurzona w kontekście poniżającym, czy upadlającym. Sąd jednak w uzasadnieniu wskazał, że przedmiotem kultu może być według prawa nie tylko postać, ale również np. praktyka albo naczynie liturgiczne. I w związku z tym do żadnego z powyższych nie wolno odnosić się żartobliwie.