Kiedy obaczyłem i usłyszałem w telewizorze, jak jedna z naszych niezawodnych euro-posłanek użyła tego tytułowego określenia – zamarłem z zachwytu. Jakaż trafna synteza, jakiż dowcip, jaka wierność prawicowym zasadom. Wprawdzie zawsze oczekiwaliśmy na lewackie pociągi ze wschodu, ale teraz się odmieniło. Równie groźne, a może i bardziej niszczące nasze psychiczne kolejowe tory, są lewackie pociągi z zachodu. Zwłaszcza te, które odciągają nas od religijnych tradycji i wśród wielu absurdów namawiają do czegoś niepojętego, – aby kobieta sama mogła decydować, czy chce mieć dziecko. Zwłaszcza chore już przed urodzeniem.
Brzydkie sny
Mimo atakującej sklerozy mam jeszcze ciągle zbyt bujną fantazję i realistyczne sny. Urokliwa euro-posłanka tak zapłodniła mój zanikający umysł, że następnej nocy miałem sen chorobliwie niepatriotyczny. Śniło mi się, że jadę właśnie takim lewackim pociągiem i staram się poznać jego obrzydliwych pasażerów, opiekujących się równie obrzydliwymi ładunkami.
Moją poznawczą wędrówkę zaczynałem od lokomotywy. We śnie nie wszystko widzi się równie ostro, ale wydawało mi się, ż prowadzą ją dwie osoby – facet niezwykle podobny do Emmanuela Macron’a, Prezydenta Francji i niewysoka blondynka przypominająca Angelę Merkel. Nie rozmawiam dobrze w obcych językach, więc tylko przyjaźnie się uśmiechnąłem i przeszedłem do pierwszego wagonu.
W tym wagonie zajmowano się lewacką polityką kadrową. Znajome z telewizji lewicowe twarze polityków ostro dyskutowały o tym, że podstawową kwalifikacją kandydatów na kierownicze stanowiska w państwie nie powinna być wierność partii politycznej. Jej miejsce powinny zająć doświadczenie i wykształcenie, możliwie zgodnie z charakterem planowanej posady. Niby nic nowego, bo o tym słyszałem od zakończenia II wojny światowej. Ale akcenty były chyba nieco inne. Na eksponowanym miejscu we wnętrzu wagonu zauważyłem hasło: Mniej historyków i lekarzy zajmujących się ekonomią, mniej ekonomistów znających się na wszystkim.
W drugim wagonie podgrzewano temat aborcji do 12 tygodnia ciąży, prawie na życzenie kobiety. W kąciku wagonu był ołtarzyk poświęcony Konfucjuszowi. Nikt się do niego nie modlił, ale wisiały tabliczki z cytatami i poglądami z jego nauk. Między innymi taki, w którym uważał, że płód i ukształtowane dziecko, dopóki się nie urodzi, jest częścią ciała kobiety i nie powinien być uznawany za odrębnego człowieka.
Złe myśli o świeckim państwie
Trzeci wagon poświęcony był negowaniu celowości uczenia religii w szkołach. Toczono w nim ożywioną dyskusję m.in. o tym, że w umyśle dziecka powstają sprzeczności, dotyczące nieskończoności kosmosu i milionów lat ewolucji ziemi i żyjących na niej organizmów, a stworzeniem świata i człowieka w czasie tygodnia. Przeważający w tym wagonie pogląd zmierzał do powrotu lekcji religii do budynków parafialnych i wyraźnego traktowania jej historycznej części, jako nie zawsze udowodnionej mitologii.
Drugim wątkiem, przygotowywanej w tym wagonie ideologicznej ofensywy, deprawującej polskich obywateli, był zbyt ścisły związek państwa i kościoła. Widoczne były fotografie ilustrujące nadmierny udział „wysokich urzędników” w kościelnych obrzędach, i ich uzależnienie od pewnego zakonnika z Torunia. Nie unikano też tematu nadmiernego zainteresowania seksualnego dziećmi, przez niektórych duchownych i tendencji do lekceważenia i ukrywania takich zabaw.
Z czwartego wagonu słychać było muzykę i śpiew, tylko lekko tłumione przez wiszące w oknach zasłony w kolorach tęczy. Załoga wagonu wzywała do bezwzględnej tolerancji LGBT, do traktowania ludzi o nietypowych upodobaniach seksualnych dokładnie tak samo jak tych, którzy uznają wyłącznie stosunki heteroseksualne. Lokalny folklor był podkreślany liczną obecnością nie do końca ubranych panienek. Stwierdziłem ze zdziwieniem, ale i z zadowoleniem, że moje senna postać reagowała na ten widok znacznie lepiej, niż w smutnej rzeczywistości.
My i Oni
Podbudowany tym stwierdzeniem, płynnie przemieściłem się do następnego wagonu. Był to wagon restauracyjny, w którym międzynarodowe towarzystwo posilało się interesująco wyglądającymi zakąskami, polewając je obficie patriotyczną, polską wódką. Wśród lewackich cudzoziemców widziałem dużo Niemców i Rosjan. Pomyślałem, że nic się nie zmienia, Te dwie nacje zawsze próbowały zniewalać nas fizycznie i narzucać swoje podglądy na życie i świat. A nawet gorzej. Tak głęboko weszli w naszą kulturę, sztukę i architekturę, że trudno ich oddzielić. Wszystko się miesza, jak „w biurku w Petersburku”.
Ostatni wagon tego wstrętnego pociągu był wagonem prorosyjskim. Próbowano w nim krytykować bezsensowność nieustannego psucia naszych stosunków z Rosją, pokazywano, jak mogłaby się rozwijać nasza współpraca gospodarcza i jakie profity przynosić obu stronom. Dobry nastrój miała chyba wspomagać rosyjska muzyka w polskim wykonaniu. Słychać było głos Czesława Niemena, śpiewającego po rosyjsku pieśń o Bajkale i „bradziadze”, który zmierza z zesłania do domu. Nawet we śnie pamiętałem, że jest to – podobno – najlepsze wykonanie tej pieśni, w jej historii.
Obudziło mnie wycie mego pieska, który pochodzi wprawdzie z rodu niewielkich myśliwskich terierów, ale jest „wilkowaty”, i potrafi odpowiadać wyciem na sygnały samochodów pogotowia i policji. Oblał mnie zimny pot. To, co mi się śniło i ostrzegawcze wycie potwierdzało obawy naszej niezastąpionej euro-posłanki. I Europa i Rosja chcą nam obrzydzić naszą bogobojną historię, zdeprawować młodzież, pozbawić nas tradycji opartej na haśle „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Chcą niszczyć nasze niektóre nienarodzone dzieci, pozwolić parom jednopłciowym na małżeństwo, doprowadzić do nienormalnej sytuacji, w której aparat sprawiedliwości nie musi dostosowywać swoich decyzji do życzeń władzy. Jeżeli do tego dojdzie, to naprawdę nie wiem, jak to zniesie euro-posłanka i jej „koleżeństwo”.
Warszawa – Marki, 26.02.2021.