25 kwietnia 2024

loader

Wanda Szydło

To była ciężka środa. Z rana dowiedziałem się, że z powodu covidu zmarły, jednego dnia, dwie osoby, które znał mój kolega z Krakowa-47-letni mężczyzna i 20-latka. Wieczorem świat obiegła wiadomość, że umarł Diego Maradona. Mniej więcej po południu zmagałem się z psychicznym dołkiem, w który popadł mój najlepszy kolega. A zdrowie mam tylko jedno. Prezydent ma za to u nas dwie kadencje.

Tak się szczęśliwie składa, że Andrzej Duda nie będzie już prezydentem. Przynajmniej na tę chwilę. Do końca kadencji zostało jeszcze trochę czasu, więc, tak jak w piosence, wszystko się może zdarzyć. Przyznacie jednak, mili Państwo, że brak Andrzeja Dudy w prezydenckim pałacu, to wiadomość, która napawa optymizmem i pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość, nawet w tak podły dzień, jak moja zeszła środa. Niedługo jednak uśmiech gościł na moim licu, ponieważ tej samej środy przeczytałem, że PiS rozważa wystawienie do boju za 4 lata Bety Szydło. Ta, jeśli wierzyć tabloidom, nie mówi nie, a podług niektórych źródeł, coraz wyraźniej mówi: tak. Kiedy czytałem ten nius drugi i trzeci raz, przecierając oczy ze zdumienia, przypomniała mi się opowieść jednego z kolegów z kapeli, jak to w 1978 r. razem z całym rocznikiem wszystkich, trzecich klas ogólniaka, został zapędzony na seans filmu Jerzego Hoffmana pt. „Do krwi ostatniej”, o bitwie pod Lenino. Zakładam, że część z moich czytelników go widziała. Film, nie Hoffmana.

Film Jerzego Hoffmana, nawet w latach 70., to nie było to, co młodzież licealna chciałaby oglądać w milczeniu i z wypiekami na twarzy. Mimo, że to film wojenny. Takoż i dziwić się nie należy, że co i rusz, gdy na ekranie słychać było czerwonoarmijne zagrzewanie do boju: „Za Stalina!”, sala kwitowała je gwizdami i buczeniem, ku rozgoryczeniu kadry nauczycielskiej, na czele z dyrektorem. Mimo wielokrotnych napomnień, młodziankowie nie chcieli się uspokoić i w powadze kontemplować dzieła. Kulminacyjnym punktem miała się okazać scena, w której bohaterowie toczą spór, czy przyjąć w szeregi Dywizji im. T. Kościuszki renegata z armii Andersa, który na dodatek jest synem ze szlacheckiego domu. Większość jest za tym, żeby tego nie robić, kiedy do dyskusji włącza się filmowa Wanda Wasilewska, mówiąc do towarzyszy: „A wiecie czyją ja jestem córką?”, na co z sali pada odpowiedź: „Frankensteina!”. To dla dyrekcji było już za wiele. Seans przerwano. Winnych nie znaleziono, za to zastosowano odpowiedzialność zbiorową i obniżono kolektywnie wszystkim oceny z zachowania.

Piszę o tym nie dlatego, że dostrzegam w Beacie Szydło jakiekolwiek podobieństwo do Wandy Wasilewskiej albo do Frankensteina. Swoją drogą, nie wiem który epitet bardziej by Beatę Szydło rozsierdził. Jednak chyba ten drugi. Taką mam przynajmniej nadzieję. Przytaczam przykład z kinem, ponieważ podejrzewam, że tak właśnie może się skończyć prezydencka przygoda byłej pani premier: pod pręgierzem skleconym z bulwarówek, obśmiana przez tłuszczę, co było do przewidzenia, zanim seans z Beatą Szydło w roli głównej miał szansę się rozpocząć.

Prowadząc młodzież na patriotyczno-propagandową ramotę, dyrektor szkoły mógł podejrzewać, że ciężko będzie o dyscyplinę. Zwłaszcza, że młodzi ludzie wiedzą i strasznie tego nie lubią, kiedy ich ktoś nachalnie indoktrynuje. Wstawiając nazwisko Beaty Szydło na giełdę wirtualnych kandydatów, utrąca się ją jednym ruchem. Przy całym szacunku dla pani premier i jeszcze większym dla Polski, to, z mojego punktu widzenia, bardzo dobrze. Nie widzę, prócz parytetu płci, specjalnej jakościowej i osobniczej różnicy między nią a prezydentem Dudą , więc wybór między jednym a jednym jest wyborem cokolwiek niepełnym. Szkoda mi jednak jej, tak po ludzku, że kasuje się jej nazwisko na starcie, bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie zapomni nagród i pieniędzy, które im się po prostu należały. Niepełnosprawnych w Sejmie i sejczento na latarni w Oświęcimiu. To się nie ma prawa udać. Choć, co tu kryć, o Dudzie też tak mówiono. Że to się nigdy nie powiedzie. Że ciężarna zakonnica na pasach, że tylko wspomnę Michnika. A tu, patrzcie Państwo, taka niespodzianka.

Jarek Ważny

Poprzedni

Łomża Vive lepsza od Vardaru w Lidze Mistrzów EHF

Następny

Lewica powinna sięgnąć po narzędzia demokracji bezpośredniej

Zostaw komentarz