Lubczynski i Waniek
Redaktor Lisicki nie odpuszcza. Wzywa: „Stańmy się homofobami”. Szczucie ma chyba we krwi.
Zajrzałem jak co dzień na strony internetowe pism politycznych. Na stronie „Do Rzeczy” Pawła Lisickiego, pod tekstem o tym, że Skiba żąda od TVP miliona złotych na WOŚP za bezprawne wykorzystanie jego utworu w pisowskim sz-czujniku „W tylewizji” znalazłem wpis, w którym „internauta” grozi artyście ucięciem głowy i „nasraniem” na nią.
Zadzwoniłem do tejże redakcji i zażądałem usunięcia wpisu. Usunęli, trochę jak komórki rakowe, z dużym zapasem kilkudniowym wstecz. Jednak redaktor Lisicki i tak nie odpuszcza. Wzywa: „Stańmy się homofobami”. Szczucie ma chyba we krwi.
Na redaktora Lisiewicza z „Gazety Polskiej” doniosłem do prokuratury za wzywanie do bicia działaczy antyalkoholowych kijem. Nic mu nie zrobią, ale jeśli choć wezwą raz na przesłuchanie, tak jak uporczywie nękają demonstrantów spod Sejmu i ubierających pomniki w koszulki z napisem „konstytucja”, to dobre i to.
Opary myśli narodowej
Po stronie pisowsko-prawolskiej takich agresywnych fantazji i wzywania do fizycznej przemocy jest coraz więcej. Celują w tym internetowi trolle. Trzeba uczciwie przyznać, że po stronie antypisowskiej wezwań do agresji fizycznej nie napotkałem, co nie znaczy, że nie mogą się zdarzać. Ja jednak napotykam ją tylko po tamtej stronie. Jeśli zatem pojawi się kandydat na następcę Ryszarda Cyby, który przed laty zabił pracownika biura PiS w Łodzi, to tym razem raczej pojawi się on po przeciwnej stronie. Narodzi się on raczej w oparach myśli snutych przez redaktorów Lisickiego i Lisiewicza oraz ich zwolenników niż po stronie antypisowskiej. Sam nie jestem bez winy i bywa, że nie przebieram w słowach, ale głowy niczyjej – w sensie fizycznym – dotąd nie żądałem. Nigdy też nie żądaliśmy jej w „Dzienniku Trybuna”. Redaktorzy pism pisowsko-prawolskich! Nie igrajcie z ogniem!
Biedny policjant patrzy na naziola
Nie porównujcie szturchania policjantów pod Sejmem (nie popieram), bo oni potrafią się obronić w razie czego, do sytuacji bezbronnego Skiby czy działaczy antyalkoholowych a także „lewaków” czy „koderastów”, którym prawolsko-pisowsko-nazistowskie trolle grożą śmiercią na porządku dziennym. Do tego dzieła dołącza się policja. Biedna – nie potrafiła zidentyfikować zamaskowanych bandytów z Wrocławia z zeszłorocznej zadymy, więc sprawę umorzyła. Nie może też dać rady z identyfikacją osobników z tzw. „Marszu Niepodległości” z 11.11.2017. Powiada, że ci niezamaskowani byli albo odwróceni tyłem do kamer, albo czekali w kolejce do sklepu. Wykonujących napisy na pisowskich biurach policjanci identyfikowali w trymiga.
Drugi Duda poczuł pismo nosem
Jak było do przewidzenia, związek „Solidarność” poczuł pismo nosem i chce uprzedzić falę protestów pracowniczych. Duda Piotr i jego ludzie spotkali się więc z premierem Mati. Po spotkaniu Mati tokował wesoło, a Duda Piotr stał obok niego z ponurą miną nie wróżącą Matiemu wiele dobrego. Duda Piotr to szczery robociarz, choć pobożny i wątpię by miał naturalna sympatię do „Bankiera” rodem ze stajni Tuska. Szczery i porywczy Duda nie potrafi ukryć emocji, dyplomatą nie jest, więc potwierdza to pogłoski, że przez te pięć godzin rozmów nie było miło. Tym bardziej, że „S” żąda dymisji ministerki edukacji Anny Zalewskiej. Jest to PiS-owi bardzo nie na rękę, bo podważa wersję że „dobra zmiana” w edukacji była dobrą zmianą, a nie deformą i blamażem. Gdyby to mówił tylko Związek Nauczycielstwa Polskiego, to można by rzecz zwekslować na wrednych „komuchów” Broniarza, ale w tej sytuacji się nie da. Gdyby związek Dudy Piotra podtrzymał swoje stanowisko i współfirmował wotum nieufności dla Zalewskiej, mogłoby to przynieść PiS stratę.
Pyton w Polskim Radiu
Na propisowskich portalach pojawiła się pogłoska, że zawieszenie w czynnościach prezesa Polskiego Radia S.A. Jacka Sobali, to próba „puczu” w Radzie Nadzorczej. Ktoś napisał: „nie udało się w grudnia 2016 w Sejmie, próbują puczu w Polskim Radiu”. Jakikolwiek jest mechanizm sytuacji zaistniałej w gmachu przy ulicy Malczewskiego w Warszawie, stanowi to sygnał, że mają tam miejsce ruchy odśrodkowe wewnątrzpisowskie czyli tarcia w „łonie obozu”. Gdyby jacyś przedstawiciele opozycji zewnętrznej mogli zadziałać wcześniej, zrobiliby to. Zawieszenie Sobali nie mogło się dokonać bez przyzwolenia z pisowskiej góry, to logiczne. Sobala kojarzony jest z „sakiewiczowszczyzną” (Tomasz Sakiewicz), z frakcją „Klubów Gazety Polskiej” czyli nurtu silnie promacierewiczowskiego, a więc bliskiego pisowskim ultrasom i najtwardszemu elektoratowi. Nie przepadają za nim jako za polityczną konkurencją bracia Karnowscy, zblatowani z Jackiem Kurskim i TVP. Do tego stopnia, że ci pobożni katolicy pojawili się na bezbożnym cywilnym – pożal się Boże – ślubie rozwodnika Kurskiego w Sulejówku. Jedna z możliwych wersji zdarzeń może więc być taka, że ludzie „kurszczyzny” chcą odbić radio z rąk wewnętrznej konkurencji – „sakiewiczowszczyzny”. Ta ma do TVP słaby dostęp, choć niektórzy uważają za jej eksponenta Michała Rachonia, który ma z żoną dwie kolumny i Sakiewicza. No, ale jak wiadomo, Kurski ostatnio próbuje trochę rozpychającego się Rachonia przykrócić. Teraz „sakiewszczyzna” może stracić i radio. I niech nikogo nie zwiedzie, że adwokat Andrzej Rogoyski, specjalista od prawa kanonicznego (sic!), który pełni teraz honory gospodarza Polskiego Radia, nie jest jakimś sztandarowym pisowcem. Trolle „sakiewiczowszczyzny” już atakują szefa Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego („PZPR”), że sprzyja „puczowi”.
Tak czy inaczej, każda rozróba wewnętrzna w obozie Zjednoczonej Prawicy jest wodą na nasz antypisowski i lewicowy młyn. W każdym razie pyton ma godnych następców tego upalnego lata.
Z sądami jak po grudzie
Wokół Sądu Najwyższego. Ku zaskoczeniu niejednego, środowisko prawnicze, na ogół nie kojarzone z wojowniczymi skłonnościami, nie daje PiS za wygraną. Przedstawiciele Sądu Najwyższego i adwokatury twardo zapowiadają kary dyscyplinarne dla zgłaszających się na fotele po pierwszej fali czystki. Rzecznik SN Michał Laskowski podkreśla konstytucyjną odpowiedzialność Dudy Andrzeja. Dobrze, że w tej kwestii i zdecydowana większość środowiska prawniczego i opozycja, parlamentarna, a także pozaparlamentarna (ostatnio szczególnie dobitnie przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty) mówią jednym głosem: nie dla łamania konstytucji. Nawet któraś z prokuratur umorzyła, nie pomyśli PiS, jakieś postępowanie przeciw protestującym. Problem w tym, by i środowiska prawnicze i opozycja na tym nie poprzestały i zaczęły poważnie pracować nad planem wyjścia sądów z zapaści. Za rządów Ziobry średni czas trwania postępowań wydłużył się z ponad czterech miesięcy do pana pięciu. Tylko, że to pociecha marna, bo pod tym względem reforma sądownictwa, nie pisowska czystka, jest naprawdę potrzebna. Opozycja, która zdobędzie władzę, stanie z tym problemem oko w oko może w sytuacji, gdy średnia wyniesie np. pół roku albo i więcej. I co wtedy? Póki jednak co, rzeczony Ziobro ma problem. Ministerstwu Sprawiedliwości, które po blamażu i bałaganie z dostarczaniem (a raczej niedostarczaniem przez prywatną firmę wezwań sądowych, które były do odbioru w osiedlowych warzywniakach) przeprosiło się z Pocztą Polską. Problem w tym, że brak mu pieniędzy na kontrakt opiewający na kwotę, który mu ta firma zaproponowała. Będzie więc musiał „Zbig” pójść po prośbie do premiera Matiego, którego szczerze nienawidzi z wzajemnością, między innymi jako rywala do schedy po Prezesie. Będzie to dla „Zbiga” prawdziwe upokorzenie, więc miło będzie skonstatować, jak to zniesie. Jak powiadał narrator niezapomnianej „Konopielki” Edwarda Redlińskiego: „Smoktawszy, patrzym co będzie”.
„Lewacka szmato” – tak trzymać!
Z satysfakcją skonstatowałem, że w odpowiedzi na zalew „odzieży patriotycznej” pojawiła się w internecie kontroferta pod nazwą „lewacka szmata”. Można tam znaleźć ofertę koszulek i gadżetów o treściach najogólniej rzecz ujmując lewicowych i wolnościowych. Bardzo mnie to cieszy, bo daje nadzieję, że tylko część młodzieży w Polsce dała się nabrać na zmurszałe, agresywne ideologie i sentymenty, których anachroniczna recydywa nie przyniesie Polsce nic dobrego. I że jest nie tylko taka młodzież, która nie tylko „wyznaje wartości” i „oddaje hołd” wątpliwym często bohaterom, ale i taka, która potrafi myśleć pod prąd. Literacki wieszcz PiS Jarosław marek Rymkiewicz ( „Do Jarosława Kaczyńskiego”) powiedział kiedyś, że „Jarosław Kaczyński ugryzł ospałego polskiego żubra w dupę”. Jeśli spojrzeć na to po marksistowsku, czyli dialektycznie, to można uznać, że jest w tym powiedzeniu coś na rzeczy. Kaczyński obudził demony polskiego nacjonalizmu i sentymentalnego, anachronicznego patriotyzmu. Ale jak uczy zasada dialektyczna, teza rodzi antytezę, bodziec – reakcję. Kto wie, czy gdyby nie „Kaczor”, polska lewica nie drzemała by nadal, przepraszając że żyje i będąc wielce patriotyczną, biało-czerwoną i jak ognia bojącą się, aby nie skojarzono jej broń Panie Boże, z Marksem, Engelsem, Gramscim, a co najwyżej ze szlachetnym i poczciwym „Ignacem” Daszyńskim z Galicji, w tużurku rocznik 1900 i sumiastym wąsem. A trochę, choć trochę czystej czerwieni nie łaska, Drodzy Towarzysze? Choć odrobinę. Dlatego „Lewacka szmato” – tak trzymać.