30 listopada 2024

loader

Z dobrą nowiną na wschód

Jarek Ważny

Wesoły nam dzień dziś nastał. Tzn. mógłby być wesoły, gdyby nie Putin i jego chora gra w wojnę. Minister Niedzielski ogłosił właśnie, że kończymy od poniedziałku z maseczkami. Dwa lata od wprowadzenia tychże na usta Polaków, nius znowu przechodzi bez echa, zagłuszany przez wybuchy bomb. A mogło być tak pięknie na wiosnę. 

Mało tego, kwarantanna będzie zniesiona i większość covidowych restrykcji, które przez ostatnie lata nas wykańczały i czyniły nasz los nieznośnym. Jeśli jednak ktoś myślał, że już gorzej być nie może, parę tygodni temu okazało się, że jednak jest inaczej. Nie wszyscy jednak sądzą w ten sam sposób. W putinowskiej Rosji trwa bowiem w najlepsze sojusz tronu i ołtarza. Coś jak u nas, jednak na dużo większym stopniu zblatowania. Choć interesy ubijają podobnie. Patriarcha Moskwy i Wszechrusi, Cyryl, dybie na majątek ukraińskiej cerkwi. Od 2019 r. prawosławny Kościół ukraiński przeszedł bowiem pod bezpośrednie zwierzchnictwo Konstantynopola. Wygrana w wojnie mogłaby to zmienić. Nic więc dziwnego, że z rosyjskich ambon rozbrzmiewa tubalny głos poparcia dla zbrodniczej polityki Władimira Putina. Duchowni w wielu cerkwiach w kraju głoszą dziś kazania o słuszności agresji na Ukrainę. W sieci obejrzałem niedawno krótki filmik z wypowiedzią patriarchy Cyryla, w którym mówi on o tym, że Święta Ruś niesie światu wyzwolenie! Dodaje, że Rosja właśnie zrzuca z siebie kajdany i więzy, którymi była spętana przez ostanie 30 lat, a sankcje nazywa „beknięciem, które udowadnia bezsilność Zachodu w walce z Rosją, która właśnie odzyskuje swoją suwerenność”. Według duchownego już za pół roku, a najdalej za rok, Rosja odzyska wpływy gospodarcze i duchowe w: Białej Rusi, Ukrainie, Mołdawii, Kazachstanie oraz Gruzji.

Każdy reżim potrzebuje swojego, uświęconego dymem absolutu, poplecznika. Bez potęgi wiary i Kościoła, który legitymizuje władzę, trudno sobie wyobrazić skuteczną propagandę, w której ambony i księża są tylko narzędziem. Chyba że całkowicie się go wyruguje z życia społecznego, jak za komuny, choć jak wiemy, dużo lepiej wychodzi się na współpracy z klerem niż na jego niszczeniu. Zrozumiał to generał Franco, rozumiał to doskonale Pinochet. Obydwaj prześcigali się w obłaskawianiu swoich purpuratów, czyniąc z nich pożytecznych idiotów, którzy budowali bazę do zbrodniczej nadbudowy. Doskonale rozumie to i Putin, który w swoim dziwacznym miszmaszu czekisty i białego generała podporządkował sobie prawosławny kler jak chciał. A ten stokrotnie mu za to odpłaca, węsząc interes. Bo nie o Pana Boga tu idzie i jego miłość, a o złoto monstrancji i gruntów, które można spieniężyć ruskiej deweloperce. W ostateczności przerobić na swoje własne świątynię i golić tamże owieczki do białej kości. Jak świat światem widzimy okiem nieuzbrojonym, że Kościołowi, niezależnie od obrządku, idzie o interes. A na wojnie interes, w branży funeralnej zwłaszcza, idzie świetnie. Ktoś przecież musi dzielnych mołojców chować do ziemi, a nie będzie robił tego za darmo.

Zastanawia mnie w kontekście tych informacji, rola polskiego Kościoła prawosławnego i jego hierarchii. Podporządkowani są co prawda pod turecką odnogę*, ale w końcu to ten sam Bóg i ta sama wiara. Czyżby zatem kolejna schizma? Słuszność ma prezydent ukraiński, mówiąc do Papieża, że ten jest dziś najbardziej pożądanym gościem na Ukrainie. Być może właśnie nastał czas próby dla Franciszka i jego Kościoła, a co za tym idzie, próby dla rabina Jerozolimy i metropolity Konstantynopola. Najwyższy już chyba moment, żeby przywódcy religijni świata, z których zdaniem liczy się jednak spora część globu, wsiedli w jeden samolot i polecieli odprawić mszę na ukraińską ziemię. Czego jak czego, ale potęgi wiary Putin się obawia, nawet jeśli swoją własną trzyma twardo pod butem. Jeśli chcecie panowie w sutannach i chałatach pokazać światu, że zależy wam na ludziach a nie na urzędzie, to nie macie czego szukać za spiżową bramą. Mus jechać na wschód i siać. Bo żniwo wielkie, ale siewców mało. Chyba że głodu, wojny i nienawiści. Tych mamy akurat dziś w Rosji pod dostatkiem.

* Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny uzyskał od Patriarchy Konstantynopola status autokefalii (pełną samodzielność) w 1925 r. – przyp. red.

Jarek Ważny

Poprzedni

O rozwiązania dyplomatyczne

Następny

Wielce wzruszony, nieco zmieszany