Pan prezes Kaczyński znowu „zagrał ostro”. Teraz wykreował konflikt z sędziami. Cynicznie, bo każdy wie, że w Polsce sądów nie lubi się, a zwłaszcza wykreowanej przez PiS – propagandę „nadzwyczajnej kasty sędziowskiej”. Jak każdej, innej elity. To też taka polska tradycja.
Pan prezes zagrał i pewnie cieszy się z licznych, ulicznych demonstracji opozycji. Im więcej ich będzie, tym większe będzie miał szanse na obudzenie i zmobilizowanie swego narodowo-katolickiego elektoratu. Uśpionego serią ostatnich zwycięstw. No i bliskością do przysłowiowego „koryta”.
Pan prezes tak zagrał, bo wie, że nic tak nie wzmacnia jego partii jak kolejna wojna polsko – polska. Prezentowana jako kolejna obrona Polski i polskości przed wściekłym atakiem zdegenerowanej, laickiej, lewacko liberalnej Brukseli wspomaganej przez antynarodową Targowicę. Czyli opozycję demokratyczną. Prezes wie, że w szeregach jego elektoratu, „demokracja” to synonim oszustwa liberalnych elit wspomaganych przez wrażą Polsce „żydokrację”. I dlatego znów pan prezes, niczym Hektor Kamieniecki, pan Wołodyjowski, stanie na narodowych szańcach, aby znowu bronić polskiej tradycji przed nadciągającą nawałą obcej nam „demokracji” i ideologii LGBT.
Pan prezes kazał „zagrać ostro”, bo wyborczą kampanię prezydencką czas zacząć. Na front ruszać, wchodzić w rozpisane role. W przygotowany scenariusz.
Najpierw prezes da się wykazać młodym, „poselskim jastrzębiom”. To oni rozpalą emocje swymi „poselskimi projektami”.Potem wesprze ich pan prezydent Duda. W tej kampanii obsadzony w roli twardziela. Konflikt z sędziami i twardy kurs wobec demokratycznej opozycji wywoła konflikt z Unią Europejską. Ten ułatwi przeciągnięcie wyborców Konfederacji na stronę utwardzonego kandydata Dudy.
Po zimowej wojnie z „nadzwyczajna kastą sędziowską” i innymi „POstkomunistami” przyjdzie czas na eskalację wojen światopoglądowych. Z mitycznym genderem i LBGT. Zapewne też z prawem do adopcji dzieci przez pary homoseksualne. W każdej chwili pisowskie jastrzębie mogą przedłożyć poselski projekt ustawy o zakazie takiej adopcji. I wtedy media narodowo-katolickie wezwą demokratyczną opozycję do deklaracji w tej sprawie.
Pan prezes Kaczyński wie, że reelekcja pana prezydenta Dudy, zwłaszcza w drugiej turze, zależy od poparcia go przez wyborców Konfederacji. Niestety. A takie może zagwarantować ostry, anty brukselski kurs rządzącej formacji. Reelekcja pana prezydenta Dudy zależy też od podziałów w demokratycznej opozycji. A ją najłatwiej skłócić można wszczynając kolejną wojnę światopoglądową. Tu ideowa ortodoksja lewicowa lub konserwatywna sprzyjać będzie planom pana prezesa.
Dlatego teraz propagandziści PiS będą robić wszystko aby pozyskać głosy konfederackie. Bo bardzo potrzebują poparcia tych „ruskich onuc”, jak do tej pory media narodowo-katolickie konfederatów pogardliwie nazywały.
Będą też radykalizować wojny światopoglądowe w Polsce aby skłócić opozycyjnych lewicowców i liberałów obyczajowych z opozycyjnymi konserwatystami. Aby wspólnie nie zagłosowali w drugiej turze wyborów prezydenckich na wspólnego, czyli centrowego kandydata opozycji demokratycznej. Elity PiS też wszczynać takie wojny aby przykryć nimi w mediach pogarszającą się sytuację gospodarczą w naszym kraju.
A zwłaszcza nieuchronne, lecz konsekwentnie odsuwane na czas powyborczy podwyżki cen energii elektrycznej, wywozu śmieci i wszystkie inne na jakie jeszcze rząd ma wpływ. Pan prezes Kaczyński chce zdążyć z wyborem swojego prezydenta jeszcze przed tąpnięciem gospodarczym. Póki jeszcze pustki nie widać w portfelach wyborców.
Jeśli zdąży, to przedłuży nieudolne rządy swej partii o trzy następne lata. Choć bez wyborcze, to jednak dla też skłóconych elit PiS już schyłkowe, dekadenckie. Ceną za odejście PiS – u od władzy będzie wyhamowanie wzrostu gospodarczego w Polsce. Skok inflacji, wzrosty cen, niezadowolenie społeczne.
Im dłużej PiS pozostanie przy władzy, tym koszty jego rządzenia dla Polski i Polaków wyższe będą.