UEFA i Europejskie Stowarzyszenie Klubów zawarły porozumienie w sprawie podziału przychodów w Lidze Mistrzów w sezonie 2018-2019. Dla uczestników rozgrywek przeznaczona zostanie rekordowa kwota 2,04 mld euro.
W porównaniu do poprzedniego sezonu jest to kwota o około pół miliarda większa. Największe kąski z tego tortu jak zawsze przypadną jednak potentatom. Real Madryt, triumfator trzech ostatnich edycji Champions League, zarobi około 50 milionów euro jeszcze przed rozegraniem pierwszego meczu w nowej edycji. Za sam udział tych elitarnych rozgrywkach przewidziano premię w wysokości 15 milionów euro. Dla porównania – odpadnięcie w ostatniej rundzie kwalifikacji wycenione zostało na 5,25 mln euro. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że po ostatniej „reformie” w Lidze Mistrzów aż 26 klubów będzie miało zagwarantowany start w fazie grupowej tylko na podstawie miejsca wywalczonego w rozgrywkach krajowych. Na takich przywilej będzie mogą jednak liczyć tylko zespoły z 10 najlepszych lig europejskich. Zagwarantowany udział mają po cztery najlepsze drużyny z Hiszpanii, Anglii, Niemiec i Włoch, po dwie czołowe ekipy z Francji i Rosji oraz po jednej z Portugalii, Ukrainy, Belgii oraz Turcji.
Za zwycięstwo w fazie grupowej UEFA zapłaci 2,7 mln euro, za remis 900 tysięcy. W kolejnych rundach kluby mogą liczyć na kolejne premie: 9,5 mln euro za awans do 1/8 finału, 10,5 mln euro za przejście do ćwierćfinału, 12 mln euro za awans do półfinału. Przegrany w finale zainkasuje 15 mln euro, a zwycięzca 19 mln euro. Dla ubogich krewnych w europejskiej futbolowej rodzinie pozostają resztki. W fazie grupowej LM zagrają 32 zespoły, co oznacza, że dla reszty klubów, w tym m.in. i mistrza Polski Legii Warszawa, pozostawiono sześć miejsc, o które walka toczyć się będzie w czterech rundach.