Żużlowcy Włókniarza Częstochowa po kilkuletniej przerwie wywalczyli brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. Co prawda po rundzie zasadniczej były apetyty co najmniej na udział w finale, ale trzecie miejsce daje również powody do satysfakcji.
W decydującym pojedynku częstochowianie przed własną publicznością wygrali z Apatorem Toruń 59:31, co oznacza, że w dwumeczu zwyciężyli 101:77.
Torunianie na własnym torze wywalczyli dwupunktową zaliczkę i mieli nadzieję na jej obronę pod Jasną Górą. Goście dość niespodziewanie wygrali podwójnie pierwszy wyścig, w którym Patryk Dudek i Paweł Przedpełski pokonali Duńczyka Leona Madsena i Kacpra Worynę, ale potem już było znacznie gorzej. Trzy kolejne biegi przyniosły bowiem zwycięstwa 5:1 gospodarzom, którzy wyszli na prowadzenie 16:8.
Potem były cztery remisy, a w pozostałych do końca biegach dominowali miejscowi. Wygrali sześć, w tym cztery podwójnie, i tylko w jednym padł remis. We Włókniarzu wszyscy zawodnicy przyłożyli się do zwycięstwa, ale najlepiej zaprezentowali się Fredrik Lindgren i Jakub Miśkowiak. Szwed wygrał trzy biegi i dwukrotnie przyjeżdżał do mety jako drugi, ale tylko za kolegami z drużyny. Natomiast Miśkowiak zwyciężył czterokrotnie, a jedyną wpadkę miał w biegu szóstym, w którym był ostatni.
W zespole toruńskim jedynie Brytyjczyk Robert Lambert był w stanie walczyć z żużlowcami częstochowian i udało mu się wygrać dwa wyścigi.
W wyścigu o mistrzostwo Polski rywalizowały drużyny Motoru Lublin i Moje Bermudy Stal Gorzów Wielkopolski. Po pierwszym spotkaniu 12 punktami prowadziła Stal.
Rewanżowy mecz odbył się w niedzielę, po zamknięciu tego wydania Dziennika Trybuna.
bnn/pap