Włoski sąd podtrzymał wyrok skazujący brazylijskiego piłkarza Robinho na dziewięć lat więzienia za udział w zbiorowym gwałcie w 2013 roku w jednym z nocnych klubów w Mediolanie na 22-letniej Albance.
Robinho w najlepszym okresie w karierze był zawodnikiem Realu Madryt, a następnie Manchesteru City i Milanu. Potem jednak grał w coraz słabszych klubach. Do tego doszły wybryki pozasportowe, aż w końcu oskarżenie o udział w zbiorowym gwałcie na 22-letniej Albance. Do tego skandalicznego czynu doszło w styczniu 2013 roku w jednym z nocnych klubów w Mediolanie. Wówczas Robinho był zawodnikiem AC Milan. Piłkarz konsekwentnie utrzymuje, że seks odbył się za zgodą dziewczyny, a jego prawnik w 2017 roku na rozprawie przekonywał sąd, iż uprawianie z kimś stosunku seksualnego nie stanowi złamanie prawa i jego klient nie musi się z niczego tłumaczyć. Sąd w Mediolanie uznał jednak dowody zebrane przez prokuraturę za bezsporne i wymierzył brazylijskiemu piłkarzowi karę dziewięciu lat więzienia. Prawnicy Robinho rzecz jasna złożyli odwołanie, ale w minioną środę na rozprawie odwoławczej sąd apelacyjny podtrzymał wyrok.
Nie jest jednak przesądzone, że 37-letni obecnie 106-krotny reprezentant Brazylii powędruje za kratki, bo obecnie mieszka w Brazylii, więc strona włoska musi wystąpić o ekstradycję, a sądząc po wypowiedziach brazylijskich polityków władze w tym kraju raczej go Włochom nie wydadzą.
To jednak nie znaczy, że były gwiazdor FC Santos, Realu Madryt i AC Milan, może spać spokojnie i nie przejmować się wyrokiem. Przedstawiciele włoskiego wymiaru sprawiedliwości rozważają bowiem jeszcze inne rozwiązanie, a mianowicie wystąpienie do Brazylii z zażądaniem, aby skazany we Włoszech prawomocnym wyrokiem Robinho odbył karę w brazylijskim więzieniu. Decyzję w tej sprawie ostatecznie podejmie brazylijski Sąd Najwyższy, co dla Robinho już jakąś forma kary będzie, bo korzystne werdykty w tej instancji bardzo słono kosztują.