3 grudnia 2024

loader

Długi weekend na mamuciej skoczni w Planicy

Od środy skoczkowie narciarscy po raz ostatni w tym sezonie rywalizują w zawodach Pucharu Świata. Na mamuciej skoczni w Planicy do niedzieli odbędą się dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy spięte wraz z kwalifikacjami w jeden cykl pod nazwą „Planica 7”. W czwartek odbył się dodatkowy konkurs, do którego środowe kwalifikacje wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi (najlepszy z Polaków Andrzej Stękała był piąty).

To nie był zły sezon w wykonaniu polskich skoczków. W mistrzostwach świata w Oberstdorfie Piotr Żyła zdobył złoty medal na normalnej skoczni, a drużyna wywalczyła brąz. Wcześniej Kamil Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni, a w konkursach Puchar Świata biało-czerwoni stawali na podium 18 razy indywidualnie i trzykrotnie drużynowo. Z powodu pandemii norweska federacja narciarska była zmuszona odwołać cykl zawodów Raw Air, więc po dłuższej przerwie skoczkowie jak zawsze na pożegnanie sezonu stawili się w Planicy, lecz tym razem FIS zafundował im rozszerzony program – pięciodniową rywalizację, którą w środę rozpoczęły kwalifikacje do czwartkowego konkursu indywidualnego. W piątek zostanie rozegrany drugi konkurs indywidualny, w sobotę zaplanowano konkurs drużynowy, a w niedzielę kończące sezon zmagania elity, czyli konkurs finałowy z udziałem 30 najwyżej sklasyfikowanych w Pucharze Świata zawodników.
Rywalizacja o „Kryształową Kulę” została rozstrzygnięta jeszcze przed rozpoczęciem zmagań w Planicy, bo po odwołaniu Raw Air wywalczona w trakcie sezonu przez Halvora Egnera Graneruda przewaga w klasyfikacji generalnej stała się już niemożliwa do odrobienia. Z tego samego powodu żadna ekipa nie była już w stanie wyprzedzić Norwegów w klasyfikacji Pucharu Narodów.
Ale to nie znaczy, że w Planicy skoczkowie nie mają o co walczyć. Do zdobycia jest jeszcze „Kryształowa Kula” za wygranie klasyfikacji Puchar Świata w lotach narciarskich. Z polskich skoczków szanse na sukces w tych zmaganiach mają jeszcze Piotr Żyła i Kamil Stoch, który ponadto wciąż jest w grze o miejsce na podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Do Planicy przyjechał jako trzeci skoczek z przewagą 140 punktów nad czwartym Norwegiem Robertem Johanssonem, a do drugiego Niemca Markusa Eisenbichlera tracił tylko 74 punkty.
Skoczkowie na słoweńskiej mamuciej skoczni walczą jednak nie tylko o punkty, ale także o pieniądze. Zwycięzca miniturnieju „Planica 7” otrzyma premię w wysokości 20 tys. franków szwajcarskich. Do klasyfikacji będą liczone noty uzyskane przez skoczków w piątkowych kwalifikacjach i konkursie indywidualnym, w sobotniej drużynówce oraz w niedzielnych zmaganiach indywidualnych. Jeśli znajdzie się zawodnik, który wygra w Planicy wszystkie trzy konkursy indywidualne, obie serie kwalifikacyjne, zmagania drużynowe z zespołem oraz miniturniej Planica 7, to zarobi w sumie aż 260 tys. złotych.

Czwartkowy konkurs zaczął się dramatycznie, gdy serii próbnej Daniel Andre Tande zaraz po wyjściu z progu runął na zeskok. Norwega helikopterem przetransportowano do szpitala. Potem sportowy dramat przeżyli Dawid Kubacki i Kamil Stoch, którzy po skokach na 200,5 m już po pierwszej serii mogli wracać do hotelu. Tak słabo nasi mistrzowie nie wypadli już od dawna. Stoch był 32. i gorszy wynik uzyskał w 2019, a Kubacki (31.) na początku 2020 roku. Los obu Polaków podzielił Norweg Halvor Egner Granerud. Niedawno zakaził się koronawirusem i zamiast medali na mistrzostwach świata była izolacja. Triumfator Pucharu Świata skoczył zaledwie 199,5 metra i zajął dopiero 37. miejsce, najgorsze w sezonie. Słabych skoków Stocha, Kubackiego czy Graneruda nie da się jednak wytłumaczyć tylko słabszymi warunkami. W podobnych warunkach jak Polacy i Norweg Japończyk Ryoyu Kobayashi poleciał aż na 235,5 metra, a Markus Eisenbichler na 232,5 metra. Na półmetku Japończyk prowadził, a Niemiec zajmował 4. miejsce.
W finałowej serii wystartowało trzech Polaków, ale żaden z nich: Jakub Wolny, Andrzej Stękała i Piotr Żyła nie mieli już szans na walkę o podium. W pierwszej kolejce cała trójka skoczyła powyżej 210. metra. Najlepszy był Żyła, który z wiatrem w plecy wylądował na 214,5 metra. Zajmował 15. miejsce. 19. był Wolny, 22. Stękała. Ale w finale walczyli dzielnie. Stękała skoczył 225,5 m, Wolny 231 m, a Żyła z mocniejszym niż koledzy wiatrem w plecy poleciał na 230,5 m. Wyprzedził pięciu rywali i zakończył zawody na 10. miejscu, najlepszym osigniętym przez polskich skoczków. Wolny był 14., a Andrzej Stękała 18.
Kobayashi miał dużą przewagę nad rywalami i chopciaż wyzwanie rzucił mu 4. po pierwszej serii Markus Eisenbichler (238,5 m), ale Japończyk odpowiedział lotem na odległość 244,5 metra. Mimo kłopotów z lądowaniem wygrał zdecydowanie. Drugiego Eisenbichlera wyprzedził o ponad 7 punktów. To trzeci triumf Kobayashiego w tym sezonie. Na najniższym stopniu podium stanął Karl Geiger, który na półmetku zajmował 9. pozycję. W finale poleciał jednak aż na 238. metr i zajął 3. miejsce. Podium nie utrzymała natomiast dwójka Słoweńców. Wicelider na półmetku Domen Prevc po locie na 222. metr spadł na 8. pozycję, a trzeci po pierwszej serii Bor Pavlovcic skoczył 228,5 metra i spadł na 5. miejsce.
Drugi konkurs indywidualny w Planicy rozpocznie się w piątek o 15:00. Poprzedzą go kwalifikacje o 13:30.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Debiut Sousy pod presją koronawirusa

Następny

Boruc oddał piwo od Messiego na licytację

Zostaw komentarz