Hubert Hurkacz przegrał z liderem rankingu ATP Novakiem Djokovicem w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open 4:6, 2:6, 2:6. Serbski tenisista wygrał po 96 minutach gry, ale po meczu komplementował Polaka.
Trudno było liczyć na zwycięstwo w tym spotkaniu zawodnika z Wrocławia. Serb przyjechał do Paryża, żeby wygrać drugi w tym roku turniej Wielkiego Szlema. Najlepszy obecnie tenisista w rankingu ATP ma na ten sezon jasno postawiony cel – chce wygrać wszystkie cztery wielkoszlemowe turnieje. Na razie wygrał Australian Open. Do występu w Paryżu Djoković przygotowywał się od kilku tygodni. Wygrał rozgrywany na nawierzchni ziemnej turniej w Madrycie, a w Rzymie przegrał dopiero w finale z niekwestionowanym mistrzem gry na ceglanej mączce Rafaelem Nadalem.
Hurkacz nie mógł zatem liczyć na taryfę ulgową. Djoković chciał wygrać jak najszybciej, bo na tej nawierzchni długie mecze dają w kość, ale nie zlekceważył Hurkacza. Walczył o każdą piłkę, o każdy punkt. 22-letni wrocławianin niewiele mógł wskórać w starciu z tak nastawionym i perfekcyjnie grającym rywalem. Wygrał osiem gemów, zaserwował sześć asów, raz przełamał Serba. Różnica w grze obu zawodników – liderem i 44. w rankingu Hurkacza – nie podlegała dyskusji. Ale inne są też cele obu tenisistów. Djoković chce przejść do historii światowego tenisa, zaś Hurkacz marzy na razie tylko o awansie do Top 10.
Nie jest to chyba cel nieosiągalny, bo naszemu tenisiście w tym roku przepowiedział to wielki Roger Federer, a teraz to samo prorokował mu Novak Djoković. Obaj co prawda prawili Hurkaczowi komplementy po wygranych przez siebie meczach i niewykluczone, że w ich słowach było też dużo kurtuazji dla pokonanego rywala, ale nie zmienia to faktu, że już po pierwszej rundzie nie mamy w singlu mężczyzn żadnego reprezentanta.