Raków Częstochowa w poprzedniej kolejce przegrał u siebie z Pogonią Szczecin 0:1, a w minioną sobotę uległ na Łazienkowskiej Legii Warszawa 0:2. Przegrać po wyrównanej walce z dwoma czołowymi obecnie zespołami ekstraklasy to nie wstyd, ale po tych porażkach częstochowianie na razie muszą chyba odłożyć na bok marzenia o mistrzostwie Polski.
W terminarzu 16. kolejki trzy najciekawsze mecze wyznaczono na sobotę. Pierwsze na boisko wyszły zespoły Piasta Gliwice i Śląska Wrocław. Gliwiczanie fatalnie zaczęli ten sezon, ale od 17 października, kiedy to ulegli na wyjeździe Cracovii 0:1, są niepokonani. Ten rok zaczęli od dwóch zwycięstwa – przed tygodniem w nieprawdopodobny sposób pokonali na wyjeździe Wisłę Kraków 4:3, chociaż po 20 minutach przegrywali 0:3, a w 90. minucie jeszcze 2:3. W starciu ze Śląskiem trener Piasta Waldemar Fornalik wyciągnął chyba odpowiednie wnioski z błędów jego podopiecznych popełnionych w Krakowie, bo tym razem linie defensywne spisały się bez zarzutu, a w ataku przypomniał o sobie Michał Żyro. Gliwiczanie wygrali pewnie 2:0 i po tym zwycięstwie powiększyli swój bramkowy dorobek do 20 punktów, co pozwoliło wywindować im się na miejsce w środku tabeli. W następnej kolejce ekipę Piasta czeka jednak wyprawa do Szczecina. Jeśli nie przegra tam z nakręconą ostatnimi sukcesami Pogonią, to trzeba będzie ją wpisać na listę kandydatów do walki o medalowe miejsca.
Na razie jednak Piast ma 14 punktów straty do lidera rozgrywek, bo „Portowcy” na swoim terenie ograli Cracovię 1:0. Drużynę „Pasów” poprowadził Michał Probierz, którego dymisji po ubiegłotygodniowej porażce z Wartą Poznań nie przyjął właściciel krakowskiego klubu Janusz Filipiak. Przymuszony do powrotu szkoleniowiec poszedł więc na całość i wystawił przeciwko Pogoni zespół złożony z polskiego bramkarza 21-letni Karol Niemczycki) oraz dziesięciu cudzoziemskich graczy w polu. Po zmianie stron w 46. minucie wpuścił na boisko 25-letniego Filipa Piszczka, a w 80. minucie jeszcze 20-letniego Daniela Pika. Tymczasem niemiecki trener szczecińskiej drużyny Kosta Runjaić na boisko posłał 11 polskich graczy i czterech obcokrajowców. Nie od rzeczy będzie w tym kontekście zauważyć, że zwycięską bramkę dla „Portowców” zdobył 19-letni Kacper Smoliński.
Mecz Pogoni z Cracovią nie stał na najwyższym poziomie, na co istotny wpływ miała murawa nader kiepskiej jakości. Ale przewaga gospodarzy był przytłaczająca. Zespół „Pasów” składną akcję przeprowadził dopiero w 76. minucie, ale to był jednorazowy „wyskok”. Szczecinianie utrzymali prowadzenie do końca i odnieśli szóste zwycięstwo z rzędu, co jest ich klubowym rekordem.
Ostatnim spotkaniem w sobotniej ligowej serii było starcie Legii Warszawa z Rakowem Częstochowa. W rundzie jesiennej stołeczny zespół wygrał na boisku rywala 2:1, ale do sobotniej potyczki przystępował zdołowany poniesioną tydzień wcześniej porażką 0:1 z ostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała. Na dodatek tego dnia w stolicy było prawie dziesięć stopni mrozu, a słabo przygotowana murawa na stadionie przy Łazienkowskiej nie pomagała w grze. Częstochowianie mogli objąć prowadzenia już w 13. minucie, gdy prowadzący zawody sędzia Paweł Gil z Lublina podyktował dla nich rzut karny po nastrzeleniu w polu karnym Legii przez Filipa Mladenovicia piłki w rękę Tomasa Pekharta. Po interwencji VAR arbiter cofnął jednak tę decyzję, ale podniesionej tymi decyzjami nerwowej atmosfery w obu ekipach już stłumić się nie dało. Ale uczciwie trzeba stwierdzić, że o ile w pierwszej części gry to legioniści byli bardziej aktywni w ofensywie, to po zmianie stron role sie w tym względzie odwróciły. Problemem Rakowa jest jednak brak skuteczności pod bramką – mecz z Legia był ich trzecim ligowym spotkaniem z rzędu bez zdobytej bramki. Napastnicy Legii takich długich strzeleckich przestojów nie mają. W 29. minucie celne zagranie z prawej strony Pawła Wszołka zamienił na gola Luquinhas.
Po zmianie stron na swojego 14. gola w obecnym sezonie mocno polował czeski napastnik Legii Tomas Pekhart. Tuż po wznowieniu gry oddał nawet efektowny strzał z tzw. przewrotki, ale bramkarz Rakowa Dominik Holec nie pozwolił mu na zdobycie „gola kolejki”. Kwadrans później po faulu na Filipie Mladenoviciu arbiter podyktował „jedenastkę” dla Legii, którą Pekhart z zimną krwią zamienił na drugiego dla Legii w tym spotkaniu i swojego 14. w sezonie. Korona króla strzelców ekstraklasy dla Czecha staje się coraz bardziej realnym celem do osiągnięcia.
Częstochowianie do końca zawzięcie atakowali bramkę stołecznej drużyny strzeżoną przez Artura Boruca i mieli przynajmniej dwie doskonałe okazje na strzelenie gola kontaktowego. W 56. minucie Vladislavs Gutkovskis chybił z dwóch metrów, a w 75. minucie z ostrego kąta minimalnie spudłował Jarosław Jach. Ostatecznie trzy punkty przypadły Legii, co trochę uspokoi zapewne skołatane nerwy jej sympatyków, mocno już wzburzonych dwiema poprzednimi porażkami.