Komisja Ligi zdyskwalifikowała piłkarza Lechii Sławomira Peszkę na trzy miesiące oraz nałożyła na niego karę finansową w wysokości 30 tys. złotych za brutalny faulu na graczu Jagiellonii Arvydasie Novikovasie.
Do bulwersującego zdarzenia doszło w 90. minucie meczu Jagiellonii z Lechią. Peszko zaatakował Novikovasa kopiąc go z całej siły od tyłu w nogi. Litwin miał sporo szczęścia, że wyszedł z tego bez szwanku. Pomocnik Lechii następnego dnia opublikował przeprosiny, ale ponieważ po nieudanych mistrzostwach świata był już na cenzurowanym jako ten, który na mundial do Rosji pojechał po znajomości, spadła na niego potężna fala krytyki. Media przypomniały natychmiast jego wcześniejsze tego typu wybryki i stało się jasne, że w takiej atmosferze członkowie Komisji Ligi w wymierzaniu kary przekroczą wszelkie granice. To dlatego działacze Lechii w przeddzień ogłoszenia wyroku ogłosili, że Peszko został przez władze klubu ukarany „surową karą finansową”. Kwoty nie podano, co nie ma zresztą znaczenia, bo i tak zapewne nie zostanie wyegzekwowana. Po tym, jak w środę Komisja Ligi zdyskwalifikowała Peszkę na trzy miesiące, ze strony klubu prędzej spotkają go gest współczucia i solidarności, niż dodatkowe sankcje. Tym bardziej, że piłkarz dostał jeszcze solidnie po kieszeni, bo musi zapłacić 30 tysięcy złotych kary.
Sankcje nałożone na Peszkę wydają się mimo wszystko przesadnie surowe. Komisja Ligi tłumaczy, że to skutek recydywy, bo w kwietniu ten piłkarz wraz ze Simeonem Sławczewem skopał dmuchane lalki w barwach Arki Gdynia po spotkaniu derbowym, za co został ukarany finansowo, a wcześniej był karany za brutalny faul m.in. na Vadisie Odjidja-Ofoe i uderzenie łokciem Tomasza Kędziory. Tylko że wykluczenie zawodnika z gry na trzy miesiące to nie jest kara dla niego, tylko dla klubu.