1 grudnia 2024

loader

Lewy w transferowym dominie

We wtorek Robert Lewandowski w 16. kolejce Bundesligi w meczu z VfB Stuttgart, wygranym przez Bayern Monachium 5;0, zdobył dwie bramki. Pierwsze trafienie było tysięcznym golem strzelonym przez polskiego piłkarza w niemieckiej ekstraklasie, a drugim wyrównał kolejny rekord Gerda Muellera.

W tym tygodniu w terminarzu Bundesligi wyznaczone były trzy kolejki spotkań. Bayern zgodnie z tym „rozkładem jazdy” miał do rozegrania: w minioną niedzielę mecz z FC Mainz (2:1), we wtorek z VfB Stuttgart (5:0), a w piątek 17 grudnia na zakończenie rundy jesiennej z VfL Wolfsburg. Dla Lewandowskiego występ w tych potyczka był ważny, ale nie z powodu pobicia kolejnego rekordu Gerda Muellera, tylko z chęci pobicia Cristiano Ronaldo w liczbie bramek zdobytych w jednym roku. Numerem jeden pod tym względem jest Leo Messi, który w 2012 roku aż 91 razy trafiał do siatki rywali, natomiast portugalski gwiazdor Manchesteru United jest w tej klasyfikacji numerem drugim – swój najlepszy wynik „wykręcił” 2013 roku strzelając 69 goli. I właśnie na pobicie tego osiągnięcia Cristiano Ronaldo „Lewy” ma teraz chrapkę, a jest bliski celu, bo ma obecnie na koncie 68 trafień i przed sobą mecz z Wolfsburgiem, zespołem, któremu do tej pory wbił już 23 gole.
To ulubiony rywal polskiego napastnika, bo żadnemu innemu zespołowi w Bundeslidze nie strzelił więcej goli. Ale FC Mainz też do takich się zalicza, bo bramkarze tej drużyny wyciągali piłkę z siatki po trafieniach „Lewego” już 19 razy. Niestety, akurat w spotkaniu rozegranym w miniony weekend jak na złość nie udało mu się tego dorobku powiększyć. Powetował sobie jednak stratę we wtorek dwoma golami wbitymi ekipie VfB Stuttgart, której wcześniej zdołał zaaplikować jedynie 11 bramek w 18 meczach.
Jaka praca, taka płaca
Inna sprawa, że w potyczce z FC Mainz Lewandowski zagrał słabo, na dodatek nie miał wsparcia ze strony kolegów z drużyny, co wywołało jego widoczną irytację. Sytuacja powtórzyła się w pierwszej połowie wtorkowego spotkania z VfB Stuttgart, ale po zmianie stron rozgrywający tego dnia świetne zawody Serge Gnabry (sam zaliczył hat-tricka) w końcu dwukrotnie dobrze mu podał. Czy dlatego „Lewy” praktycznie w ogóle nie manifestował radości z kolejnych dwóch goli, chociaż dzięki nim wyrównał kolejny rekord Gerda Muellera, umocnił się z 18 trafieniami na pozycji lidera klasyfikacji strzelców Bundesligi (drugi na liście Czech Patrick Schick z Bayeru Leverkusen ma 15 goli) oraz z dorobkiem 18 goli i 36 punktów na czele klasyfikacji „Złotego Buta” (drugi w tym zestawieniu Serb Duszan Vlahović z Fiorentiny ma 15 bramek i 30 punktów). Widać gdzieś tam z tyłu głowy uwiera go ambicjonalna zadra, generująca przemożną chęć żeby wedrzeć się między Messiego i Cristiano Ronaldo nawet w niezbyt ważnym zestawieniu rekordzistów w rocznym urobku bramkowym.
Lewandowski rzecz jasna wciąż jeszcze ma na to szansę, bo Bayern gra z VfL Wolfsburg u siebie, ale nawet jeśli nie przebije osiągnięcia Portugalczyka, to i tak zakończy ten rok w glorii najskuteczniejszego strzelca na świecie, bo ma taką przewagę nad konkurentami, że żaden z nich już nie zdoła go dogonić. Dotychczasowy najlepszy wynik „Lewego” w jednym roku wynosił 54 gole i uzyskał go w 2019. W 2020 roku strzelił 47 bramek, ale rozegrał mniej meczów niż zwykle (58 w 2019 i 47 w 2020). W obu tych latach „Lewy” okazywał najskuteczniejszym strzelcem na świecie, więc w tym roku sięgnie po ten tytuł po raz trzeci z rzędu, bo ścigający go rywale, Kylian Mbappe, Erling Haaland, Cristiano Ronaldo, Karim Benzema i Leo Messi nie przekroczyli nawet bariery 50 goli.
Nie powinno więc dziwić, że za swojej strzeleckie wyczyny Lewandowski oczekuje nie tylko uznania, ale też profitów na poziomie Messiego i Cristiano Ronaldo. Jego obecny kontrakt z Bayernem wygasa z końcem czerwca 2023 roku. Będzie miał wtedy 35 lat, ale przy jego sportowym trybie życia i dbałości o formę ten wiek będzie tylko liczbą. Jako wolny zawodnik zapewne bez trudu znajdzie nowego pracodawcę skłonnego zapłacić mu gwiazdorską gażę, na pewno jednak nie taką wysoką, jaką mógłby otrzymać już teraz. Wiedzą o tym szefowie Bayernu, wiedzą też włodarze innych klubów z europejskiego topu. Dlatego nazwisko Lewandowskiego wciąż pojawia się w transferowych spekulacjach, chociaż on sam podkreśla, że czuje się w Monachium znakomicie i wyobraża sobie zakończenie kariery w Bayernie. Oczekuje jednak ze strony działaczy bawarskiego potentata uczciwego potraktowania, wedle zasług i umiejętności. Inaczej mówiąc – oczekuje nowego, już de facto „dożywotniego” kontraktu oraz znaczącej podwyżki wynagrodzenia. Problem w tym, że w Bayernie obowiązuje zasada, iż z piłkarzami powyżej 30. roku życia nie przedłuża się umów na dłużej niż jeden sezon. Co prawda prezes klubu, Oliver Kahn, zapytany czy Bayern latem przyszłego roku spróbuje wykupić z Borussii Dortmund Erlinga Haalanda, odpowiedział dobitnie: „Nie rozmawiam publicznie o piłkarzach innych klubów. Mamy obecnie w drużynie najlepszego napastnika na świecie, Roberta Lewandowskiego. I bardzo chcemy, żeby on został z nami. To dobra opcja” – stwierdził.
Klub swoje, a media swoje
W tym tygodniu jednak deklarację Khana zakwestionował niemiecki dziennik „Sport Bild”. Jego dziennikarze twierdzą, że polski piłkarz chce przedłużenia kontraktu do 2025 roku i zastanawiają się, czy Bayern podejmie takie ryzyko, bo godząc się na to będzie musiał płacić coraz starszemu piłkarzowi 24 miliony euro rocznie do końca kontraktu, który będzie się kończył gdy Lewandowski będzie miał już 37 lat. I spekulują, że opcją alternatywną, braną pod uwagę zarówno przez Bayern, jak i przez Lewandowskiego i jego otoczenie, jest transfer do innego klubu już latem przyszłego roku. Bawarski klub na sprzedaży polskiego napastnika mógłby zyskać co najmniej 60 milionów euro, a pamiętajmy, że latem 2014 roku wyciągnął go z Borussii Dortmund za darmo.
W podobnym tonie spekuluje też hiszpański dziennik „AS”, który zapowiadając gorące letnie okno transferowe w 2022 roku, sugeruje, iż Lewandowski, Haaland i Harry Kane znajdują się na liście życzeń Realu Madryt. „Lewandowski od lat jest na radarze Realu. Latem przyszłego roku prawdopodobnie będzie chciał zmienić otoczenie i miał już poprosić Piniego Zahaviego, by ten potraktował priorytetowo każdą ofertę z Madrytu” – twierdzi „AS”. Ale na koniec przyznaje, że Polak ma w tej chwili wiele opcji, bowiem stał się częścią transferowego domina i dla niego letnie okno transferowe w 2022 roku może być ekscytujące.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Polskie zespoły brylują w Lidze Mistrzów CEV

Następny

Świątek też chce, jak Hurkacz, żyć w Monako