30 listopada 2024

loader

Lewy zgasił Haalanda

Robert Lewandowski był bohaterem meczu, którym ekscytował się piłkarski świat. „Der Klassiker”, jak zwie się w Niemczech potyczki Bayernu Monachium z Borussią Dortmund, był kapitalnym pojedynkiem dwóch wielkich snajperów – Roberta Lewandowskiego i Erlinga Haalanda. Zwycięsko z tej próby sił wyszedł Polak.

W sobotnim „Der Klassiker”, już 129. w historii, Bayern podejmował Borussią Dortmund w swoim mateczniku na Allianz Arenie. Mecze tych drużyn ekscytują fanów futbolu od 1965 roku. W pierwszym starciu górą była drużyna z Dortmundu, która wygrała 2:0. W 129 spotkaniach 63 razy wygrywał Bayern, 33 razy był remis, a 33 razy zwyciężała Borussia. Od ponad dekady potyczkami tych dwóch niemieckich zespołów emocjonują się też kibice w Polsce, głównie ze względu na nietuzinkowy w nich udział Roberta Lewandowskiego, najpierw jako zawodnika Borussii przeciwko Bayernowi, a od 2014 roku jako gracza Bayernu.
Sobotnie spotkanie lepiej zaczął młodszy od „Lewego” o 12 lat norweski snajper Borussii. Haaland pierwszą bramkę zdobył już w 2. minucie, a siedem minut później dołożył drugie trafienie. Bawarska jedenastka po tych dwóch szybkich ciosach potrzebowała całego kwadransa na otrząśnięcie się z szoku, ale w 26. minucie zdobyła kontaktową bramkę. Bramkarza Borussii pokonał nie kto inny jak Lewandowski, wyraźnie podrażniony na ambicji przez Haalanda. W 44. minucie kapitan reprezentacji Polski mógł jednak odetchnąć z ulgą, bo sędzia odgwizdał rzut karny dla Bayernu, a „jedenastki” w tym zespole egzekwuje „Lewy”. Zrobił to skutecznie i obie drużyny schodziły do szatni przy wyniku 2:2, a Lewandowski miał w tym momencie w dorobku równo 30 goli w obecnych rozgrywkach.
Po zmianie stron Haaland już gola nie strzelił, a w 60. minucie został zmieniony, bo zaczął odczuwać dolegliwości w okolicach ścięgna Achillesa. Tak na marginesie – norweski napastnik ma dopiero 20 lat, a w tym sezonie opuścił już wiele meczów z powodu różnych urazów. Pod tym względem nie wytrzymuje żadnych porównać z Lewandowskim, słynącym z żelaznej wytrzymałości i odporności na kontuzje. Ale polski piłkarz chciał koniecznie pokazać, że kreowany już na jego następcę Norweg odstaje też od niego pod względem skuteczności. I tuż przed końcem meczu zdobył swoją trzecią bramkę w tym meczu, ustalając wynik na 4:2. Było to jego 31. trafienie w tym ligowym sezonie, a taka liczba zdobytych bramek, jak szybko wyliczyli futbolowi statystycy, dałaby mu koronę króla strzelców niemieckiej Bundesligi w 52 jej sezonach.
Oczywiście Lewandowski został uznany piłkarzem meczu i dostał noty za swój występ najwyższe z możliwych, ale po drugiej stronie Odry zdecydowanie większe emocje wzbudza topniejący z każdą kolejką dystans jaki dzieli polskiego napastnika do rekordu strzeleckiego legendarnego Gerda Muellera, który w sezonie 1971/72 zdobył 40 bramek. Po hat-tricku w meczu z Borussią „Lewemu” brakuje jeszcze dziewięciu trafień, a do końca sezonu niemieckiej ekstraklasy pozostało jeszcze 10 kolejek. Wyrównanie, a nawet poprawienie rekordu słynnego „Bombera” przez Lewandowskiego stało się więc w tej chwili jak najbardziej realne, ale ta perspektywa wzbudza w Niemczech mieszane odczucia. Pewnie u nas byłoby podobnie, gdyby np. czeski napastnik Legii Tomas Pekhart też miał na 10 kolejek przez końcem rozgrywek w ekstraklasie 31 goli na koncie. A dla przypomnienia – historyczny rekord strzelecki w naszej lidze, ustanowiony przez Henryka Reymana w 1927 roku, wynosi 37 goli. Przez tyle lat tylko dwóch graczy się do niego zbliżyło – Ernest Wilimowski w 1934 (33 gole) i Józef Kohut w 1948 (31).
Na razie jednak „Lewy” ma szansę awansować na drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców wszech czasów Bundesligi. W 343 spotkaniach zdobył już 267 bramek i do wyprzedzającego go w zestawieniu Klausa Fischera ma już tylko jedną bramkę straty. Warto pokreślić, że ten dawny gwiazdor Schalke rozegrał w Bundeslidze 535 meczów. Na czele klasyfikacji strzelców znajduje się oczywiście Gerd Mueller, który strzelił 365 goli. Lewandowski najbliższą okazję do przeskoczenia Fischera będzie miał 13 marca, gdy w ramach 25. kolejki Bayern zagra na wyjeździe z Werderem Brema.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Kadra Polski według Paulo Sousy

Następny

Lekkoatletyka: Sędziowskie igraszki w Toruniu

Zostaw komentarz