Trener kadry siatkarek Jacek Nawrocki
Trener naszej kadry siatkarek Jacek Nawrocki w końcu zabrał głos w sprawie listu 13 kadrowiczek do PZPS, w którym domagają się m.in. jego dymisji. Selekcjoner udzielił kilku wywiadów. Przyznał w nich, że nie zamierza rezygnować z prowadzenia reprezentacji i że zamierza porozmawiać w cztery oczy z każdą z protestujących zawodniczek.
Gwoli przypomnienia – kilka dni temu działacze PZPS przedłużyli kontrakt z Jackiem Nawrockim na stanowisku szkoleniowca reprezentacji Polski do 2022 roku. Miało to miejsce w tym samym dniu, gdy do PZPS wpłynął list podpisany przez 13 siatkarek, w którym to zawodniczki zwróciły uwagę na problemy w pracy ze szkoleniowcem, sugerując, że chcą jego dymisji.
Chyba najpoważniejszy z zarzutów siatkarek pod adresem trenera Nawrockiego dotyczył tolerowania przez niego zażyłych relacji jednego z członków sztabu szkoleniowego kadry z jedną z zawodniczek. „Nie ingeruję w prywatne sprawy siatkarek i członków sztabu. To są dorośli ludzie i jeśli nie ma to wpływu na ich pracę, nie mieszam się do tego. Ta sprawa została już zresztą załatwiona, bo trener o którym mowa zrezygnował z pracy z kadrą” – wyjaśnił Nawrocki.
W oświadczeniu siatkarki zarzucały też selekcjonerowi nader częste bagatelizowanie ich złego stanu zdrowia oraz niestosowne zachowanie, słownictwo i intrygowania. Nawrocki odpowiedział i na te zarzuty. „Żaden wynik nie jest ważniejszy od zdrowia. Nigdy nie zdarzyło się, żebym wbrew opiniom lekarzy czy fizjoterapeutów zmuszał zawodniczki do gry. (…) Nie jestem dumny z wszystkich swoich słów czy zachowań w relacjach z zawodniczkami, ale nie uważam też, że przekroczyłem zwyczajowe normy obowiązujące w sporcie. Czasem trener musi wstrząsnąć zespołem, powiedzieć jakieś mocniejsze słowo, czasem krzyknąć. Nie jestem też manipulantem, jak zarzuciły mi kadrowiczki w swoim oświadczeniu. Nigdy żadnej z nich nie traktowałem przedmiotowo. Każdemu trenerowi zdarza się w rozmowach z jedną zawodniczką mówić o drugiej. Gdyby wszystko, co one napisały, było prawdą, kadra Polski byłaby jakimś łagrem” – przekonuje selekcjoner.
I zapewnia, że nie myśli o swoich podopiecznych jako „buntowniczkach”. Mam zamiar szczerze porozmawiać z każdą z nich. I dopiero potem podejmie decyzje kadrowe i ustali skład na styczniowy turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Tokio.