Fatalne wyniki w tym sezonie MLS notują piłkarze Chicago Fire. Gwiazdą tego zespołu jest były król strzelców Lotto Ekstraklasy Węgier Nemanja Nikolić. Zespół z Chicago w niedzielę przegrał 15. mecz, ulegając Montreal Impact 1:2.
Ostatnie zwycięstwo drużyna z „Wietrznego Miasta” zanotowali 1 lipca, kiedy to przed własną widownią pokonała 3:2 New York City. Od tego czasu trwa seria słabych występów ekipy „Strażaków”, która zajmuje obecnie ostatnie, 11. miejsce w Konferencji Wschodniej MLS. Nikolić w poprzednim sezonie był niekwestionowaną gwiazdą nie tylko Chicago Fire, lecz całej Major League Soccer. W 35 występach zdobył 24 bramki i został królem strzelców ligi. Uhonorowano go także nagrodą dla najlepszego piłkarza sezonu. Tym samym węgierski napastnik dołączył do galerii najwybitniejszych graczy MLS.
Warto przypomnieć, że przed nim takie wyróżnienie dostali m.in. Francuz Thierry Henry i Anglik David Beckham, czyli piłkarze z najwyższej światowej półki. Niestety, obecny sezon dla 31-letniego Nikolicia nie jest już taki udany jak poprzedni. W spotkaniu z Montreal Impact strzelił co prawda honorowego gola, ale było to dopiero jego jedenaste ligowe trafienie w 23 występie. Były król strzelców naszej ekstraklasy ma w dorobku jeszcze cztery bramki zdobyte w Pucharze USA, ale jego szanse na ponowne zwycięstwo w klasyfikacji strzelców są iluzoryczne. Mimo to Węgier należy do tych graczy, do których kibice mają najmniej pretensji o słabe wyniki.
Zawodnicy Chicago Fire mogą już powoli oswajać się z myślą, że w tym sezonie nie powalczą w fazie play off. Przegrany wyjazdowy mecz w Kanadzie był już ich ósmą porażką z rzędu. W całym sezonie wygrali tylko sześć z 26 ligowych spotkań, ponadto mają jeszcze w dorobku pięć remisów. Odrobienie takich strat raczej nie jest już możliwe.