Zbigniew Boniek od blisko trzech miesięcy nie rządzi już w Polskim Związku Piłki Nożnej, przez co siłą rzeczy nie ma już na wszystko takiego wpływu, jaki miał przez ostatnich dziewięć lat jako prezes związku. No i wychodzą na światło dzienne sprawy, które na pewno chciałby utrzymać w tajemnicy. Jedną z nich nagłośnił ostatnio „Super Express”.
Tabloid zamieścił otóż informację, iż do Prokuratury Rejonowej Warszawa Ochota wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zbigniewa Bońka jako prezesa PZPN. „Zawiadomienie dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa dotyczącego artykułu 296 paragraf 1 i 3 kodeksu karnego” – wyjawił „Super Expressowi” rzeczniczka prasowa prokuratury Aleksandra Skrzyniarz. Przytaczamy ich treść: „§ 1. Kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej niemającej osobowości prawnej, przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, wyrządza jej znaczną szkodę majątkową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. (…) § 3. Jeżeli sprawca przestępstwa określonego w § 1 lub 2 wyrządza szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. Sprawa wygląda zatem na poważną. „Super Express” nawiązał do wcześniejszej publikacji Adama Godlewskiego zamieszczonej w serwisie sportowym „sportowy24.pl”, dotyczącej opłacenia z kasy PZPN kosztów obsługi prawnej procesu o zniesławienie, jaki Zbigniew Boniek wytoczył dziennikarzowi „Gazety Polskiej” Piotrowi Nisztorowi. Przytaczamy najistotniejszy jego fragment: „(…) Wedle naszych źródeł, kwota faktur za prowadzenie tej nieskomplikowanej – jak się wydawało – sprawy w jednej tylko instancji przekroczyła bowiem 312 tysięcy złotych (+VAT, wynoszący 23 procent). A co jeszcze ciekawsze, związek miał zapłacić za tę usługę więcej niż za całoroczną obsługę prawną we wszystkich pozostałych sprawach! Interesująca jest zresztą nie tylko bardzo wysoka kwota – zdaje się, że droższej kancelarii nie można byłoby znaleźć w Warszawie – ale także formuła rozliczania z kancelarią Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy, która reprezentowała przed sądem Bońka. Dla jasności: godzina pracy prawnika w stolicy kosztuje od 200 do 1000 złotych; przy założeniu, że górne widełki są przewidziane dla adwokatów z wysokimi naukowymi tytułami. Tymczasem sprawę w imieniu kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy prowadziła młoda osoba (w domyśle – bez wysokich tytułów naukowych i słono wycenianego doświadczenia). Czyżby zatem poświęciła na przygotowania i pilotowanie procesu kilkaset, a może nawet koło tysiąca, godzin? (…) Z jakiego powodu rozliczenia między PZPN i kancelarią Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy następowały za pośrednictwem kancelarii Marcina Wojcieszaka, obsługującego PZPN we wszystkich innych sprawach prawnych? (…) Dlaczego do prostej – jak się wydawało – sprawy trzeba było zatrudniać wykonawcę, a dopiero ten szukał podwykonawcy „posiadającego unikalne i wyróżniające się na rynku doświadczenie i praktykę w prowadzeniu postępowań cywilnych o ochronę dóbr osobistych”? Zwłaszcza w sytuacji, gdy Boniek doskonale zna jednego ze współwłaścicieli kancelarii, która została podwykonawcą. I raczej nie potrzebował pośrednika, żeby z byłym prezesem Legii omówić ewentualne szczegóły wykonania usługi… Choć sprawą dyskusyjną pozostanie zapewne, czy wszystkie aspekty działalności/aktywności zawodowej Bońka opisane przez dziennikarza „Gazety Polskiej” odnosiły się wyłącznie do obowiązków wykonywanych w roli prezesa PZPN. A tylko taka interpretacja usprawiedliwiałaby zaangażowanie związkowych – naprawdę dużych – środków na prywatny w gruncie rzeczy proces o ochronę dóbr osobistych. W przeciwnym razie byłaby to – co najmniej – daleko posunięta prywata” – napisał Adam Godlewski.
Opisana sprawa odbiła się sporym echem w futbolowym środowisku. Boniek niespecjalnie się tym jednak przejął. Na Twitterze skwitował sprawę tak: „Dobrzy trenerzy kosztują, dobrzy piłkarze kosztują, dobrzy adwokaci kosztują… i wygrywają. Tyle w temacie. PS. Boli?”. No i niepotrzebnie pytał, bo kogoś to jednak zabolało.