Podejmując jednoosobowo decyzję o zwolnieniu Jerzego Brzęczka z posady selekcjonera reprezentacji, prezes PZPN Zbigniew Boniek wziął też odpowiedzialność za konsekwencje tej decyzji. Należy o tym pamiętać, bo nowy selekcjoner Paulo Sousa chcąc nie chcąc będzie musiał oprzeć się na graczach, na których stawiał Brzęczek.
Jak wiadomo przed turniejem Euro 2021 nasza reprezentacja rozegra pięć meczów. W marcu czekają ją trzy niezwykle istotne spotkania eliminacyjne do mistrzostw świata 2022 w Katarze – z Węgrami, Andorą i Anglią, a potem jeszcze w czerwcu dwie towarzyskie potyczki z Rosją i Islandią. Nowy selekcjoner biało-czerwonych będzie zatem musiał weryfikować swoje personalne i taktyczne koncepcje w warunkach bojowych, praktycznie bez marginesu na pomyłki. Jeśli coś może zadziałać na jego korzyść, to chyba tylko to, że w odróżnieniu od Brzęczka nie będzie obciążony żadnymi zobowiązaniami wobec piłkarzy. To cenny atut dla kogoś, kto chce odnieść sukces na wielkim turnieju, bo może mieć w kadrze tylko tych graczy, których sam uzna za przydatnych i znajdujących się w najwyższej formie. Nie musi przy tym kierować się dawnymi zasługami graczy czy układami towarzyskimi w kadrze. To nie daje oczywiście gwarancji sukcesu, ale jak wieść niesie Paulo Sousa włada swobodnie pięcioma językami (angielskim, francuskim, hiszpańskim, włoskim i niemieckim), zatem nie powinien mieć problemów z precyzyjnym przekazaniem wybranym przez siebie piłkarzom swojej wizji gry, oczekiwań jakie zamierza im postawić i zasad współpracy, zanim zobaczy się z nimi na pierwszym zgrupowaniu kadry. Narzędzia internetowe do zdalnego komunikowania się stwarzają takie możliwości.
Co zostawił Brzęczek
W ośmiu meczach rozegranych przez reprezentację Polski w ubiegłym roku wystąpiło w sumie 30 zawodników: bramkarze – Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski i Bartłomiej Drągowski; obrońcy – Kamil Glik, Jan Bednarek, Sebastian Walukiewicz, Paweł Bochniewicz, Tomasz Kędziora, Bartosz Bereszyński, Maciej Rybus, Arkadiusz Reca, Michał Karbownik, Rafał Pietrzak, Alan Czerwiński, Robert Gumny; pomocnicy – Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak, Sebastian Szymański, Jacek Góralski, Jakub Moder, Kamil Jóźwiak, Przemysław Płacheta, Damian Kądzior, Mateusz Klich, Karol Linetty, Kamil Grosicki; napastnicy – Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik.
Biało-czerwoni odnieśli cztery zwycięstwa (dwa z Bośnią i Hercegowiną w Lidze Narodów oraz z Finlandią i Ukrainą w spotkaniach towarzyskich), wywalczyli jeden remis (z Włochami w Lidze Narodów) i doznali trzech porażek (dwa razy z Holandią i z Włochami w Lidze Narodów). Strzelili w tych meczach 13 goli i siedem stracili. Najskuteczniejszy w naszym zespole z czterema trafieniami był Kamil Grosicki, po dwie bramki zdobyli Robert Lewandowski i Krzysztof Piuątek, a po jednej Kamil Glik, Arkadiusz Milik, Karol Linetty, Jakub Moder i Kamil Jóźwiak. W asystach najlepszy był Robert Lewandowski, który na swoim koncie zapisał dwie, a po jednej dorzucili Arkadiusz Milik, Jakub Moder, Damian Kądzior, Michał Karbownik, Piotr Zieliński, Kamil Grosicki, Maciej Rybus, Kamil Jóźwiak i Mateusz Klich.
Jednym z poważniejszych zarzutów pod adresem Brzęczka było to, że chociaż do mistrzostw Europy było coraz mniej czasu, on nie wychodził z laboratorium i wciąż prowadził eksperymenty. W listopadowych meczach z Ukrainą i Włochami wystawił do gry w sumie aż 23 zawodników, a mimo to w ostatnim spotkaniu w Lidze Narodów z Holandią ponownie przemeblował poważnie skład. Te ciągłe roszady sprawiały, że po dwóch latach jego kadencji nie było jasne nawet to, który z bramkarzy jest w kadrze numerem 1.
Bałagan w formacjach
Na dobrą sprawę za pewniaków do gry w podstawowym składzie, poza rzecz jasna Lewandowskim, byli jeszcze tylko Glik i Bednarek, a w razie kontuzji któregoś z nich na pierwszego dublera wyrósł Sebastian Walukiewicz. Na tej pozycji są jeszcze do wykorzystania grający w lidze holenderskiej Paweł Bochniewicz i w angielskiej drugiej lidze Michał Helik. Na prawej flance Brzęczek stawiał na Tomasza Kędziorę lub Bartosza Bereszyńskiego, testował też jednak Roberta Gumnego i Alana Czerwińskiego, na lewej zaś chętnie stawiał na Arkadiusza Recę i niechętnie na Macieja Rybusa, ale dał też szasę na tej pozycji 19-letniemu Michałowi Karbownikowi i raz dał się pokazać Rafałowi Pietrzakowi.
Ale prawdziwy galimatias były już selekcjoner biało-czerwonych powodował w środkowej linii. Nie odważył się zachwiać pozycją najbardziej doświadczonego wśród pomocników Grzegorza Krychowiaka, chociaż w jesiennych meczach grał słabo i wyraźnie już nie nadążał za tempem akcji. Brzęczek nie potrafił jednak należycie wykorzystać Piotra Zielińskiego czy Damiana Kądziora oraz świetnie spisującego się w Premier League Mateusza Klicha, niepotrzebnie odsuwał na boczny tor Kamila Grosickiego, ale trzeba mu też oddać honor, że dał szansę młodym graczom – Jakubowi Moderowi, Kamilowi Jóźwiakowi, Sebastianowi Szymańskiemu i Przemysławowi Płachecie oraz że przezwyciężył swoją głęboką niechęć do Karola Linettego. W tej formacji mamy jednak znacznie więcej dobrych graczy, choćby wracającego do wielkie formy po kontuzji Krystiana Bielika czy świetnie rokującego na przyszłość 19-letniego Jakuba Kamińskiego z Lecha Poznań. A przecież powoli w Fortunie Duesseldorf odradza się po ciężkich przejściach 24-letni Dawid Kownacki, w Legii Warszawa 23-letni Bartosz Kapustka, a w tureckiej lidze 26-letni Radosław Murawski i 23-letni Konrad Michalak, zaś w amerykańskiej MLS 25-letni Przemysław Frankowski.
Nawet w ataku jest problem
Reprezentacja Polski w tym roku może poszczycić się tym, że ma w swoim składzie najlepszego piłkarza na świecie w 2020 roku. Ale Robert Lewandowski w pojedynkę nie wygra wszystkich meczów, a już na pewno nie tych z zespołami z najwyższej półki. W preferowanym przez Brzęczka ustawieniu 1-4-2-3-1 kapitan biało-czerwonych często nie ma wsparcia i marnuje tylko na boisku swój cenny czas. Drugie z preferowanych ustawień, 1-4-4-2 nie daje „Lewemu” więcej luzu, bo i tak jest zwykle pilnowany, lecz wtedy większe pole do popisu ma jego partner w ataku. Brzęczek w tej formacji dodawał „Lewemu” do towarzystwa Piątka i Milika, ale jego następca być może zwróci uwagę na brylującego w lidze greckiej 23-letniego Karola Świderskiego lub coraz śmielszego w Bundeslidze 19-letniego Bartosza Białka oraz błyszczącemu w amerykańskiej MLS 24-letniemu Adamowi Buksie.
Wątpliwe by Paulo Sousa w niespełna trzy miesiące wśród polskich piłkarzy znalazł innych kandydatów do gry w kadrze niż wyżej wymienieni. Musiał zatem uznać, że z tych graczy potrafi zmontować znacznie sprawniej działający piłkarski mechanizm. Może mu się rzecz jasna nie udać, ale wielkiego ryzyka nie ponosi, bo w razie niepowodzenia całe odium i tak spadnie na Bońka.