Piotr Żyła zajął drugie miejsce podczas inauguracji letniego Grand Prix w Wiśle, potem wywalczył czwartą lokatę w Hinterzarten, a w miniony weekend w szwajcarskim Einsiedeln triumfował ex aequo z Kamilem Stochem.
Taka seria udanych występów nie może być dziełem przypadku ani splotu sprzyjających okoliczności. Żyła jest tego lata po prostu w życiowej formie i wielu ekspertów uważa, że taką wysoką dyspozycję utrzyma też w sezonie zimowym, którego najważniejszą imprezą będą mistrzostwa świata. Wygląda na to, że problemy małżeńskie 31-letniego skoczka, o których szeroko rozpisują się bulwarowe media, przestały mu przeszkadzać w treningach i startach. Wręcz przeciwnie, wiele wskazuje, że mocno go zmotywowały do pracy, a poddając się całkowicie reżimowi narzuconemu przez Stefana Horngachera uzyskał stabilną formę, wypracował wreszcie właściwą pozycję dojazdową, a jeśli dodamy do tego siłę odbicia z której zawsze słynął, to wyniki Żyły przestają dziwić i każą z optymizmem oczekiwać jego startów w Pucharze Świata, który startuje za trzy miesiące.
W sobotnim konkursie w Einsiedeln Piotr Żyła i Kamil Stoch przeszli do historii skoków narciarskich. Polacy zajęli ex aequo pierwsze miejsce, wyprzedzając o 0,4 pkt. Rosjanina Jewgienija Klimowa. Dla 31-letniego Żyły było to premierowe zwycięstwo w zawodach letniego cyklu, ale po zawodach w wypowiedzi dla portalu skijumping.pl przyznał, że czuje lekki niedosyt. „Moje skoki ogólnie były w porządku, ale zawsze można skoczyć trochę lepiej. Przed rozpoczęciem letniego sezonu spodziewałem się udanych startów. To efekt tego, że więcej teraz pracuję nad sobą”.
Skoczek nie lubi się wypowiada o swoich problemach rodzinnych, ale zapewnia swoich fanów, w tych sprawach stara się zachowywać spokój.