12 listopada 2024

loader

Polska rozbita przez Finlandię

fot. fiba basketball

Polscy koszykarze przegrali w Pradze z Finlandią 59:89 (16:26, 14:18, 14:20, 15:25) w swoim drugim meczu grupy D mistrzostw Europy. Niedziela jest dniem przerwy w grupie, a kolejne spotkanie biało-czerwoni rozegrają w poniedziałek z Izraelem.

Polacy rozpoczęli spotkanie w identycznym składzie jak z Czechami (kapitan Mateusz Ponitka, A.J. Slaughter, Michał Sokołowski, Aleksander Balcerowski i Aleksander Dziewa), ale spotkanie od początku miało inny przebieg. Finowie, którzy przegrali z Izraelem po dogrywce (87:89), agresywnie bronili, szczególnie przeciw liderowi biało-czerwonych Ponitce.

Kapitanowi było niezmiernie trudno znaleźć, choć kilka centymetrów wolnego miejsca, by swoim sposobem wkręcić się dynamicznie pod kosz.

Szybko dwa faule popełnił Balcerowski i trener Milicic posadził go na ławce, wprowadzając Dominika Olejniczaka. Z pilnowaniem lidera rywali, wysokiego (213 cm wzrostu), ale bardzo sprawnego Lauri Markkanena, który właśnie zmienił klub w NBA i nie jest już „Kawalerzystą” z Cleveland, lecz „Jazzmanem” z Utah, kłopoty mieli Dziewa oraz niższy o ponad głowę, 35-letni Aaron Cel.

Polacy popełnili też kilka błędów w ataku i po pierwszych wyrównanych minutach (4:3, 4:6), zaczęli tracić dystans do rywali. Ci prowadzili dzięki kontrom (13:8, 18:8), ale przede wszystkim dzięki rzutom zza linii 6,75 m. Trafili w pierwszej kwarcie sześć z dziewięciu prób (Polacy rzucali tylko raz z dystansu, trafił Slaughter) i po 10 minutach prowadzili 26:16.

Przewagę mieli także fińscy kibice, których w O2 zasiadło ponad 5000 (w sumie fanów było 8832). Żywiołowo dopingowali swoich ulubieńców, pozwalając od czasu do czasu znacznie mniejszej grupie Polaków okazać wsparcie biało-czerwonym.

W drugiej kwarcie obraz gry nie uległ większej zmianie, biegający i agresywnie broniący Finowie kontrolowali sytuację i po niespełna trzech minutach prowadzili 30:19. Za trzy punkty trafił Cel, ale za chwilę tym samym odpowiedział Sasu Salin i podopieczni 35-letniego trenera Lassi Tuovi, wyglądającego jak nastolatek, prowadzili 35:22.

Do przerwy Finowie prowadzili 44:30, będąc wyraźnie lepiej zorganizowaną drużyną, w ataku i defensywie.

Po przerwie Polacy nie potrafili narzucić rywalom swojego stylu gry. Finowie byli szybsi, zwinniejsi, skuteczniejsi. Biało-czerwoni walczyli, ale nawet, gdy któryś z nich rzucał się po bezpańską piłkę, to obok niego było dwóch rywali i to oni wychodzili zwycięsko z pojedynku. W 26. minucie po rzucie Illariego Seppali Finowie uzyskali najwyższe prowadzenie w tej części 57:34. Trener Igor Milicic ściągnął z parkietu podstawowych zawodników (zostawił tylko Sokołowskiego), dając szansę rezerwowym. Wśród rywali nadal pozostawali w grze Markkanen czy Salin, ale mimo to przewaga Finów długo nie wzrastała, utrzymując się na poziomie 20 punktów.

W ostatniej części „Suomi”, niesieni dopingiem swoich fanów, mieli pełną kontrolę nad wynikiem i powiększyli prowadzenie, zachowując do końca pełną koncentrację. Świadczyć o tym m.in. to, że do 36. minuty nie spudłowali żadnego z 10 rzutów wolnych (100 procent miał Markkanen – 8/8) i dopiero dwa ostatnie okazały się niecelne.

W połowie kwarty Finlandia prowadziła 77:50 i nawet wejście Balcerowskiego, który z powodu trzech fauli przesiedział sporą część meczu na ławce rezerwowych, nie odmieniło sytuacji. Finowie trafili 17 z 38 (45 proc.) rzutów za trzy punkty, podczas gdy Polacy tylko 6 z 21 (29 proc.). Niewiele wyższa była skuteczność biało-czerwonych za dwa punkty – 31 proc. (10 z 30). 18 strat Polaków, przy 11 takich zagraniach Finów, a także 15 asyst przy 27 podaniach Finów – znakomicie oddają obraz gry w hali O2 w Pradze. Podopieczni trenera Milicica wygrali jedynie walkę pod tablicami 37:33.

Finskie media zgodnie oceniły, że ich reprezentacja zagrała bardzo dobry mecz: „Finlandia totalnie zdominowała Polskę” – relacjonowało mecz Eurobasketu radio „Yle”.

„Fińska wataha (tak określana jest reprezentacja koszykarzy „Suomi”) zmiażdżyła Polaków” – napisał największy fiński dziennik „Helsingin Sanomat”. Czynniki, które zadecydowały o wysokiej wygranej, to zdaniem fińskich mediów zarówna klasa koszykarza NBA Lauri Markkanena, jak i postawa całej drużyny.

Po meczu jeden z dwóch najbardziej doświadczonych koszykarzy biało-czerwonych, 35-letni Aaron Cel, przyznał, że rywale byli dobrze przygotowani taktycznie do meczu.

„Nie był to wypadek przy pracy (porażka – przyp. red.), bo takie podejście oznaczałoby, że jesteśmy lepsi od Finlandii, a tak nie jest. Jesteśmy drużyną, która musi zagrać na 100 procent, a nawet 110, by walczyć o zwycięstwo. Dziś tego nie było, nie ze względu na chęci. Finowie mieli niesamowitą skuteczność, złapali taki rytm meczowy, że nie nadążaliśmy za nimi. Wczoraj, z Czechami, graliśmy nadzwyczajnie, a dziś nie. Przegraliśmy niestety w brzydkim stylu. (…)Z reguły każdy przeciwnik stara się zaskoczyć rywala niektórymi rzeczami. Finom się to wybitnie udało. Rozgryźli też nas taktycznie. Trafiali z każdej otwartej pozycji, a my odwrotnie.” – ocenił Cel.

Niedziela jest dniem przerwy dla zespołów w grupie D. W poniedziałek Polska zmierzy się z Izraelem.

pau/pap

Redakcja

Poprzedni

Polacy triumfują w brydża

Następny

Kołodziej przed Kuberą w Łodzi