Trener Unionu Berlin Urs Fischer nie dał zagrać Tymoteuszowi Puchaczowi w Bundeslidze przez cała rundę jesienną. Niemiecki klub wypożyczył więc reprezentanta Polski do Trabzonsporu. I w Turcji Polak odżył.
Puchacz przeniósł się do tureckiego klubu na początku tego roku. Trener Trabzonsporu Abdullah Avci nie ma wobec wypożyczonego z Unionu polskiego piłkarza żadnych uprzedzeń. W minioną środę w ligowym spotkaniu z Giresunsporem posłał go do gry w 32. minucie w zastępstwie kontuzjowanego Huseyina Turkmena i chociaż mecz zakończył się niespodziewanym remisem 1:1 (Trabzonspor jest liderem tureckiej ekstraklasy, a rywal to zespół z ogona tabeli), najwyraźniej debiut Polaka uznał za udany. I w niedzielę 23 stycznia wystawił Puchacza w wyjściowym składzie w potyczce z Galatasaray. Dla naszego piłkarza było to podwójne święto, bo tego dnia obchodził 23. urodziny. Puchacz zagrał cały mecz na lewej obronie, zebrał dobre recenzje, a Trabzonspor wygrał 2:1 i umocnił się na prowadzeniu. Warto odnotować to wydarzenie, bowiem był to pierwszy ligowy mecz Puchacza odkąd latem ubiegłego roku opuścił Lecha Poznań i za 2,5 mln euro przeszedł do Unionu Berlin. Trener tego zespołu Urs Fischer nie wystawił go jednak żadnym meczu Bundesligi, chociaż robił to w spotkaniach Ligi Konferencji Europy. Ponoć uważał, że Puchacz nie jest odpowiednio przygotowany do gry w Bundeslidze, chociaż był on aktualnym reprezentantem Polski i uczestnikiem meczów eliminacyjnych do mistrzostw świata oraz turnieju Euro 2021.
Dobrze się więc stało, że w berlińskim klubie ktoś w końcu uznał, że trzymanie takiego zawodnika bez gry niczego dobrego nie przyniesie, a że Trabzonspor akurat potrzebował lewonożnego zawodnika na lewą flankę defensywy, Puchacz powędrował do Turcji na półroczne wypożyczenie. I miejmy nadzieje, że będzie regularnie grał, asystował i strzelał gole, a latem zostanie przez turecki klub wykupiony. Bo powrót do Unionu Berlin, dopóki trenerem w tym klubie jest Urs Fischer, nie ma większego sensu.