Audiencia Nacional, czyli sąd krajowy z siedzibą w Madrycie, zajmujący się sprawami karnymi, podatkowymi i administracyjnymi, postanowił zamknąć sprawę wytoczoną Leo Messiemu przez hiszpański urząd skarbowy i prokuraturę, a dotyczącą jego rzekomych oszustw podatkowych i prania brudnych pieniędzy.
Hiszpański sąd uznał, że Leo Messi jednak nie dopuścił się oszustw podatkowych i zamknął ciągnącą się od wielu miesięcy sprawę rzekomych nieprawidłowości w fundacji założonej przez argentyńskiego piłkarza i jego rodzinę. Zdaniem prokuratury, prawnicy Messiego mieli tak prowadzić księgowość, aby nie płacić należnych podatków. Sąd uznał jednak, że nie dostarczono przekonywających dowodów na winę argentyńskiego gwiazdora FC Barcelona. I sprawę zamknął na amen.
Koniec prawnych tarapatów to dobra wiadomość dla Messiego, bo najlepiej opłacany piłkarz na świecie (zarabia blisko 80 mln euro rocznie) już wcześniej miał mocno zszargany pod tym względem wizerunek. Przypomnijmy, że w 2017 roku Messi i jego ojciec zostali skazani na więzienie w zawieszeniu za unikanie podatków. Zdaniem sądu, ojciec piłkarza przesyłał pieniądze na konta zarejestrowane w Szwajcarii, Belize, Wielkiej Brytanii i Brazylii. Wszystko po to, aby uniknąć płacenia podatków, które w Hiszpanii wynoszą 47 procent. Ostatecznie pobyt za kratkami zamieniono im na wysokie grzywny, które zapłacili.
Niedawno argentyński piłkarz po raz szósty w karierze wygrał plebiscyt FIFA na piłkarza roku. Jego wybór jednak, jak żaden z poprzednich, wzbudził mnóstwo kontrowersji (Messi pokonał Cristiano Ronaldo i Virgila van Dijka), pojawiły się nawet zarzuty sfałszowania wyników wyborów. FIFA stanowczo zaprzeczyła, ale kolejny niesmak pozostał.