Iga Świątek już trzeci tydzień jest numerem 1 rankingu WTA, ale dopiero w trakcie turnieju WTA 500 w Stuttgarcie poznała na własnej skórze, jak działa zasada „bij mistrza”. W ćwierćfinale twardo walczyła z nią Brytyjka Emma Raducanu, w półfinale Rosjanka Ludmiła Samsonowa, zaś w finale próbowała ją zatrzymać bez powodzenia Białorusinka Aryna Sabalenka.
Świątek przyjechała do Stuttgartu nie tylko jako liderka światowej listy tenisistek, ale przede wszystkim opromieniona sławą po wygraniu z rzędu trzech turniejów rangi WTA 1000 – w Dosze, Indian Wells i Miami. Takiego wyczynu dokonała jako pierwsza tenisistka w historii. Występ w niemieckim turnieju był jej pierwszym na kortach o ziemnej nawierzchni, więc tenisowi eksperci z zainteresowaniem oczekiwali jak 20-letnia Polka sobie poradzi z przystosowaniem do mączki w tak krótkim czasie, bo przeciż kilka dni wcześniej grała jeszcze na twardych kortach w Radomiu w meczu Bille Jean King Cup z Rumunkami. Jej pierwszą rywalką w niemieckim turnieju, z pulą nagród 740 tys. euro i nagrodą główną w postaci samochodu Porsche Taycan GTS Sport Turismo, była mało znana niemiecka zawodnika ukraińskiego pochodzenia Eva Lys. Świątek w II rundzie (w pierwszej miała wolny los) pokonała ją bez większego trudu 6:1, 6:1, zaliczając tym samym 20 w tym roku zwycięski pojedynek z rzędu, co uczyniło ja trzecią najmłodszą tenisistką od 2000 roku, której udało się dokonać takiego wyczynu. Wcześniej barierę dwudziestu meczów bez porażki z rzędu w jednym sezonie przebiły tylko siostry Williams – Serena w 2000 roku (35 zwycięstw z rzędu), a Venus w 2002 roku (21 wygranych). Znakomitą serię Polki w ćwierćfinale próbowała przerwać młodsza od niej o rok Brytyjka Emma Raducanu, sensacyjna triumfatorka ubiegłorocznego US Open. Obie wcześniej grały przeciwko sobie tylko raz, jeszcze jako juniorki w ćwierćfinale juniorskiego Wimbledonu w 2018 roku. Wówczas Świątek rozgromiła Brytyjkę 6:0, 6:1 i później wygrała cały turniej.
Tym razem zainteresowanie ich pojedynkiem było rzecz jasna bez porównania większe, bo to Raducanu po nieoczekiwanej wygranej w US Open wieszczono, że zostanie liderką światowej listy i nową wielką gwiazdą kobiecego tenisa. To rzecz jasna wciąż jeszcze może się stać, ale w ostatnich miesiącach 19-letnia Brytyjka nie odnosiła żadnych sukcesów, poza podpisywaniem kolejnych intratnych kontraktów reklamowych, więc w Stuttgarcie to nie ona, lecz Świątek wyszła na kort jako rakieta numer 1. „Polka jest w znakomitej formie, ale ja również, więc nasz pojedynek będzie zapewne interesujący. Nie czuję jednak presji, bo to ona jest numerem jeden na świecie i raczej to jest jej problem” – powiedziała przed meczem Raducanu. Poziom pojedynku z cała pewnością nikogo nie rozczarował, obie młode zawodniczki pokazały tenis na światowym poziomie, ale ponownie lepsza okazała się Świątek, która pokonała Brytyjkę 6:4, 6:4. Był to więc już 21. wygrany pojedynek Polki z rzędu, ale jak się wkrótce okazało, to nie Raducanu stawiła liderce rankingu największy opór, tylko sklasyfikowana na 32. miejscu światowej listy 23-letnia Rosjanka Ludmiła Samsonowa.
Rywalka zaskoczyła Świątek mocnym serwisem, dopisywało też jej szczęście, bo po wielu ryzykownych zagraniach trafiała piłka w linie. W efekcie po 71 minutach walki wygrała pierwszego seta po tie-breaku 7:6. Był to pierwszy od 19 marca tego roku przegrany set przez naszą tenisistkę., ale też koniec wspaniałej serii 28 wygranych setów z rzędu. Tym wyczynem Świątek wyrównała rekord Sereny Williams, która dokonała tego między zwycięskim US Open 2012 a Australian Open 2013, w którym dotarła do ćwierćfinału. Świątek rozpoczęła swoją serię od wygrania drugiego seta w starciu z Niemką Angelique Kerber w Indian Wells.
W drugiej partii dość długo zanosiło się na to, że Rosjanka przerwie też piękną serię zwycięskich meczów Światek, bo prowadziła już 4:3, ale wtedy Polka nagle zaczęła grać bezbłędnie i wygrała drugą odsłonę pojedynku 6:4. Samsonowa nie dawała jednak za wygraną i trzeciego seta przegrała po zaciętej walce 5:7. Pojedynek trwał 184 minuty i był najdłuższy z wszystkich rozegranych przez Świątek w tym roku, ale był już 22. wygraną Polki z rzędu, która zapewniła jej awans do czwartego turniejowego finału z rzędu, w którym jej rywalką była czwarta rakieta świata Aryna Sabalenka. Białorusinka w Stuttgarcie wcześniej rozprawiła się z Kanadyjką Bianką Andreescu (6:1, 3:6, 6:2), Estonką Anett Kontaveit (6:4, 3:6, 6:1) i Hiszpanką Paulą Badosą (7:6, 6:4). Ale w starciu ze Świątek, z którą już w tym roku przegrała, nie miała wiele do powiedzenia i Polka zwyciężyła pewnie 6:2, 6:2, wygrywając czwarty z rzędu turniej. To jest naprawdę niebywały wyczyn.