Kadra Korony Kielce. Aż 20 graczom z tej grupy 30 czerwca skończą się kontrakty
Chociaż rząd na razie tylko zapowiedział wydanie zgody na wznowienie piłkarskich rozgrywek od 29 maja, kluby PKO Ekstraklasy zaczęły przygotowania. Ponieważ jednak wedle tego planu sezon zostanie zakończony dopiero 19 lipca, termin ten urealnił już wcześniej sygnalizowany problem, bo wielu piłkarzom kontrakty wygasną z końcem czerwca. Dla walczącej o utrzymanie w ekstraklasie Korony Kielce, która takich niepewnych zawodników ma w kadrze aż 20, ich odejście może być gwoździem do trumny.
Wedle pierwotnego terminarza rozgrywki ligowe w Polsce miały się zakończyć 17 maja, ale wybuch pandemii koronawirusa rozwalił dokumentnie piłkarski kalendarz. Nie tylko w naszych ligach, podobnie dzieje się przecież na całym świecie, z wyjątkiem kilku krajów, w których rozgrywki mimo pandemii są prowadzone. Można jednak śmiało zaryzykować twierdzenie, że problem wygasających 30 czerwca kontraktów stanie się powszechny. Działacze FIFA, a po nich także UEFA, nie zdobyli się jednak na arbitralne rozwiązanie tego kłopotu, na przykład poprzez wydanie rozporządzenia automatycznie przedłużającego wszystkie takie umowy do czasu zakończenia rozgrywek. Zamiast tego zalecono, że kluby mają same porozumieć się z zawodnikami, łaskawie tylko przyzwalając na zawieranie w takich przypadkach umów krótkoterminowych. W teorii może i wygląda to na realne rozwiązanie, lecz w praktyce będzie piekielnie trudne do zrealizowania. Zwłaszcza w naszej ekstraklasie, w której większość klubów zalega swoim piłkarzom z wypłatami, albo nie doszła z nimi do porozumienia w kwestii redukcji zarobków w okresie przymusowej przerwy w rozgrywkach.
W najpoważniejsze tarapaty z tego powodu może popaść zagrożona spadkiem kielecka Korona, która ma w kadrze aż 20 graczy z kontraktami wygasającymi z końcem czerwca. Niewiele lepiej pod tym względem wygląda też sytuacja w Wiśle Kraków (15 zawodników), Arce Gdynia (14), Wiśle Płock i Śląsku Wrocław (po 12). W innych klubach problemem jest natomiast to, że w grupie zawodników, którym kończą się umowy, są kluczowi zawodnicy, jak najskuteczniejsi w swoich zespołach i znajdujący się w czołówce klasyfikacji strzelców Hiszpan Igor Angulo (Górnik Zabrze) czy Duńczyk Christian Gytkjaer (Lech Poznań). W ekipie broniącego tytułu Piasta Gliwice także kończą się kontrakty kilku kluczowym graczom, m.in. hiszpańskiemu kapitanowi drużyny Gerardowi Badi, ale też do odejścia szykują się jego rodak Jorge Felix, Anglik Tom Hateley czy Słoweniec Uros Korun. Nawet w zespole lidera ekstraklasy, Legii Warszawa, mogą powstać poważne wyrwy, zwłaszcza w bramce, bo Radosław Majecki od lipca ma dołączyć do kadry AS Monaco, a umowa kończy się też jego dublerowi Radosławowi Cierzniakowi.
Zmusić ich do gry nie można, namówić zaś będzie bardzo trudno. „Sytuacja, w której wymaga się od piłkarza aby grał w klubie dłużej niż ma to zapisane w kontrakcie, to duży problem od strony prawnej. W Wielkiej Brytanii na przykład, zgodnie z przepisami prawa tam obowiązującymi, brak jest możliwości, żeby pracownikowi nakazać pracować po zakończeniu okresu obowiązywania umowy. Zatem nie okres transferowy, ale ta kwestia jest najbardziej pilna do rozwiązania. Z drugiej strony jest też kwestia wskazana przez UEFA, o której teraz na szczęście nie wspomniano, że wszystko to będzie pozostawione woli stron, że klub będzie się musiał porozumieć z zawodnikiem na temat przedłużenia jego kontraktu. Ale to dość karkołomna koncepcja, bo zawodnicy będą mogli wtedy szantażować klub, żądając astronomicznych kwot za pomoc drużynie w walce o np. mistrzostwo kraju czy uniknięcie degradacji. Możemy mieć wtedy do czynienia z sytuacjami, że tacy zawodnicy mogą wymuszać przesadnie wygórowane gaże za dodatkowy okres gry i jeszcze zgodę warunkować uregulowaniem wszystkich zaległych płatności. Tak oczywiście być nie musi, ale możliwość taką kluby muszą uwzględniać w swoich planach dokończenia sezonu” – przekonuje prawnik Bartłomiej Laburda, specjalista od prawa sportowego, radca prawny Górnika Zabrze.
Mamy zatem „na tapecie” kolejny problem, który spowoduje, iż wznowione kosztem ogromnych wyrzeczeń rozgrywki okażą się „skórką niewartą wyprawki”. Na chęć zawodników do współpracy raczej nie ma co liczyć. Dowodzi tego choćby najnowsza inicjatywa Polskiego Związku Piłkarzy, który złożył w ministerstwie sportu wniosek o całościowe uchylenie decyzji władz PZPN, wedle której zawodnicy mogą wnioskować o rozwiązanie kontraktu z winy klubu dopiero po czteromiesięcznej zwłoce w wypłacie pensji, zamiast dwumiesięcznej jak było wcześniej. Ciekawe po czyjej stronie stanie teraz minister Danuta Dmowska-Andrzejuk?