Siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle dość nieoczekiwanie przegrali decydująca walkę o mistrzostwo Polski z Jastrzębskim Węglem, ale 1 maja w finale Ligi Mistrzów CEV pokonali włoski zespół Itas Trentino 3:1 i zakończyli sezon w glorii najlepszej klubowej drużyny w Europie. Niestety, niemal tuż po triumfie zwycięska ekipa się rozpadła.
Dwa tygodnie przed finałem Ligi Mistrzów zespół ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przegrał z Jastrzębskim Węglem finałową rozgrywkę o mistrzostwo Polski, ale trener Nikola Grbić zdołał zmobilizować swoich podopiecznych do jeszcze jednego wysiłku i poprowadziuł ich w rozegranym 1 maja w Weronie finale Ligi Mistrzów CEV do zwycięstwa 3:1 w starciu z Itasem Trentino. Takie przypadki, że zespół przegrywający walkę o krajowe mistrzostwo w tym samym sezonie wygrywa Ligę Mistrzów CEV, miały już miejsce w przeszłości. To ósma taka sytuacja w historii, kiedy triumfator Ligi Mistrzów nie jest równocześnie mistrzem w swoim kraju. Po raz pierwszy do takiej sytuacji doszło w 2002 roku. Wówczas Cucine Lube Civitanova (występujące wtedy pod nazwą Lube Banca Marche Macerata) w Serie A zajęło trzecie miejsce. Wyczyn ten powtórzyło Sisley Treviso w 2006 roku, Zenit Kazań w 2008 roku, a także Itas Trentino w 2009 (z Michałem Winiarskim w składzie) i 2010 roku. Ponadto przytrafiło się to też dwóm rosyjskim drużynom. Lokomotiw Nowosybirsk w 2013 roku wygrał Ligę Mistrzów, a w Superlidze był dopiero piąty. Rok później w europejskich rozgrywkach triumfował Biełogorie Biełgorod, w lidze zajmując trzecie miejsce.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest dopiero drugim polskim zespołem w historii, który zwyciężył w najważniejszych europejskich rozgrywkach pucharowych. W erze przed powstaniem Ligi Mistrzów CEV siatkarze od 1960 roku rywalizowali pod szyldem Pucharu Europy Mistrzów Krajowych i w sezonie 1977/1978 trofeum to wywalczyła ekipa Płomienia Milowice. Od sezonu 2000/2001 rozgrywki te zastąpiła Liga Mistrzów, a zwycięzcą pierwszej edycji została drużyna Paris Volley. W następnych latach szczęścia w Final Four próbowały zespoły ZAKSY, PGE Skry Bełchatów, Jastrzębskiego Węgla i Asseco Resovii Rzeszów I dopiero w tym roku polskiej drużynie wreszcie udało się wygrać te prestiżowe rozgrywki.
Sukces ekipy ZAKSY jest tym cenniejszy, że kędzierzynianie nie dostali się do finału jako jego gospodarze, nie mieli też szczęścia w losowaniu, bo w ćwierćfinale trafili na faworyta rozgrywek Cucine Lube Civitanova, z Yoandy’m Lealem i Osmany Juantoreną w składzie. Wygrali jednak na wyjeździe 3:1, a u siebie, po porażce 0:3, zdołali zwyciężyć w „złotym secie”. W półfinale ZAKSA znów trafiła na europejskiego giganta – Zenit Kazań, z Earvinem N’Gapethem, Maksimem Michajłowem i Bartoszem Bednorzem oraz legendarnym Władimirem Alekno na trenerskiej ławce. W Kazaniu rosyjski zespół wygrywał już 2:0, by ostatecznie sensacyjnie przegrać 2:3. W rewanżu w Kędzierzynie-Koźlu Zenit wygrał 3:2 i znów o awansie decydował tzw. złoty set. ZAKSA, która wcześniej zmarnowała kilka szans na skończenie meczu, zwyciężyła w tej rozstrzygającej partii 16:14. W Weronie ekipa ZAKSY nie zagrała tak pięknie, jak wcześniej z Lube i Zenitem, ale wystarczająco dobrze, żeby bezdyskusyjnie pokonać Itas Trentino 3:1. Za najlepszego gracz meczu uznano Aleksandra Śliwkę.
Uczestnicy siatkarskiej Ligi Mistrzów nie mogą liczyć na takie pieniądze, jakie zarabiają choćby piłkarze (więcej za zdobycie Pucharu Polski zarobił choćby Raków Częstochowa). Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle za zwycięstwo w rozgrywkach dostanie pół miliona euro, natomiast pokonany przez nią w finale Itas Trentino zainkasuje połowę tej kwoty. Ekipy, które przegrały w półfinale, czyli Sir Sicoma Monini Perugia i Zenit Kazań otrzymają po 125 tysięcy euro. To nie są wielkie zyski, więc w nowym sezonie nie zobaczymy już zespołu ZAKSY w starym składzie, bo po tym sezonie klub z Kędzierzyna-Koźla opuszczą Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (obaj przenoszą się do Asseco Resovii) oraz Francuz Benjamin Toniutti (przechodzi do Jastrzębskiego Węgla). Niepewna jest też przyszłość trenera Nikoli Grbicia w ZAKSIE, któremu intratną ofertę złożył prezes klubu Sir Sicoma Perugia. „Jesteśmy za biedni dla bogatych i za bogaci dla biednych. Ci, którzy odejdą, zakończyli przygodę z ZAKSĄ z przytupem. W ich miejsce przyjdą nowi, którzy na pewno będą chcieli kontynuować pasmo sukcesów. Zrobimy wszystko, żeby utrzymać sportowy poziom, na którym obecnie jesteśmy” – zapewnia prezes ZAKSY Sebastian Świderski. Ale może być z tym kłopot.