19 kwietnia 2024

loader

Żenujące nierówności płacowe w sporcie

Temat nierówności płacowych w sporcie między kobietami i mężczyznami wraca jak bumerang. W Polsce impulsem do wznowienia dyskusji na ten temat stały się nierówne nagrody dla zwycięzców rozegranych 20 października meczów o Superpuchar Polski. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla otrzymali 100 tys. zł, a siatkarki Developresu Rzeszów połowę tej kwoty.

Gdyby mecze pań i panów o Superpuchar rozegrano w innych miejscach, ten dysonans płacowy pewnie nie zostałby zauważony. Ale PZPS oba w jednym terminie zorganizował w Lublinie i rozreklamował jako wielkie święto klubowej siatkówki. I tak też zresztą było, bowiem potyczki Jastrzębskiego Węgla z Grypą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (3:0) oraz Developresu Bella Dolina Rzeszów z Grupą Azoty Chemik Police (3:2) były siatkarskimi widowiskami na wysokim poziomie. Do zgrzytu doszło jednak podczas ceremonii nagradzania zwycięzców, albowiem siatkarkom z Rzeszowa wręczono czek na kwotę 50 tys. złotych, a siatkarzom Jastrzębskiego Węgla na 100 tys. złotych. Ta ewidentna dyskryminacja, na dodatek wyrażona w takiej obrzydliwej, wręcz chamskiej formie, wywołała zrozumiałe oburzenie i wznowiła dyskusję na temat nierówności płacowych w sporcie.
Publicznie na antenie TVP Sport temat podjęła Katarzyna Skorupa, aktualnie zawodnika rozgrywająca zespołu E.Leclerc Moya Radomka Radom. „Żeńska siatkówka jest traktowana po macoszemu. Dla wielu jesteśmy tylko takim ładnym dodatkiem do męskiej siatkówki. Kiedy faceci czegoś od działaczy żądają, zawsze to dostają, my zawsze musimy się szarpać nawet o drobiazgi. Jako kobiety i profesjonalne siatkarki powinnyśmy zacząć o tym mówić głośno, a nie tylko w kuluarach, jak to ma miejsce teraz. Nikomu się to nie podoba, ale za mało dziewczyn daje temu wyraz publicznie” – stwierdziła Katarzyna Skorupa. Jej opinia wywołała odzewem wśród innych siatkarek. Poparły ją m.in. Joanna Wołosz, Ewelina Polak, Agata Sawicka, Katarzyna Skowrońska, Jelena Blagojevic, Malwina Smarzek i Paulina Maj-Erwardt.
W maju magazyn „Forbes” opublikował najnowszy ranking najlepiej opłacanych sportowców. Nowym liderem został zawodnik MMA, Conor McGregor. Zarobił 180 milionów dolarów. Tuż za nim uplasował się Leo Messi z 130 milionami dolarów. Cristiano Ronaldo zajął trzecie miejsce, a jego majątek oszacowano na 120 milionów dolarów. W Top 50 znalazł się też Robert Lewandowski, zajmując 48. pozycję z rocznymi zarobkami w wysokości 34 milionów dolarów. Zdecydowana większość sklasyfikowanych w rankingu sportowców to mężczyźni. Z kobiet najwyżej w zestawieniu, na 12. miejscu, znalazła się japońska tenisistka Naomi Osaka, której przychody oszacowano na 60 mln dolarów. To więcej niż zarabiają czołowi tenisiści z Rafaelem Nadalem i Novakiem Djokovicem na czele. Lwią część jej przychodu pochodzi jednak z reklam. W czołówce rankingu, ale na 28. pozycji, uplasowała się jeszcze tylko mega gwiazda światowego tenisa, Amerykanka Serenę Williams. I to wszystko, jeśli chodzi o najlepiej zarabiające sportsmenki. Zresztą tenis to jedna z tych dyscyplin, która nie rozróżnia wysokości pensji w zależności od płci. Zarobki w turniejach wielkoszlemowych są jednakowe dla mężczyzn i kobiet.
W sprawie takich samych nagród pieniężnych swego czasu wypowiedział się Serb Novak Djoković. Wskazał na to, że równo niekoniecznie oznacza sprawiedliwie. „To bardzo delikatna sytuacja. Kobiety zasługują na szacunek i podziw za to co robią. Ale z drugiej strony statystyki pokazują jasno, że mecze mężczyzn przyciągają więcej widzów. To jeden z powodów, dla których powinniśmy dostawać więcej. Kobiety powinny walczyć o to, co im się należy, a my o to, co my uważamy, że się należy nam” – przekonuje lider światowej listy tenisistów.
Nie zawsze nierówność objawia się w wysokości wynagrodzeń. Koronnym przykładem jest tu sytuacja ze świata krykieta. Swego czasu, gdy brytyjska reprezentacja kobiet i mężczyzn leciała na mistrzostwa świata, organizatorzy co prawda zapłacili za bilety lotnicze dla obu ekip, ale panom opłacono miejsca w klasie biznes, a paniom w ekonomicznej. Ulokowano je też w innych hotelach, oczywiście o zróżnicowanym standardzie. A w puli nagród dla mężczyzn przewidziano 6 milionów dolarów, a dla kobiet 400 tysięcy. Niechlubny przykład dali też organizatorzy mistrzostw świata w snookerze. W 2019 roku pula nagród dla kobiet biorących udział w zawodach wynosiła 15 tysięcy funtów, podczas gdy dla mężczyzn przeznaczono ponad 2 miliony funtów. Nierówność płacowa panuje też skokach narciarskie. Dla przykładu: w rywalizacji kobiet zwyciężczyni dostaje 3800 franków szwajcarskich, a triumfujący w zawodach tej samej rangi mężczyzna może liczyć na nagrodę wysokości 10 tysięcy franków. Premiowane jest także wygranie kwalifikacji w męskich skokach. Najlepszy zawodnik zgarnia za to 3 tysiące franków szwajcarskich, a kobiety nie mają żadnych gratyfikacji za zwycięstwo w rundzie eliminacyjnej.
Ale w kolarstwie coś zaczyna się w tym względzie zmieniać. Na początku października media obiegła wieść o Elisabeth Deignan, która zwyciężyła w kobiecej odsłonie kolarskiego wyścigu Paryż-Roubaix. Od organizatorów otrzymała za to 1535 euro nagrody. Jej zespół, Trek-Segafredo, dołożył 28 tysięcy z własnej kieszeni, by premia zrównała się z wysokością wypłaty dla triumfatora wśród mężczyzn. Nie jest to odosobniony przypadek. W 2021 roku Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) ustaliła minimalne wynagrodzenie dla drużyn kobiecych WorldTour na poziomie 20 tysięcy euro rocznie. W założeniu do 2023 roku ma ono wzrosnąć do nieco ponad 32 tysięcy euro. To sporo,, ale tyle zarabiają mężczyźni w drugiej dywizji kolarstwa zawodowego.
Nawet w szachach, sporcie nie wymagającym przecież siły mięśni, też kobiety nie są traktowane na równi z mężczyznami. Turnieje organizowane są w kategoriach „dla kobiet” oraz „open”, w których panie mogą rywalizować z mężczyznami . Niedawno do takich zawodów doszło w Grecji. Organizatorzy włączyli szachistki do turnieju głównego i doszło do sensacji, bo rywalizację co prawda wygrał Hindus Peter Anand, ale drugie i trzecie miejsce zajęły kobiety – Belgijka Degrande Marigje i Kazaszka Sultanbek Zeined, a na dodatek czwartą lokatę wywalczyła Polka Aleksandra Tarnowska. Dopiero za nią sklasyfikowano kolejnych mężczyzn. Ale organizatorzy zdecydowali jednak, że zgodnie z regulaminem nagrody w turnieju otrzyma najlepsza zawodniczka oraz… trzech najlepszych mężczyzn, co oznaczało, że dostaną je zwycięzca turnieju oraz zawodnicy z miejsce 5. i 6, ale juz nie zawodniczki z miejsc od 2 do 4. Wybuchł skandal, z którym teraz boryka się Międzynarodowa Federacja Szachowa.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Łomża Vive lepsza od Paris Saint-Germain