13 listopada 2024

loader

Co się stało w Khan Szajchun?

Bombowy atak chemiczny czy wybuch w zbombardowanym składzie amunicji chemicznej? Co naprawdę wydarzyło się w Khan Szajchun w Syrii?

4 kwietnia 2017 roku media na całym świecie obiegły wstrząsające zdjęcia i materiały filmowe użycia broni chemicznej wobec ludności cywilnej w Syrii. Mające siedzibę w Londynie, Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że ataku na miejscowość Khan Szajchun leżącą w kontrolowanej przez syryjskich islamskich rebeliantów prowincji Idlib, najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.

Gazowa psychoza

Według danych publikowanych przez rebeliantów na dzień 5 kwietnia, w wyniku działania gazów bojowych zginęły co najmniej 72 osoby, w tym 20 dzieci, a ok. 150 osób odniosło różnego rodzaju obrażenia. Do ataku użyto najprawdopodobniej paraliżująco-drgawkowego gazu o nazwie sarin.
Sarin (inaczej gaz musztardowy) to bojowy gaz wytworzony w 1939 roku w Niemczech przez Gerharda Schradera i jego współpracowników dla fabryki IG Farben. Nazwa pochodzi od skrótu nazwisk członków zespołu Schradera: Schrader, Ambros, Rüdiger i van der Linde. Tylko kilkanaście miligramów sarinu powoduje śmierć w męczarniach już po kilku minutach. Ofiara dusi się, krztusi, popada w niekontrolowane drgawki. Następuje paraliż mięśnia sercowego i mięśni oddechowych, w konsekwencji człowiek umiera. Podczas II wojny światowej sarin trafił do masowej produkcji na potrzeby armii niemieckiej. Nigdy jednak nie został użyty przez hitlerowców przeciwko aliantom, w obawie przed atakami odwetowymi i wszczęciem wyniszczającej obie strony wojny chemicznej.
Zastosowały go za to wojska Iraku przeciw Kurdom wspierającym wojska Iranu w Halabdży w 1988 r. Zrzucenie przez ok. 20 samolotów bomb chemicznych spowodowało blisko 5000 ofiar śmiertelnych. Atak ten, zaplanowany był jednak i przeprowadzony z pomocą USA, gdyż administracja ówczesnego prezydenta Ronalda Regana prowadziła politykę wspierającą irackiego dyktatora Saddama Husajna nakierowaną na osłabienie Iranu. Efekt osiągnięto. Zwyciężający dotąd militarnie w wojnie z Irakiem Iran zmuszono do negocjacji pokojowych i zakończenia wojny.
Aktualnie, arabskie agencje prasowe alarmując świat, poinformowały 4 kwietnia br o nalocie samolotów rosyjskich lub syryjskich, które dokonać miały bombardowania bombami chemicznymi miasteczka Khan Szajchun. Szereg materiałów filmowych przedstawia działaczy organizacji „Białe hełmy”, znanej z walk o Aleppo, ratujących porażonych gazem.

Przedwczesny osąd?

W tych okolicznościach Francja, jako stały członek, zażądała zwołania w tej sprawie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Stanowisko w tej kwestii zajął też polski MSZ: „W związku z atakiem w dniu 4 kwietnia br. w okolicach syryjskiej miejscowości Idlib, w rezultacie którego śmieć poniosło co najmniej 58 cywilów, w tym kobiety i dzieci, Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża głębokie oburzenie oraz zaniepokojenie ostatnią eskalacją walk w konflikcie syryjskim. MSZ apeluje do stron konfliktu o przerwanie walk i powstrzymanie wszelkich incydentów, które miałyby prowadzić do ponownego rozkręcenia spirali przemocy i zniszczeń. Domagamy się zbadania okoliczności tego tragicznego zdarzenia oraz ustalenia winnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności”.
Brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johson uznał za winnego dokonania tego zbrodniczego ataku prezydenta Syrii Baszara al-Assada i wskazał za celowe osądzenie go jako przestępcy wojennego. Prezydent Francji François Hollande zaapelował o wdrożenie sankcji na Syrię za atak chemiczny w prowincji Ildib.

Czyj gaz?

Tymczasem, kolejnego dnia tj. 5 kwietnia 2017 odbyła się konferencja prasowa w rosyjskim Sztabie Generalnym w Moskwie, na której Rosjanie zaprezentowali swoje stanowisko, w oparciu o posiadane dane i informacje o charakterze wywiadowczym, oraz od stacjonujących w tym kraju jednostek armii rosyjskiej. Według Rosjan, lotnictwo wojskowe Syrii przeprowadziło 4 kwietnia nalot na skład amunicji i uzbrojenia terrorystów na obrzeżach miasta Khan Szajchun leżącego w prowincji Ildib. W wyniku analizy zdjęć dokumentujących nalot, okazało się, że oprócz przechowywanej amunicji, znajdował się tam zakład produkcji fugasów z środkami trującymi. Przedstawiciel rosyjskiego Sztabu Generalnego, generał Igor Konaszenkow, potwierdził, opierając się na danych rosyjskiego centrum kontroli przestrzeni powietrznej nad Syrią, że faktycznie w godzinach 11.30-12.30 czasu miejscowego, syryjskie lotnictwo przeprowadziło taki nalot. Rosyjski generał dodał ponadto, że w oparciu o dane wywiadowcze wiadomo o tym, że wspomnianą amunicję z bronią chemiczną dostarczano również do Iraku. „Ich stosowanie przez terrorystów było wielokrotnie udowodnione międzynarodowym organizacjom, jak i oficjalnym władzom tego kraju”.
Jak twierdzą wojskowi rosyjscy, amunicja chemiczna z tego arsenału, była stosowana bojowo przez rebeliantów podczas walk w Aleppo, co odnotował rosyjski patrol przeciwchemiczny pod koniec roku 2016. Generał Konaszenkow zwrócił też uwagę, że „symptomy otrucia poszkodowanych w Khan Szajchun widoczne na kadrach filmów udostępnionych w sieciach społecznościowch są tożsame z reakcjami otrutych jesienią w Aleppo”. Wszystkie substancje i próby, będące materiałem dowodowym stosowania przez terrorystów broni chemicznej w Aleppo, były zaprotokołowane i przekazane do organizacji ds. zakazu stosowania broni chemicznej (OZBCH), która po dziś dzień je bada.

Użyteczny pretekst

Według informacji środków masowego przekazu, zarówno prezydent Turcji Recep Erdoğan jak i prezydent USA Donald Trump obwinili za stosowanie broni chemicznej prezydenta Syrii Baszara Asada. Waszyngton ponadto wezwał Rosję i Iran do okazania nacisku na syryjskiego prezydenta, zaś prezydent Donald Trump wyraził pogląd, że „zmienił radykalnie ocenę prezydenta Syrii Baszara al-Assada”. Media tureckie poinformowały, że prezydent Turcji dzwonił do prezydenta Rosji również w tej kwestii, gdyż w ocenie Recepa Erdoğana, incydent jaki wydarzył się w prowincji Ildib stawia pod znakiem zapytania wysiłki podejmowane w ramach politycznego uregulowania wojny domowej w Syrii podczas toczących się rozmów pokojowych w Astanie.
Z dostępnych informacji wynika, że na forum ONZ toczy się ostra dyskusja, gdyż Francja, Wielka Brytania i USA, bez przeprowadzenia śledztwa, forsują rezolucję o treści nie akceptowanej przez Moskwę, która ustami rzecznik MSZ Marii Zacharowej zagroziła jej zawetowaniem. Media rosyjskie donoszą zaś, że Rosjanie przedstawili swój projekt rezolucji, zakładający przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa w kwestii incydentu z zastosowaniem broni chemicznej w prowincji Ildib. Ambasador Syrii przy ONZ podkreśla zaś, że zgodnie z porozumieniem z roku 2013, syryjska armia rządowa do roku 2014 wydała swoje zapasy broni chemicznej, które zostały zutylizowane.
Ambasador USA przy ONZ Nikki Haley mówiła wprost, że Rosja stoi na drodze rozliczenia syryjskiego rządu i przymyka oczy na barbarzyństwo. – Rosja nie może uciec od odpowiedzialności za to, co się wydarzyło – argumentowała Haley, trzymając w ręku zdjęcie dziecka będącego ofiarą ataku chemicznego. Co niepokojące, amerykańska ambasador zagroziła, że jeśli Rada Bezpieczeństwa ONZ nie podejmie zdecydowanych kroków w sprawie Syrii, Stany Zjednoczone będą zmuszone wdrożyć jednostronne działania.

Wiarygodne źródło informacji?

Na marginesie, warto też odnotować, czym jest tzw. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (Syrian Observatory for Human Rights). Większość czytelników myśli zapewne, że za tym kryje się szacowna instytucja wolontariuszy znajdująca się w Syrii. Wszak nazwa brzmi rzetelnie i wiarygodnie. W rzeczywistości, jej biuro mieści się w Wielkiej Brytanii. Ponadto, okazuje się, że wszystkie informacje, permanentnie cytowane w wielu zachodnich mediach, pochodzą tylko od jednej jedynej osoby w Londynie. Nazywa się ona Osama Ali Suleiman i używa pseudonimu Rami Abdulrahman. Nie ma on wykształcenia dziennikarskiego, nie skończył nawet szkoły średniej. Osama Ali Sulejman publicznie twierdzi, że jest obywatelem Wielkiej Brytanii i na stałe mieszka w Londynie. Według oficjalnych informacji, Sulejman prowadzi w tym mieście biznes – jest właścicielem baru.
W swych materiałach, Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka permanentnie powołuje się na anonimowe źródła, których jednak nigdy nie ujawnia. Takie oto „obserwatorium” nadzoruje przestrzeganie praw człowieka w Syrii i na tej podstawie są publikowane np. dane o liczbie ofiar syryjskiego konfliktu. Co najmniej to dziwi, bo informacje o owym „obserwatorium” i jego wiarygodności, są od dawna powszechnie dostępne.
„Białe kaski”, które w „strojach służbowych” teatralnie zmywały skażenie chemiczne z ofiar, dramatycznie pozując z ciałami dzieci przed kamerami arabskich telewizji, to organizacja co najmniej dyskusyjnej reputacji. W okresie walk o Aleppo zasłynęła z rozpowszechniania wyreżyserowanych filmików propagandowych, potwierdzających jakoby permanentne bombardowania dzieci i kobiet w szpitalach i szkołach. Również ostatnie materiały filmowe budzą zastrzeżenia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zmywa sarinu gołymi rękoma narażając się na skażenie. Kilka miligramów to pewna śmierć. Żołnierze obrony chemicznej zawsze są w kombinezonach (w Polsce to słynne OP-1) rękawicach i maskach przeciwgazowych.
Ponadto, bomby zrzucone z samolotów pozostawiają kratery (leje bombowe) po eksplozji, a wokół można zebrać metalowe pozostałości korpusu bomby Nikt nigdzie czegoś takiego nie pokazał, a byłby to kluczowy dowód, że na Khan Szajchun spadły bomby chemiczne. Tak, czy inaczej, specjaliści wojskowi stawiają więcej pytań, niż mamy wiarygodnych odpowiedzi. Sprawa wymaga obiektywnego śledztwa i dostępu międzynarodowych specjalistów do miejsca zdarzenia.
Warto pamiętać, że od lat toczy się wojna informacyjna wokół nieszczęsnego syryjskiego konfliktu, stąd publikowane informacje tego obszaru wymagają od dziennikarza wnikliwej analizy i znajomości realiów, a od czytelników szczególnej rezerwy i konfrontacji z kilku źródeł.

trybuna.info

Poprzedni

Boniek wdrapał się na szczyt

Następny

Druga w Ski Classics