10 grudnia 2024

loader

Czy to koniec Grupy Wagnera?

fot. Wikimedia Commons

Wojskowe pucze są zjawiskiem znanym od dawna. Tylko w okresie ostatnich dwóch lat wojskowi dokonali zamachów stanu w kilku afrykańskich krajach –  Burkina Faso, Czadzie, Gwinei, Gwinei Bissau. Mali i Sudanie. Jednak na te wydarzenia nie zwracano takiej uwagi jak na niedoszły pucz dowódcy rosyjskiej Grupy Wagnera. Jest to poniekąd zrozumiałe – uważa szewc Fabisiak – wziąwszy pod uwagę, że miało to  miejsce w tak liczącym się na świecie kraju, jak Rosja i to w dodatku w warunkach wojny na Ukrainie. 

Rebelia ta wywołała, jak łatwo zauważyć, całą falę komentarzy, wniosków, domysłów i spekulacji. Przyczyn buntu doszukiwano się w konflikcie pomiędzy Prigożynem a szefostwem Ministerstwa Obrony a także, a może przede wszystkim, w tym, że z dniem 1 lipca Grupa Wagnera miała zostać wcielona do rosyjskiej armii w związku z czym jej dowódca postanowił temu zapobiec czyniąc to w typowo wojskowy, siłowy sposób.

Zagranicą w różny sposób zareagowano na to wydarzenie. Dla Polski i Litwy bunt Prigożyna posłużył jako argument na rzecz wzmocnienia wschodniej flanki NATO, natomiast dla Węgier jest to jeszcze jeden dowód potwierdzający konieczność jak najszybszego przerwania ognia i rozpoczęcia pokojowych negocjacji. W tym kontekście szewc Fabisiak zwraca uwagę na zbieżność ocen i wniosków ze strony Chin oraz NATO. Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził, iż ów pucz uwidocznił pęknięcia i podziały w rosyjskim systemie podkreślając jednocześnie, że jest to wewnętrzna sprawa Rosji. Dokładnie takie same słowa co do wewnętrznej sprawy Rosji wypowiedział rzecznik  chińskiego MSZ zaznaczając przy tym, że Chiny są zainteresowane w utrzymaniu stabilności rosyjskiego państwa, co jak gdyby w delikatny sposób pośrednio potwierdza opinię Stoltenberga o niesprzyjających stabilności podziałach.

Z kolei sąsiadujące z Rosją kraje i terytoria podjęły dosyć umiarkowane środki zaradcze. Prezydent Kazachstanu Tokayev zwołał nadzwyczajne posiedzenie krajowej Rady Bezpieczeństwa i polecił szefom wszystkich resortów być w stanie gotowości w razie ewentualnych zagrożeń. W Azerbejdżanie podjęto decyzję o przedłużeniu do dnia 2 pażdziernika wprowadzonego w 2020 r. z powodu epidemii koronowirusa zamknięcia granicy z Rosją, natomiast Osetia Południowa zamknęła przejścia graniczne z Rosją na trzy doby a Abchazja ograniczyła się do wzmocnienia kontroli granicznej. Do takiego wzmocnienia, a także skorygowania wizowego reżimu z Rosją wezwała też rząd prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, jednak jej apel nie wywołał reakcji ze strony adresata. 

Jakie będą dalsze losy Prigożyna?

Szewc Fabisiak bierze pod uwagę to, że w dzisiejszych skomplikowanych czasach trudno jest nawet w bliskiej perspektywie czasowej cokolwiek precyzyjnie przewidzieć, można jednak rozpatrywać różne warianty, z których jeden może okazać się trafnym. W momencie, gdy okazało się, że Prigożyn znalazł się na Białorusi pojawiło się na ten temat wiele domysłów i spekulacji. Będąca czołową postacią białoruskiej emigracyjnej opozycji Swiatłana Cichanouska twierdzi, że to Putin wymusił na Łukaszence przyjęcie Prigożyna argumentując, że jeśli Putin wydaje Łukaszence polecenia, to on je wykonuje. Nie wchodząc w analizę układów między obu tymi panami szewc Fabisiak uważa, że dla Putina o wiele wygodniejsza byłaby wysyłka Prigożyna na Białoruś niż rozdmuchiwanie konfliktu wewnątrz Rosji. Odmienne od białoruskiej opozycjonistki opinie formułują cytowani przez Trybunę amerykańscy analitycy z Instytutu Badań nad Wojną utrzymujący, że to właśnie Łukaszenka był mediatorem między obu stronami rosyjskiego konfliktu. Również inny amerykański analityk Mark Katz z  Uniwersytetu George Masona uważa, że Łukaszenka prowadzi swoją własną grę mówiąc wprost, że nie jest on kukiełką w rękach Putina. O tym, kto był inicjatorem tych negocjacji i jaką odgrywał w nich rolę tak naprawdę wiedzą jednak tylko ich uczestnicy – podsumowuje szewc Fabisiak.

Pozostaje pytanie czy a jeżeli tak, to na jak długo i na jakich warunkach Prigożyn pozostanie na Białorusi. Pojawiają się doniesienia, iż część niewcielonych do rosyjskiej armii bojowników Grupy Wagnera zostanie przeniesiona na jej teren. Może o tym świadczyć informacja jakoby rozpoczęto tam budowę obozu dla 8 tys. wagnerowców. Z kolei wywiad ukraiński podaje, że nie zauważono widocznych przemieszczeń się bojowników na teren Białorusi. Można zastanawiać się nad tym czy ich obecność jest na rękę białoruskim władzom. Szewc Fabisiak przypomina, że w 2000 r. tuż przed wyborami prezydenckimi zatrzymano na terenie Białorusi grupę wagnerowców podejrzanych o prowadzenie działalności terrorystycznej i wszczęto przeciwko nim śledztwo. Według oficjalnej białoruskiej wykładni ich zadaniem było destabilizowanie sytuacji w trakcie kampanii wyborczej. Sprawa ta spowodowała zaognienie w stosunkach z Rosją, która zarzuty o ingerowanie w wybory określiła jako insynuację. Kiedy w Moskwie poinformowano, że bojownicy przebywali na Białorusi tranzytem przed wylotem do Stambułu i prawdopodobnie dalej do Sudanu doszło do bezpośrednich kontaktów Łukaszenki z Putinem i stosunki dwustronne powróciły na dawne tory. Można w związku z tym zastanawiać się nad tym czy Łukaszenka jest w stanie kontrolować Prigożyna i jego podwładnych skoro takiej kontroli nie był w stanie zapewnić Putin dysponujący nieporównywalnie większą siła militarną?

Szewc Fabisiak przypuszcza, że co do swojej przyszłości nie ma sprecyzowanej wizji sam Prigożyn. Co prawda zapowiedział, że zamierza kontynuować działalność, ale już w nowym formacie i w innych lokalizacjach, jednak ta wypowiedź jest na tyle ogólnikowa, że nie pozwala na wyciąganie konkretnych wniosków. Jedynie napomknięcie o innej lokalizacji może sugerować, że nie zamierza on na dłużej pozostawać na Białorusi. Dokąd w takim razie mógłby się udać? – zastanawia się szewc Fabisiak. 

Swoją najbardziej widoczną zagraniczną działalność Grupa Wagnera rozpoczęla w Libii walcząc po stronie popieranego przez Rosję dowódcy miltarnych odziałow generała Haftara. Liczbę wagnerowców obecnych w Libii oceniano w 2020 r. na 1200 a w rok później na 2 tysiące. Ostatnio grupa była aktywna m.in. w Mali wspomagając tamtejszą armię w walce z islamskimi ekstremistami oraz w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie z kolei chroniła tamtejszego prezydenta. Szewc Fabisiak ma jednak wątpliwości czy państwa afrykańskie zechcą nadal współpracować z siłami Prigożyna, który dokonał nieudanego puczu, a następnie dał się wywieść zagranicę. Wszystko to podważa jego opinię o byciu skutecznym wojownikiem, a tylko takich na świecie potrzebują. Rządząca w Mali junta prawdopodobnie zastanawia się nad tym czy w rosyjską prywatną armię nadal warto pakować około 100 milinów dolarów rocznie.

Osobnym problemem dla Prigożyna jest postępujące ograniczanie jego działalności biznesowej, przy czym atak idzie tu z dwóch stron. Rosja nie zamierza dłużej finansować i zbroić wagnerowców a Stany Zjednoczone już zapowiedziały wprowadzenie sankcji wobec podporządkowanych Prigożynowi spółek zajmujących się handlem złotem i bronią. Zresztą sam Prigożyn zaczyna dostrzegać, że ten cały jego biznes zaczyna mu się sypać i już zamknął fabrykę trolli oraz holding medialny. O zakończeniu działalności poinformowała też finansowana przez niego sieć społecznościowa JaRus uzasadniając to niestabilną sytuacją polityczną. A wszystko wskazuje na to, że sytuacja ta będzie jeszcze bardziej niestabilna, przynajmniej dla Jewgienija Prigożyna, jego ludzi, układów międzynarodowych i biznesowych – zauważa szewc Fabisiak.

Bolesław K. Jaszczuk

Poprzedni

Gdyby babcia miała wąsy

Następny

Niewidoczny wróg na Ukrainie