Byli ambasadorowie USA w Rosji i inni dyplomaci wzywają do zakończenia „polowania na czarownice” w stosunku do szefa misji dyplomatycznej Rosji w USA Siergieja Kislaka.
Przypomnijmy – spotkania z ambasadorem Rosji w USA kosztowały karierę jak na razie dwóch prominentnych członków drużyny Donalda Trumpa: Michaela Flynna i Jeffa Sessionsa. Obaj mieli kontakty z ambasadorem Rosji w USA i je zataili, co w amerykańskiej polityce jest dramatycznie poważnym wykroczeniem.
Amerykańskie media, szczególnie te związane z Demokratami, zaczęły propagandowy atak przede wszystkim na ambasadora Rosji w USA. Słynąca do tej pory ze wstrzemięźliwości i obiektywizmu stacja CNN napisała na swej stronie, że źródła wywiadu USA określają Kislaka jako „znakomitego szpiega i werbownika szpiegów”. Przeciwko takiemu tonowi protestują amerykańscy dyplomaci. Atmosfera histerii i szukanie „rosyjskiego śladu” w każdej dziedzinie politycznego życia w USA zaczęły przypominać atmosferę maccartyzmu. To widocznie sprowokowało poważnych amerykańskich dyplomatów do wystąpienia przeciwko temu w czasopiśmie „The Hill”.
„To całkowite gówno. (…) To polowanie na czarownice, u źródeł którego leży paranoja i histeria. (…) Jest mi wstyd, że te teorie spiskowe i paranoja wychodzą od Amerykanów” – napisał Wayne Merry, współpracownik naukowy amerykańskiej Rady Stosunków Zagranicznych. Podobne w tonie są wypowiedzi byłych ambasadorów USA w Rosji – Michala McFaula i Johna Beyrle’a. Stwierdzili oni, że Kislak po prostu realizuje swoje obowiązki i że nie było żadnych podejrzanych kontaktów między nim a administracją Trumpa w całości. Są zgodni co do tego, że konieczne jest śledztwo w tej sprawie, ale uczynienie z ambasadora Rosji w USA głównego celu ataków mediów jest chybione.
„Zadaniem Kislaka jest spotykanie się z przedstawicielami rządu i sztabów wyborczych i uważam, że dobrze wykonuje swe obowiązki. Ludzie powinni spotykać się z ambasadorem rosyjskim i to nie jest przestępstwo i nie należy ich do tego zniechęcać. Rząd rosyjski powinien być jak najszerzej informowany o amerykańskim życiu politycznym” – napisał McFaul.