We współczesnym świecie targanym tyloma konfliktami oraz sprzecznościami,przepełnionym coraz wyraźniejszymi zjawiskami chaosu,rośnie zarazem tęsknota za planami i wizjami dalekosiężnymi. W istocie tak było zawsze, toteż Georges Duhamel, znany francuski pisarz,słusznie akcentował, że „nie ma wielkiego czynu,który by nie powstał z jakiegoś wielkiego marzenia”. Z drugiej strony Nikołaj Gogol znany jest z gorzkiej refleksji, iż „nie ma nic bardziej żałosnego od niespełnionych marzeń”.
Jaką ogromną karierę zdobyło pojęcie „American dream”, którego jednym z symboli stała się nowojorska Statua Wolności! A przed kilku laty zrodził się ruch – obecnie partia – „Gruzińskie marzenie”, założony przez miliardera Bidzinę Iwaniszwiliego, który niespodziewanie (pamiętam rozmowę z nim w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy w Strasburgu) zwyciężył w 2012 r. w wyborach formację Michaiła Saakaszwiliego. Co więcej, to „Marzenie” do dziś sprawuje władzę w Tbilisi, choć jego lider (trochę podobnie jak Jarosław Kaczyński) nie pełni obecnie żadnych funkcji państwowych.
Piszę o tym dla banalnego przypomnienia wagi i sukcesu wspaniałego powojennego projektu „Ojców Założycieli” obecnej Unii Europejskiej – Konrada Adenauera, Jean Monneta, Roberta Schumana, Paul-Henri Spaaka i Altiero Spinelliego. UE bez wątpienia znajduje się dziś w sytuacji kryzysu, którego symbolami stały się Brexit oraz rosnące tendencje nacjonalistyczne i populistyczne. Tym bardziej znaczący wydaje się ciekawy i śmiały plan, jaki Emmanuel Macron zaprezentował właśnie w mediach 28 państw członkowskich w tekście „Na rzecz europejskiego odrodzenia”. Zasługuje on na poważną dyskusję, gdyż widać iż jest dość spójny i stanowi zapewne rezultat szerszej analizy teoretyków oraz praktyków francuskich.
Ta dyskusja powinna toczyć się zarówno przed niezwykle ważnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego w końcu maja br., jak i po ich rozstrzygnięciu.
Prezydent Francji (w czasie wyborów upłyną pierwsze 2 lata jego kadencji) – często bezzasadnie wyśmiewany przez polską prawicę – wskazuje,że zdaniem wielu obywateli Europa stała się jedynie „RYNKIEM BEZ DUSZY”. Podziela de facto ten punkt widzenia, bo przecież „rynek jest użyteczny, ale nie może nam pozwolić zapomnieć o konieczności granic, które chronią i wartości, które łączą”. Macron pisze dalej tak: „Nacjonaliści mylą się, kiedy udają, że wycofaniem się z Europy bronią naszej tożsamości, ponieważ to właśnie cywilizacja europejska nas łączy, nas wyzwala, nas chroni (…) MUSIMY WYMYŚLIĆ FORMY NASZEJ CYWILIZACJI W ZMIENIAJĄCYM SIĘ ŚWIECIE. Jest to czas europejskiego odrodzenia. Dlatego też, odporny na pokusy zamknięcia się w sobie i pokusy podziałów, PROPONUJĘ WSPÓLNĄ BUDOWĘ TEGO ODRODZENIA WOKÓŁ TRZECH AMBICJI: WOLNOŚĆ, OPIEKA I POSTĘP”.
Przedstawiony tekst jest „gęsty” i zawiera wiele (może nawet zbyt dużo) ciekawych oraz konkretnych propozycji. Są wśród nich: utworzenie Europejskiej Agencji Ochrony Demokracji, odnowa strefy Schengen, wspólna policja graniczna, Europejski Urząd ds. Azylowych, Europejska Rada Bezpieczeństwa Granicznego, nowe rozwiązania w zakresie polityki obronności, reforma polityki konkurencji i polityki handlowej. Co ważne – ustanowienie osłony społecznej gwarantującej każdemu pracownikowi takie samo wynagrodzenie w tym samym miejscu pracy oraz „EUROPEJSKIE WYNAGRODZENIE MINIMALNE dostosowane do każdego kraju i omawiane zbiorowo każdego roku”. Jak widać, niektóre z tych propozycji są NIEMAL REWOLUCYJNE i nasuwa się naturalnie pytanie o ich realność w dającej się przewidzieć perspektywie.
Ambitne plany odnoszą się ponadto do imperatywu ochrony środowiska i właściwej polityki klimatycznej (m.in. powołanie Europejskiego Banku Klimatycznego oraz Europejskiej Inspekcji Sanitarnej). Za trafną uważam propozycję ukierunkowania polityki Unii, „o ile zamierza ona odgrywać rolę światową ,NA AFRYKĘ, z którą . powinniśmy zawrzeć pakt przyszłości” .Od siebie dodam, że na Czarnym Lądzie mamy obecnie 54 państwa z populacją 3-krotnie większą od tej w UE po Brexicie, zaś wyzwania związane np. z polityką migracyjną dotyczyć będą tego właśnie kontynentu.
Francuski prezydent chciałby „kuć żelazo póki gorące” i idzie jeszcze dalej. Proponuje więc, aby do końca tego roku, wspólnie z przedstawicielami instytucji europejskich i państw członkowskich zwołać Konferencję dla Europy. Miałaby ona „zaproponować wszystkie zmiany niezbędne dla naszego projektu,bez tabu,nawet bez tabu rewizji traktatów. Konferencja ta powinna zaangażować panele obywatelskie, wysłuchiwać pracowników akademickich, partnerów społecznych, przedstawicieli religijnych i duchowych. Zdefiniuje ona harmonogram działań dla Unii Europejskiej, przekładając te główne priorytety na konkretne działania”.
W tym miejscu ponownie rodzi się pytanie o wykonalność takiego założenia, zwłaszcza w przewidywanym czasie, nie mówiąc o wymaganej zgodzie przyszłych uczestników na takie procedowanie. Wystarczy przypomnieć, iż do tej pory nie udało się osiągnąć porozumienia np. ws. ostatecznych warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Nie chcę przeto być nadmiernym sceptykiem, ale lubię powiedzenie Johna F. Kennedy’ego że „lepsze są nieprzyjemne prawdy niż przyjemne iluzje”.
Zbyt mało czasu upłynęło, by zanalizować reakcje na propozycje Macrona. Są one zróżnicowane, choć raczej pozytywne, ale w sumie nie ma ich zbyt wielu, szczególnie jeśli chodzi o oficjalne stanowiska.
Donald Tusk poparł zwłaszcza propozycje mające na celu ograniczanie wpływów zagranicznych na procesy wyborcze w UE i wskazał, że kilka innych jest już „na tapecie” Komisji Europejskiej. Wicekanclerz Niemiec Olaf Scholz wyraził zadowolenie, iż nie dominuje sceptycyzm, a akcent położony jest na zwiększenie spójności unijnej i potrzebę konkretnych działań. Niektórzy uważają, iż proponuje się tworzenie zbyt wielu nowych instytucji. Wiceszef parlamentarnej frakcji SPD w Bundestagu Achim Post (od lat blisko współpracujący z SLD) skrytykował pasywność kanclerz Merkel w obszarze polityki unijnej i nieco złośliwie zauważył,że „w przeszłości nierzadko hamowała ona inicjatywy Macrona”.
Zupełnie nie dziwi mnie,że najbardziej krytycznie, a nawet obraźliwie o planie prezydenta Francji wypowiadają się politycy PiS i z pewnością podobna będzie reakcja całej nacjonalistycznej europejskiej prawicy. Przecież wyjściowa teza autora jest następująca: „nigdy od czasów II wojny światowej Europa nie była tak bardzo potrzebna. A jednocześnie nigdy nie była tak bardzo zagrożona”, a ma na myśli jednoznacznie siły nacjonalistyczne i populistyczne, Wprawdzie nie wymienia on żadnych nazwisk,ale europoseł prof. Ryszard Legutko odczytał je w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl bezbłędnie: .To Jarosław Kaczyński, Victor Orbán i Matteo Salvini. A propozycje Macrona są dlań : „ekspresją jakiegoś niezrównoważenia”.
Ten ogromny kontrast uświadamia znaczenie stawki, o jaką toczyć się będą najbliższe wybory europejskie!